Rozdział 30: Gotowość

30 3 0
                                    

21.08.20XX, 9:30

Sąd Okręgowy, wejście główne

*

Weszłam do budynku sądu i rozejrzałam się.

To już trzeci dzień... Trzeci dzień tej rozprawy, pomyślałam. Albo wygram dzisiaj, albo to będzie koniec... Heh, więc to tak się czują prawnicy... Kiedy życie ich klienta wisi na włosku... I kiedy wszystko zależy od nich. Szczerze to... całkiem przyjemne uczucie. Motywujące do działania.

Podeszłam pod salę, w której odbywała się rozprawa, i usiadłam na ławce. Otworzyłam torbę pana Wright'a i zaczęłam przeglądać dowody w sprawie. Musiałam się upewnić, że wszystko mam.

Gdy sprawdziłam całość, zapięłam torbę. Zauważyłam przy okazji przyczepiony do niej breloczek. Przypominał mi jeden z takich, które dzieci kupują... Przedstawiał postać jakiegoś wojownika ninja czy kogoś i miał niebieską barwę. Był nieco zadrapany, co oznacza że Phoenix miał go od bardzo dawna. Ciekawe, czy to jakaś pamiątka...

- Dzień dobry, Justine.

- Oh, dzień dobry, panie Edgeworth! - przywitałam się i wstałam. - Um, gdzie Maya?

- Poszła kupić coś w automacie, bo narzekała że jest głodna - odparł. - Za moment tu przyjdzie. Korzystając z okazji... Wybacz że wczoraj się nie kontaktowałem, przeglądałem dowody w magazynie policji i nie zwróciłem uwagi, ile czasu minęło.

- Nic się nie stało - odpowiedziałam z uśmiechem. - Zresztą, ja i Maya też czegoś szukałyśmy, więc nie mam panu tego za złe. Tak przy okazji... znalazł pan coś?

- Niestety nie... I nie musisz mówić do mnie "panie Edgeworth" ani podobnie... Wystarczy Edgeworth. W końcu jesteś tylko rok młodsza.

- Oh... N-no dobrze... Edgeworth... - zarumieniłam się, gdy to powiedziałam. Po pierwsze, zwykle tak się powinno zwracać do starszych od siebie, a on mi pozwolił używać samego nazwiska... A po drugie... To Miles Edgeworth... I ON pozwolił MI tak do siebie mówić...

- Skoro już rozmawiamy... - chyba nie zauważył tego. - Czujesz się już lepiej?

- Tak, dziękuję... Przeszło mi. To było chyba ze stresu... - odparłam. Postanowiłam nie mówić mu, co naprawdę się stało... I tak by nie uwierzył. - Ale dziś to się nie stanie! Wytrzymam!

- Dobrze słyszeć... Ja będę siedział na widowni, tak samo jak wczoraj. Dodatkowo Maya będzie ci pomagać. Jesteś pewna, że dasz sobie radę?

Odetchnęłam głęboko.

- Absolutnie.

- W takim razie udam się na widownię... Powodzenia, Justine - dodał i odszedł powoli.

Patrzyłam chwilę, jak idzie, po czym zauważyłam Mayę.

- Witaj, Maya!

- Cześć, Elyssa! Mam dwupak tych ślimaczków cynamonowych, chcesz jeden? - spytała, otwierając opakowanie.

- Nie, dzięki... Nie jestem głodna.

- No weź! Musisz mieć dużo sił przed rozprawą! Zwłaszcza - tu ściszyła głos - jak masz przebić się przez te zamki duchowe... Nie możesz znowu zemdleć.

Stwierdziłam że ma rację i wzięłam jeden.

- Dzięki, Maya...

- Nie ma za co! Pan Edgeworth już na widowni?

- Tak... Odszedł chwilę przed tym jak przybiegłaś.

- Mhm - odparła, zajadając swój przysmak. - Spoko... Czyli... znowu tylko ty i ja... i von Karma... Myślisz, że ona lubi te ślimaczki?

- A jak myślisz?

- Cóż... Nie wygląda na taką, która je takie rzeczy... Ale wyglądają trochę tak, jakby ktoś zwinął jej bicz, więc...

Zaczęłam się śmiać.

- No w sumie... Właśnie, mamy 15 minut do rozprawy - zauważyłam.

- No to kończmy i chodźmy! Będziemy walczyć za sprawiedliwość!!!

---

Witajcie ludzie!

Wybaczcie ostatni brak normalnych rozdziałów, ale byłam chora i nie miałam siły ani motywacji na pisanie czegoś więcej niż oneshotów :| Plus były święta i byłam przemęczona robotą.

Ale powracam i mam nadzieję że starczy mi energii i weny na kontynuację! Jetem gotowa! Oh... Tytuł rozdziału to "Gotowość". Cóż, nawet pasuje do mojej sytuacji XD

Dobra, czas wrócić do pisania.


[✔] Ace Attorney: Elyssa JustineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz