Część 9

611 36 3
                                    

Dziewczyna spojrzała ostatni raz na mężczyznę którego tak naprawdę najbardziej na świecie kochała, wyszła idąc powolnym krokiem do komnaty... Siedząc na ozdobnym krześle za wołała swoją straż i służące. Stali na baczność spoglądając co raz na swoją Panią.

- Proszę - powiedziała drżącym głosem jakby bez siły.- Przygotować moje rzeczy, nie wszystkie ale parę, a wy - zwróciła się do straży.- Zbierzcie  najdoskonalszych ludzi, zabierzcie również najlepsze konie i oczywiście mojego wierzchowca... Poczekajcie na mój znak, który będzie decydował o tym czy w ogóle z stąd odjedziemy. Jeżeli przy tych drzwiach będzie mój małżonek wpuście go... - odeszli na ruch machnięcia dłonią, widzieli co się stało, ich Pani zawsze wesoło się do nich zwracała, a teraz wygląda jakby ją trawiła śmiertelna choroba. 

Wzięłam do ręki wino, wpatrywałam się w nie byłam jakby bezsilna...Na taki obrót wydarzeń choć znając historię Neftydy i Seta mogłam nie być, aż tak ślepa... Ciekawe czy jakbym ja jeszcze nie zaszła w ciążę, to by mnie również obwiniał?.... Gdzie ja pojadę?...

Spojrzała się na amulet ścisnęła go w dłoni prosząc łaskawego Ra o pomoc, chwilę potem pojawił się sokół...

- Wow, turbo odpowiedzieć jak na kogoś kto jest w kosmosie. Oczywiście dziękuję Ci za pomoc. - podnosząc ręce ku górze. Podeszła do posłańca wyciągając list, zobaczyła na pieczęć nie miała znaku bynajmniej króla, ani słońca, była za to czapla znak Tota boga mądrości. Od czytając list spojrzała zrezygnowanym wzrokiem na niebo. Które było gwieździste każdej nocy dzięki oczywiście niej.

- Prosiłam żeby ta sprawa została między nami nieprawdaż?- jasne światło zaświeciło na odwrocie kartki z dopiskiem. ,, Nic ni komu nie powiem, zaufaj mi"  - No to mnie pocieszyło faktycznie.- usłyszała stukot w drzwi, schowała szybko kartkę w suknię odpowiadając chłodnym "wejść".                                                                                                                                                                                 Wkroczył dumnym krokiem z kamienną twarzą, od wróciłam od niego wzrok czując, cisnące się na oczy łzy... Tak moje pierwsze płaczące łzy na stanowisku " Bogini, żona ostatniego cymbała" nie chciałam mu spojrzeć w oczy zbyt to mnie bolało, wypuścił powietrze. 

- Nie będę Cię przepraszał... bo wiem że mi nie wybaczysz... - spojrzał na twarz dziewczyny mając nadzieję, że ujrzy te iskierki w oczach... lecz napotkał tylko plecy. Odwróciła się od niego, usiadł na łóżku chowając twarz w dłoniach. - Tak, mi przykro.... Zawsze muszę coś spieprzyć, małżeństwo z Neftydą, stosunki z bratem... A teraz z osobą na której tak mi zależy.

- Tak, Ci zależy? - spojrzała na niego lodowatym wzrokiem. - Wiem co mówiłeś do tej dziewczyny... Może się zastanów co powiesz... Niż udawać, że zmięknie mi serce... I co jakbym uwierzyła otarłam bym Ci łzy, a rany wyleczyła... Grubo się mylisz, Secie - podchodziła do niego powoli.- Jak tak na ciebie patrzę, żal mi Cię wiesz? Wiesz dlaczego?  Bo odkąd tutaj jestem, czułam przy tobie moc, uwielbienie, a teraz... zobacz jak się stoczyłeś - prychnęła na niego- Jesteś nic nie wartym... człowiekiem. 

Bóg poderwał się nagle spoglądając z nie dowierzaniem, jego (jak sądził) krucha istota była bezwzględną, zimną kobietą która napajała się jego klęską. Złapał ją za ramie przyciągając do siebie.

- Jak się do mnie zwracasz? Wiem jestem skończonym palantem ale, to nie oznacza, że masz się  do mnie tak odzywać! Jestem najstarszy z bogów, synem samego Ra! Nie pozwalaj sobie droga żono, bo jak ochłoniesz to przyjdziesz z podkulonym ogonem, a ja wtedy nie będę wiedział czy Ci wybaczyć. - bogini wyszarpała się z żelaznego uścisku, poleciała jej łza... Nagle w jej dłoni pojawiła się kula światła mrocznego ale pięknego. Powiedziała przez łamiący się głos...

Żona SetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz