•35.Nie jest dobrze•

1.5K 83 70
                                    


*Z GÓRY PRZEPRASZAM(ಥ ͜ʖಥ)*

Gdyby ktoś miał się mnie teraz zapytać czy jestem gotowa na ten wieczór, to prawdopodobnie skończyłby dwa metry pod ziemią wąchając kwiatki od spodu. Dokładnie w takim byłam humorze. Mówiąc szczerze, sama wolałabym być tą osobą ale przecież nie mogę sama wykopać sobie grobu a potem go zasypać, postawić jakiś ołtarzyk, czy coś w ten deseń. Chociaż...? Może i bym dała radę to zrobić, w końcu nic nie jest niemożliwe ale... To by było żałosne i nie w moim stylu. Ja głównie działam według ściśle określonego planu, który za każdym razem jest taki sam i za każdym razem się sprawdza. Składa się on z kilku prostych zasad:

1) improwizacja.
Z doświadczenia wiem, że zwykle to co dokładnie jest zaplanowane nie wypala. Natomiast działając pod wpływem chwili nie można nic zepsuć. Każdy ruch będzie przemyślany na bieżąco, dzięki czemu uniknie się możliwych wpadek, jakie mogłyby wystąpić w przypadku zaplanowanego działania. Plus, kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.

2) wchodzę i wychodzę
Bardzo ważne. Trzeba wejść i wyjść. Wejść tak, aby nikt nie zauważył, a wyjść tak, żeby wszyscy patrzyli i pytali się 'jakim cudem ona się tu znalazła?'/'kim ona jest?'

3) robić swoje.
Również bardzo ważny punkt. Nie można dać się rozprosić jakimś postronnym obiektom. Ważny jest cel działania i dążenie do jego osiągnięcia. Trzeba trzymać się określonego działania i nie dać się od niego odciągnąć. W takiej chwili ten cel jest najważniejszy. Nie przyjmuje porażek.

4) działać profesjonalne.
Tak. Trzeba chociaż spróbować. Jak już coś się robi to powinno się do tego podejść na poważnie i z rozsądkiem. Nie dać się zmylić i potrafić zmanipulować lub unieszkodliwić możliwe przeszkody. I zrobić to w taki sposób, by nikt nawet się nie skapnął a samemu wyjść z podniesioną dumnie głową jak gdyby nigdy nic.

5) żadnych śladów
Co to za profesjonalne działanie, gdyby zostawić po sobie coś co łatwo mogłoby do nas doprowadzić. Dyskretności nigdy za wiele. W razie pozostawienia jakiegokolwiek śladu po swojej obecności wszystko poszło by na marne. No bo, ludzie jednak nie są tacy głupi i na podstawie zwykłego włosa mogą nagle zrobić z buta wjeżdżam i wtedy wszystko szlag strzeli.

No i ostatnia, najważniejsza. Bo to ona określa jakie działanie należy podjąć w przypadku bycia w czarnej dupie.

6)w razie porażki: patrz punkt 1.

I wiecie co? W tym momencie nawet te zasady mi nie pomogą. Zwykle takie działanie sprawiało zamierzony efekt. Miałam określony cel i wszystkie działania były skierowane w jego kierunku. A teraz? Teraz sama nie wiem jaki jest cel. Trudno to określić. Czy celem jest nie dać się zabić przez Mikaelsonów? A może ułożyć z nimi sprawy? Pozbyć się ich?
Zwykle wiedziałam czego mogę się spodziewać i byłam w miarę przygotowana na każdą ewentualność. Jednak teraz jest to jedną wielką niewiadomą. Kompletnie nie wiem czego oczekiwać, na co mam uważać, a czego wręcz nie spuszczać z oka. Niewiadomo też jak rozwinie się sytuacja.

Ogólnie plan był względnie prosty. Jako, że zaproszenie dostali tylko nieliczni z nas to wszyscy nie mogli brać w nim udziału. Może to i dobrze. Co za dużo to nie zdrowo, nie?
Wracając, na bal miał wybrać się Damon, a ja miałam być jego partnerką, Stefan z Eleną no i Matt z, o zgrozo, Rebecom i najlepsze na koniec, uwaga werble, Caroline z Niklausem.
Każdy z nas miał dokładnie obserwować każdego z Mikaelsonów. W końcu nie do końca wiemy co planują i czy to wszystko to nie jest jedna wielka zasadzka.
Więc podczas pierwszej godziny mieliśmy ustalić czy wydaje nam się coś podejrzane. W takim wypadku musielibyśmy podjąć szybkie kroki, by zniweczyć ich działania, które miałyby wyjść nam na złe. A raczej tamta piątka miała, bo ja miałam być takim asem w rękawie.
Natomiast gdyby wszystko byłoby spoko mieliśmy po prostu się dobrze bawić, ale jednak być czujnym i czekać do końca tego przedstawienia. W takim obrocie spraw po prostu poczekalibyśmy do samego the endu i wtedy pogawędkowali sobie z pierwotnymi, oczywiście z moim udziałem. Właściwie to ja miałabym z nimi wtedy rozmawiać. Dlatego w duchu modliłam się, aby jednak coś knuli i wyszło to na jaw już w pierwszej godzinie, żebym nie musiała się tak długo stresować i tylko czekać na ten moment, w którym będę musiała wyjść z ukrycia i im wszystko powiedzieć.
W każdej możliwej opcji moje spotkanie z nimi było nieuniknione. Jednak w jednej miało być w przyjemniejszych warunkach, a w drugiej wręcz przeciwnie.

𝓐𝓵𝔀𝓪𝔂𝓼 𝓐𝓷𝓭 𝓕𝓸𝓻𝓮𝓿𝓮𝓻 | Klaus Mikaelson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz