XXV. To moja krew

1.9K 76 1
                                    

No dobra. Challenge trochę mocno nie wychodzi. Choróbsko i oddanie projektu na studiach mocno utrudniło mi życie. Mam tylko nadzieję, że nie jesteście na mnie, aż tak źli i wciąż czekacie na nowe rozdziały ^^

Wychodząc naprzeciw własnym słowom odeszłam z watahy w poszukiwaniu tego kto postanowił zadrzeć ze mną i moją watahą. Choć ciężko było ją nazwać "moją", po tym jak tak zgodnie chcieli mnie wywalić. Logan oplótł ich sobie wokół palca, nikt nie widział jego prawdziwej twarzy. Nie mogłam sobie wybaczyć, że pozwoliłam zajść mu aż tak daleko. Tym bardziej że ojciec już od jakiegoś czasu przestał radzić sobie jako przywódca. Musiałam przyznać to szczerze i otwarcie - nasz Alfa stał się słaby. A słaby lider, to słaba wataha.

Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na Noah. Nie miałam siły na całą tę misję, ale nie za bardzo miałam wybór, ale miałam to szczęście, że ten facet postanowił ze mną wyruszyć. Taki kochany i opiekuńczy. Nie mogłam się nadziwić, że był oficjalnie moim partnerem.

- To gdzie zaczynamy? - zapytał mężczyzna, który wyrósł za naszymi plecami.

- Oliver? A ty tu skąd? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie marszcząc czoło.

- No doszły mnie słuchy, że odeszłaś w poszukiwaniu Emily, więc to chyba normalne, że chcę Ci pomóc?

Przekręciłam oczami i odwracając się na pięcie ruszyłam naprzód.

- Okey, ale nadążaj - syknęłam podchodząc do Noah i splatając nasze palce razem uśmiechnęłam się do neigo ciepło.

- Czekajcie, to wy? Razem? - mięśniak zapytał nieśmiało drapiąc się w tył głowy.

- Mhm - mruknął blondyn, po czym płynnie powrócił do pierwotnego tematu. - Zaczynamy od miejsca, gdzie Blanka jakimś cudem zniknęła.

- A co z Emily? - oskarżycielski ton w głosie rudzielca nie spodobał mi się, ale zacisnęłam zęby i wzruszając ramionami nie odpowiedziałam na jego zaczepkę.

- Najpierw zdrajca. Może te sprawy są jakoś powiązane. W końcu złapaliśmy Buzzer'a w dniu, w którym Was napadli i porwali Emily. Być może to ta sama wataha.

- Mądrala - zaśmiałam się i szturchnęłam blondyna ramieniem.

- No co? - uroczy śmiech chłopaka poprawił mi nieco humor.

- Nic, nic.

Poklepałam go po ramieniu i ruszyłam za Oliverem, który był już na czele naszej trójki. Tylko trójki, bo, mimo że Lucy zapierała się nogami i rękami, że idzie z nami i koniec, kazałam jej zostać i pilnować Logana. Miała dać mi znać, gdyby gnojek coś przeskrobał. Była jedyną osobą o zdrowych zmysłach, której ufałam i mogłam powierzyć to zadanie. Więc chcąc nie chcąc została uziemiona w domu z indywidualną misją szpiegowania przebiegłego lisa.

Poza tym oczywiście dałam znać ojcu, że niestety muszę spróbować oczyścić swoje dobre imię, bo moja tak zwana rodzina nie chce mnie więcej w swoim gronie. Przyjął to bardzo chłodno. Dosadnie dał mi do zrozumienia, że moje miejsce jest przy moich poddanych i jako przywódca będą musieli mnie słuchać bez zająknięcia. Chciał abym została Alfą i zaczęła szkolenie. Problem tkwił jednak w tym, że ja nie chciałam iść tą ścieżką. Nie tak sobie wyobrażałam swoją przyszłość. Jasne, chciałam być liderem i im przewodzić, ale nie w ten sposób. Pragnęłam dla swojej watahy siły płynącej z miłości i zaufania, a nie z krwi i lęku. Nie byłam tyranem i prędzej czy później ludzi by się zbuntowali, mając w swojej głowie plotki, które rozsiewał Logan. Moje argumenty jakoś dotarły do ojca, który z zaciśniętymi zębami pozwolił mi odejść i obrać własną drogę. 

Wilcza InklinacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz