Część 8

745 37 10
                                    

Minęły już dwa dni podróży do pałacu Pana pustyni, wszyscy wyczerpani podróżą posnęli w swoich łożach. A w sypialni Pana tego pałacu zapadł mrok... Piękna smukła kobieta stała przy balkonie rozczesując po raz swoje już dłuższe włosy, tak naprawdę wyglądała jakby w padała jakąś melancholię.... Nie wiedziała co zrobić z tym faktem.... że może coś... czuje do swojego.... siostrzeńca? Syna króla, a ona dla niego jest ciotką? Tak, naprawdę to nie wzięła, cieleśnie tego małżeństwa... Nie, to był tylko nadany jej tytuł... Przypisek i oderwanie od tamtego życia...

- Co ja mam zrobić?.... Adrianno wpadłaś w niezłe bagno tylko, tyle mogę powiedzieć..- spojrzała się w stronę łóżka gdzie spał jej mąż...- wzięła do ręki swój amulet i zaczęła obracać go w dłoniach. - Nie .... jeszcze nie teraz w ostateczności.... A co z.... Nie mogę go dłużej .... spławiać, to nie przystoi! Ale jak kocha to poczeka.... Ta, tak jak inne które do niego wzdychają, a on uważa że tego nie widzę i.... robi minę głupiego, głuchego... Dasz radę Adrianno Asta! Tyle w swoim życiu wycierpiałaś, a i tak byłaś na szczycie - podniosła ręce, by się nim przyjrzeć nagle odwróciła się do lustra. - Nie to idiotyczne... nie jestem gotowa na dziecko! 

~ Może porozmawiam z nim na ten temat... yhg... to głupie nawet z Kacprem nie schodziłam na taki tor rozumowania! Może dlatego, że wyczuwał to na kilometr? Nie ważne!...yhh...Najpierw sprawa z Horusem~

I usnęła w objęciach swego męża, królowa nocy...

Następnego dnia

Perspektywa Adrianny 

Przechadzałam się po ogrodzie nucąc pod nosem piosenkę, a bardziej kołysankę którą śpiewała mi moja babcia i mama... Nagle zajrzałam w zaułek była tam przepiękna altana, a wokół niej był bluszcz wyglądało to miejsce na opuszczone, woda mętna nie czysta, rośliny pousychały w sumie nic dziwnego jesteśmy na pustyni... 

-Może nie wszystko stracone ... - spojrzałam na mały kwiat który powoli wyrastał, ale był marny sięgnęłam po mój kielich, wylewając zawartość na kwiat który momentalnie podniósł się. - Witaj mały,  jaki ty piękny ... te chwasty ci przeszkadzają, czekaj pójdę po potrzebne rzeczy. 

Wybiegłam z ogrodu i pognałam na dziedziniec wymijając prze różne osoby śmiejąc się z tego, nagle o coś uderzyłam...  A raczej o kogoś..  Silne ramie oplotło mnie w tali przymknęłam oczy bojąc się że upadnę, a jednak nie.

- Nic ci nie jest ? - usłyszałam śmiejący się głos, spojrzałam to był Horus, a obok niego Set. Obydwoje oblani potem, widziałam każdy mięsień Horusa, był dobrze zbudowany, na widok mojego męża poczerwieniałam. 

- Pani ? -powiedział Set 

- Hmy ? Przepraszam zamyśliłam się, nic mi nie jest, Horusie możesz mnie  już puścić. - spojrzałam na chłopaka, który się uśmiechnął. 

- Ktoś, cię gonił ? - spytał Set z lekką drwiną. Odwróciłam się do niego. 

- Jakby ktoś by mnie gonił drogi mężu to bym nie uciekała, ale stawiła mu czoło. - z leciutką drwiną spojrzałam na niego, a on ten swój tajemniczy uśmieszek.

-  No wuju coś tu czuję wyzwanie!- powiedział Horus przyglądając się tej sytuacji.

- Widzisz mój siostrzeńcu, jakie te kobiety są? Zadzierają nosa jak najwyżej. -zbliżał się do mnie.

- Choć nie chowam głowy w piasku, nie popadam w histerię z przyczyny jakiegoś pająka. Powinieneś dziękować że masz taką rozsądną żonę, a nie tchórza! 

- Tak, może i masz rację pani ale to nie zmienia faktu, że nie powinnaś tak się wywyższać. - powiedział to stojąc blisko mnie.

- AH ! No tak zapomniałam że król wywyższania się stoi przede mną. - ukłoniłam się lekko. 

Żona SetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz