•37.Niespodzianka?•

1.9K 104 59
                                    

Wiedzieliście, że każda gwiazda na nocnym niebie ma swoją własną nazwę i należy do pewnej grupy gwiazd, które zaś tworzą gwiazdozbiory? Na przykład taki Wielki Wóz, w jego skład wchodzi siedem gwiazd: Dubhe, Merak, Phecda, Megrez, Alioth, Mizar i Alkaid. Wiedzieliście, że są to  najjaśniejsze gwiazdy gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy? Niesamowite, prawda? Muszę przyznać, że sto razy bardziej wolałabym się skupić na podziwianiu tych gwiazd, jednak tym razem muszę odnaleźć inne gwiazdy, o nazwach : Stefan, Damon, Elena, Bonnie, Abby, Elijah, Klaus, Kol i Rebekah, które zaś należą do gwiazdozbioru totalnych idiotów.
Muszę przyznać, że dzisiejszej nocy gwiazdy na prawdę dają o sobie znać, miałam okazję je podziwiać podczas mojej przebieżki przez las w poszukiwaniu tych kretynów.
Krótko streszczając co wydarzyło się w przeciągu ostatnich trzech dni : Elijah jakimś cudem odkrył plan Esther, ten o zabiciu ich wszystkich za pomocą poświęcenia się syneczka mamusi Finna, więc wymyślił jakże świetny i niezawodny plan, sprzymierzając się z resztą kochanej rodzinki, i porywając Elenę i grożąc zabicia jej byle zmusić Damona i Stefana, żeby im pomogli zniweczyć plany Esther, której z jakiegoś popierdolonego powodu pomaga Bonnie i jej matka Abby. A aktualnie gdzieś w lesie odprawiają swoje wodoo buduu i wszyscy popędzili tam popatrzeć i pewnie pozabijać się nawzajem. Tak oto skończyłam teraz w lesie biegnąc na złamanie karku byle tylko spróbować uratować sytuację, która na prawdę jest do dupy.
Zapytacie natomiast pewnie dlaczego nic nie zrobiłam aby temu wszystkiemu zapobiec. Otóż to jest długa i jakże urzekająca historia. Nie no, żart. Zaraz po zebraniu u Salvatorów dostałam wiadomość od Marcela, że pilnie potrzebuje mojej pomocy i jest to na prawdę sprawa życia i śmierci, więc nie myśląc długo poleciałam mu z pomocą. Nie zamierzam tłumaczyć po co mu byłam potrzebna, bo to i tak nie miałoby sensu i byłaby to kompletna strata czasu, dlatego powiem tyle, że jakieś plus minus dwie godziny temu dostałam wiadomość od Damona, który łaskawie raczył mnie powiadomić o wydarzeniach, które miały miejsce w Mistic Falls. Dlatego postanowiłam użyć mojej umiejętności teleportacji, oczywiście nie mogłam aportować się od razu na miejsce, tylko po kilkadziesiąt kilometrów, i tak oto po już nie wiem której z rzędu teleportacji trafiłam do lasu, wyczerpana jak nigdy ale jednak biegnę dalej, bo wiem, że są gdzieś niedaleko. Przynajmniej mam taką nadzieję, bo jak okaże się, że biegnę w złą stronę to będzie trochę przypał.
Muszę przyznać, że nie mam konkretnego planu co począć jak już ich znajdę, a przyznam, że w tej chwili owy by się przydał. Chyba jednak będzie trzeba zastosować improwizacje, w końcu, czy coś może pójść nie tak?

Po niecałych dwóch minutach sprintu moje wyostrzone zmysły wyczuły obecność ludzi, grupy ludzi. Nie trzeba było zastanawiać się dwa razy, żeby wiedzieć, że to moje kochane gwiazdy.

Stanęłam w odległości około dziesięciu metrów za drzewem, by na spokojnie ocenić sytuację.

Okej, więc Esther wraz z Finnem stoją w okręgu, który blokuje do nich dostęp dla wampirów. Wokół stoi całe rodzeństwo Mikaelsonów i bracia Salvatore, mogę jednak wyczuć obecność jeszcze dwóch wiedźm, czyli Bonnie i Abby też gdzieś tu są i wzmacniają zaklęcie i możliwe, że to one stworzyły tarczę. Słyszę, że jeden przekrzykuje drugiego.

No to pięknie. Jestem za słaba, by spróbować przerwać tarczę, czuje, że lada chwila mogę zemdleć z wyczerpania. Myśl, myśl, co by tu, nie mam za wielu opcji, jeśli stanę do walki prawdopodobnie przegram, jestem zbyt wykończona, ale, chwila, ale oni tego nie wiedzą, samo moje ujawnienie pewnie wszystkich zdezorientuje, dzięki czemu Damon i Stefan będą mieli więcej czasu, by coś wykombinować. Jeśli jednak to się nie uda to Mikaelsonowie zginą. Jeśli zaraz czegoś nie zrobię to i tak wszyscy zginą, więc pora zrobić wejście smoka, żeby nie dać po sobie znać, że jestem na wyczerpaniu sił.

Dlatego w kolejnej sekundzie pojawiłam się jakieś półtora metra nad ziemią i opadłam z gracją godną superbohatera na kolana z głową w dół, centralnie przed Esther i Finnem, za mną natomiast znajdowali się Mikaelsonowie a po drugiej stronie tarczy, czyli za Esther Damon i Stefan.
Wszystko wokół umilkło, dosłownie jakby czas się zatrzymał, można było tylko usłyszeć ciche westchnienia zdziwienia i komentarze typu "co jest", "co za jedna", "co do kurwy".
Wzięłam wdech i wydech, by jakoś unormować oddech, i uśmiechnęłam się chytrze.

𝓐𝓵𝔀𝓪𝔂𝓼 𝓐𝓷𝓭 𝓕𝓸𝓻𝓮𝓿𝓮𝓻 | Klaus Mikaelson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz