XVIII. Dziś jest środa

2.3K 104 0
                                    

Noah

Przyrzeczenie, które złożyłem ojcu Blanki, było chyba moim najgłupszym posunięciem ever. Byłem idiotą do kwadratu, co czyniło mnie najgłupszym wilkołakiem w sforze, dotąd nie sądziłem, że da się być większym debilem niż Kevin - najgorszy Omega w dziejach. On nawet żarty miał kiepskie, a to wyższa szkoła jazdy.

Kiedy wyszedłem z gabinetu Alfy, po tym, jak Ragnar zmienił mnie, abym nie musiał już robić za pocieszyciela, pobiegłem skontrolować sytuację. Podczas mojej nieobecności Logan zaprowadził Lucy na miejsce, gdzie zostawił Blankę samą, dołączyłem do nich w momencie, kiedy okazało się, że zaginiona wciąż pozostawała zaginioną, a moi ludzie, albo jak kto woli wilkołaki, po nieudanej próbie przeczesania terytorium, zabrali się do szukania wskazówek, gdzie nasza zguba mogła się podziać.

Jak to w życiu bywa, oczywiście niczego nie znaleźli. Kompletnie. Zaangażowałem nawet cholerną grupę tropiącą, która puszyła się niczym paw, że jacy to oni nie są, że znajdą wszystko i w każdych warunkach, i co? I gówno! Blanka przepadła jak kamień w wodę!

Kolejną godzinę biegałem jak oszołom od lasu do lasu, od drzewa do drzewa, od domu do domu. Biegałem i szukałem puzzli, które ułożyłyby mi moją układankę w całość. Brak jednego oznaczał nierozwiązanie zagadki, a tego nie byłem w stanie zaakceptować. Po kilku godzinach nic nieznaczących poszukiwań moja sfora mnie opuściła, wrócili do domów, do rodzin, do łóżek. Zostawili mnie samego z tekstem: "Poszukamy znowu rano. Każdy  potrzebuje odpoczynku, Ty również." i się zwyczajnie w świecie zmyli. Nawet Lucy, mimo że bardzo nie chciała, starszy brat zaciągnął ją do domu siłą.

- Zostaliśmy sami - wyszeptałem do Uhuru, ale niestety nie zaszczycił mnie swoją odpowiedzią.

Stanąłem z rękoma założonymi na piersi i spojrzałem na rozgwieżdżone niebo. Księżyc dzisiejszej nocy był wspaniały, duży i prawie w całości rozświetlony. Zostało kilka dni do pełni. Uśmiechnąłem się na tę myśl, to w tę noc chciałbym oczarować dziewczynę, która od dawna mi się podobała.

Usłyszałem za sobą kroki, a po chwili na moim ramieniu spoczęła męska dłoń.

- Chciałbym Cię przeprosić - oznajmił kiedy odwracałem się, aby spojrzeć mu w oczy. - Ja nigdy bym jej nie skrzywdził stary. - Logan pokręcił głową i wzruszył ramionami, głęboko wzdychając. - Ona jest dla mnie... - zaczął, ale chyba zabrakło mu słowa, aby dokończyć zdanie.

- Kim? - Zmarszczyłem brwi, prostując się i unosząc wysoko brodę.

- Sam nie wiem. - Podrapał się po głowie, a w jego głosie słychać było nutę niepewności. - Myślę, że kiedyś...

- Shh - przerwałem jego wypowiedź, unosząc dłoń w jego kierunku i skupiając się na moim połączeniu z Blanką.

- Co jest? - wyszeptał Logan, ale ja wciąż tylko unosiłem dłoń, aby mnie nie rozpraszał.

Całym sobą skoncentrowałem się na odczuciu obecności drugiej osoby w moim umyśle. Obudziła się. Czułem to. Mój znak na jej ciele wciąż tam był, a ja mogłem nareszcie się z nią skontaktować i sprowadzić do domu.

- Gdzie jesteś?! - fuknąłem bez zastanowienia na dziewczynę, gdy tylko poczułem więź nas łączącą.

- A co Cię to obchodzi? - warknęła.

Boże jest cała i zdrowia, wyszczekana, ale zdrowa.

- Gdzie. Kurwa mać. Jesteś? - moja agresja, która była skierowana w jej stronę, wypływała ze mnie samoczynnie. Kompletnie nie miałem nad nią kontroli, wewnątrz siebie po prostu czułem, że mam ochotę tę kobietę udusić, za to, że tak bardzo nas wystraszyła.

Wilcza InklinacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz