Rozdział 36: Werdykt

25 2 0
                                    

Patrzyłam, jak zamykają się drzwi.

Nadal się nie mogłam otrząsnąć po tamtym.

Nawet mimo tego, jak desperacko próbowała ukryć prawdę... Nawet gdy miała jeszcze szansę ją ukrywać... Ostatecznie powiedziała prawdę... Przyznała się do winy... Nawet... nawet przeprosiła za...

Poczułam, jak Maya kładzie mi rękę na ramieniu. Odetchnęłam głęboko.

- Dzięki...

- No cóż... - sędzia zaczął przemowę. - Zdecydowanie nie spodziewałem się takiego rozwoju spraw... Choć widząc, jak wyglądają ostatnie rozprawy, mogłem przewidzieć, że coś takiego nastąpi.

- ... - Franziska von Karma nic nie mówiła. To jasno pokazywało, jak ta sprawa wstrząsnęła nawet nią.

- Muszę jednak przyznać, że to było naprawdę coś. Pani Justine?

- Tak...? - spojrzałam na sędziego.

- To był wspaniały start. Oby tak dalej, pani Justine. Pani mentor byłby z pani dumny.

Momentalnie poczułam, jak łzy mi napływają do oczu. Z całych sił próbowałam je pohamować.

- D... Dziękuję... - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.

- No cóż... Nie pozostaje mi nic innego, jak ogłosić werdykt - sędzia wrócił do mowy końcowej. - Niniejszym ogłaszam iż oskarżony, pan Buki Bendā, jest oficjalnie...

Zamknęłam oczy. Proszę... Proszę.....

- NIEWINNY!!!

Usłyszałam, jak widownia wiwatuje, i gdy spojrzałam w górę, zobaczyłam jak z sufitu zaczyna lecieć konfetti. To... to naprawdę się...

- Udało się! UDAŁO SIĘ!!! - poczułam jak Maya mocno mnie przytula. Dosłownie odebrało mi zdolność oddechu.

- H-hej...!

- No weź! Możemy świętować! Pan Bendā jest niewinny! 

- T-tak... - powoli to zaczęło do mnie docierać. Spojrzałam na niego i zobaczyłam uśmiech... Uśmiech, którego tak dawno u niego nie widziałam.

Jest pan wolny... W końcu...

- Niniejszym kończymy posiedzenie sądu! Sprawę uznaję za zakończoną - sędzia po raz ostatni walnął młotkiem, ogłaszając koniec.

*

- Panno Justine... Ja... nie wiem, jak ci dziękować...! - powiedział pan Bendā, gdy wyszliśmy z sali. - Naprawdę... Nie mam pojęcia czy ci się kiedykolwiek odwdzięczę...

- Oh, to... to nic... - nagle zaczęłam czuć się dziwnie, będąc praktycznie w centrum uwagi wszystkich... Choć nie było to koniecznie złe uczucie. - Ale jeśli pan naprawdę chce coś zrobić... to niech pan w końcu naprawi te drzwi.

Zaśmiał się.

- Tak zamierzam zrobić! Planuję też znacznie wzmocnić ochronę w sklepie! Nie dopuszczę, by takie coś znowu się wydarzyło.

- I dobrze! - krzyknęła Maya.

Uśmiechnęłam się, ale w tym momencie zauważyłam coś kątem oka. Prokurator von Karma stała na korytarzu, całkiem sama. . . .

- Zaraz wrócę... - powiedziałam do reszty i podeszłam do niej. - Pani von Karma... To należy do pani - podałam jej bicz, który wcześniej jej odebrałam.

Spojrzała na mnie i wyciągnęła dłoń... ale nagle ją cofnęła.

- Zatrzymaj go.

- H-huh?!

- Zatrzymaj go. Jest twój.

- A-ale... dlaczego? - zapytałam. Co się dzieje?!

- Hmph... Mam w domu drugi. A powiedzmy że... twój występ na sali nie był kompletnie tragiczny - powiedziała, patrząc na mnie.

Um... Czy to miał być komplement...? Łoł...

- Um... Dziękuję... - odpowiedziałam.

- Ale nie myśl sobie za wiele! Spotkamy się ponownie, Elyssa Justine... A wtedy ja będę górą! - ogłosiła i odeszła w swoją stronę. Przez chwilę tak patrzyłam na nią, po czym spojrzałam na bicz, który został w moich dłoniach.

- Hm... W sumie... Może się kiedyś przydać - powiedziałam do siebie i schowałam go za marynarkę.

- Elyssa! - nagle usłyszałam Mayę, a po chwili podbiegła do mnie, razem z panem Edgeworth'em. - Pan Edgeworth dostał telefon ze szpitala! Nick się obudził!

- N-NAPRAWDĘ?!? - praktycznie krzyknęłam.

- Zgadza się... Jeśli chcesz, możemy teraz pojechać do niego. Więc? - spojrzał na mnie.

Kiwnęłam głową.

- Jedźmy!

[✔] Ace Attorney: Elyssa JustineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz