•4.Dobrze, obiecuję.•

3.2K 95 11
                                    

-Ej! A pamiętasz jak taki typ chciał ci wyjebać a ale skończyło się na tym, że wylądował goły, przywiązany do latarni?!

-Ahahahaha nie gadajcie, że na prawdę tak było!

-To prawda! Nawet gdzieś jeszcze mam zdjęcia! Hahahaha

-Mam nadzieję, że włączyłeś na nie cenzurę.-odezwałam się pierwszy raz, od momentu kiedy Marcel i Cami cały czas rozmawiają o naszych wyczynach w latach 90. Aktualnie jest godzina...em, chyba koło 1 w nocy? Podajrze tak. W skrócie mówiąc co się stało po tym jak weszliśmy z powrotem do baru. Wróciliśmy do Camille i tak jak to życzył sobie Mars, opijaliśmy mój powrót. Zaczęło się dosyć niewinnie, aleee jak zwykle picie z Marcelem nie kończy się na kilku małych kieliszkach, tylko na kilkudziesięciu. Więc jeżeli ktoś lubi nieźle zaszaleć i ma mocną głowę do picia to go polecam. Kiedy byliśmy już nieźle wstawieni i zaczęła grać muzyka, to oczywiste było, że skończyło to się na karaoke mojego i Marcela. Znowu byliśmy w centrum uwagi, ale co poradzić? Jak się z nim gdzieś idzie to to jest normalne. Cami skończyła swoją zmianę jakoś około 22, ale to nam nie przeszkadzało żeby dalej się zabawić. No i tak wyglądał nasz wieczór. Nie powiem, fajnie było. Okazało się też że Camille nie jest taką grzeczną dziewczynką na jaką wygląda, ale potrafi też się nieźle zabawić. Na moje nieszczęście alkohol w żadnym poziomie na mnie nie działa, mam o to taki żal. Przynajmniej przez te lata nauczyłam się jak się dobrze bawić. Mówiąc dokładniej Damon mnie nauczył. Ja go nauczyłam jak żyć a on mnie jak się bawić hehe. Coś za coś. Wracając, to ogólnie Cami zaproponowała mi, żebym zamieszkała u niej. Najpierw nie byłam przekonana za tym pomysłem, ale nie chciałam też mieszkać z Marcelem, uwierzcie, z niego jest prankster do siedmiu boleści. Ostatecznie uznałam, że niech będzie, poznam ją też od strony codziennego życia. Mówiąc szczerze, nie ufam jej. Nie jeszcze. Mi nie wystarczy, że ktoś mi powie, że można komuś zaufać, bo to nie sprawi, że mu od razu zaufam, bo to nie ja, tylko on temu komuś ufa. Wiem, wiem, wiem może trochę głupie, ale tyle co ja przeżyłam i jakich ludzi spotkałam w swoim życiu nauczyło mnie, żeby nikomu za szybko nie ufać i nie przywiązywać się. No ale jednak znalazły się takie przypadki, dla których zrobiłam wyjątek. Już zupełnie wracając do teraźniejszości, to chyba Cami zapomniała gdzie mieszka, bo właśnie błądzimy po Nowym Orleanie. Na szczęście, że jest jeszcze Marcel, który pomału zaczyna trzeźwieć, więc za niedługo to on nas zaprowadzi do jej mieszkania.

-MEL! Jesteś tu!? Ziemia do Mel! Ziemia do Mel!-Marcel zaczął machac mi ręką przed oczami. Aj, chyba znowu się wyłączyłam. Spojrzałam na niego, a potem na Cami-chwila, gdzie jest Cami!? Usłyszałam jakieś jęki. Spojrzałam za siebie na ziemię.

-Co do-?

-Camille nam padła.-oświecił mnie Mars.

-Co ty nie powiesz Marcel.-popatrzyłam na niego z politowaniem.-Dobra, bierz ją i prowadź do mieszkania.

-Czemu ja!?

-No bo chyba nie ja?

-Ale ty jesteś silniejsza!

-Ciebie chyba coś boli.-najebany Marcel=wkurwiający Marcel.-dobra! Jak tak chcesz się bawić, to ja spadam!

-Pff, oboje wiemy, że nie wyjedziesz.-powiedział pewny siebie Mars. To się chłopak zdziwi.

-Ostatnim razem też tak mówiłeś.-nagle się obudził i już nic nie mówił, tylko wziął Cami na ręce, w stylu panny młodej i zaczął iść tam skąd przed chwilą przyszliśmy. Popatrzyłam na niego pytająco. Marcel tylko uśmiechnął się i zaczął iść przed siebie. Dogoniłam go i teraz szliśmy ramie w ramię.

-Więc, gdzie się podziewałaś przez te lata?-zagadnął Marcel.

-Tu i tam, jak najdalej od sam wiesz kogo.

𝓐𝓵𝔀𝓪𝔂𝓼 𝓐𝓷𝓭 𝓕𝓸𝓻𝓮𝓿𝓮𝓻 | Klaus Mikaelson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz