•31.Kiedy ma być ten bal?•

1.2K 59 4
                                    

Siedząc tak sobie właśnie, bo stać bym nie dała rady po tym co usłyszałam, w życiu nie pomyślałabym, że mieli taką, jakby to nazwać, przygodę? Z Mikaelsonami. Nie dziwię się wcale ich niechęci do pierwotnych. Tyle przez nich wycierpieli. Przypominając sobie tak stare czasy kiedy jeszcze z nimi mieszkałam to ciężko sobie wyobrazić jak bardzo się zmienili. Wcześniej tylko słyszałam pogłoski a teraz znając autentyczną historię z nimi to po prostu ciężko mi pomyśleć, że te same osoby, z którymi bawiło się w głupie gry, robiło żarty, mieszkało no po prostu robiło wszystko! A teraz są zupełnie inni. Rodzeństwo Mikaelsonów, których znałam i kochałam umarło w momencie, gdy Esther przemieniła ich w wampiry. To boli. Nie sądziłam, że aż tak będę to przeżywać. Oczywiście wiedziałam dużo ile to oni złego nie zrobili ale wtedy puszczałam to mimo uszu a teraz wiedząc, że to co słyszę jest prawdą a osoby, o których jest opowieść są w tym samym mieście co ja to po prostu szlag mnie trafia.

- Melanie? - słysząc czyiś głos obudziłam się z natłoku myśli i marszcząc brwi spojrzałam na jego źródło. Przede mną siedziała cała ekipa wariatów z wyczekiwaniem, aż coś powiem. Przeleciałam po całym pomieszczeniu, w którym się znajdowaliśmy spanikowanym wzrokiem ale szybko się ogarnęłam i odchrząkając poprawiłam moją pozycję na jednym z foteli w salonie.

- Em, cóż, doprawdy ciekawa historia. - skomentowałam, starając się aby nie było widać jak wielki szok to na mnie wyparło. Postanowiłam przyjąć rolę pewnej siebie, zdecydowanej dziewczyny, która wie co usłyszała i nic sobie z tego nie robi, bo jest jebaną profesjonalistką i nie okazuje większych uczuć.
Widziałam spojrzenie Damona, który patrzył na mnie z powątpieniem i współczuciem. Inni tego nie rozumieli. Nigdy by nie zrozumieli.

- Czy na pewno wszystko dobrze? Wyglądałaś jakbyś właśnie się dowiedziała, że jesteś adoptowana. - zapytała niepewnie Elena, a gdy na nią spojrzałam znowu przypomniała mi się Tatia a co za tym idzie Mikaelsonowie.
Wyciągnęłam głośno powietrze.

- Ja... - zaczęłam z zawachaniem - po prostu nie spodziewałam się tego. Macie chyba talent do pakowania się w kłopoty. - dodałam i lekko się zaśmiałam, trochę sztywno ale cóż. Elena się nieśmiało uśmiechnęła i już siedziała cicho.

- Dobra, to teraz przejdźmy do aktualności, bo dalej nie wiemy co robić. - powiedziała nagle Bonnie a ja spojrzałam na nią i wypaliłam bez namysłu :

- To to jeszcze nie koniec? - zapytałam z żalem. Już nie chce słyszeć nic co ma związek z Mikaelsonami. Chociaż wiem, że będą jedyną rzeczą, która będzie mi zaprzątać głowę przez najbliższe godziny.

- Słuchaj. Powiem to prosto z mostu, bo widzę jak to przeżywasz. Więc ostatnio niektórzy z nas dostali zaproszenie od Mikaelsonów na jakiś bal, który organizują w swojej posiadłości. - krótko, zwięźle i na temat. Pięknie. Patrzyłam na Damona z szokiem wymalowanym na mojej twarzy. Zaprosili ich na bal? Pojebani. Po tym wszystkim? Rany.

- Że c-co? - wyjąkałam w końcu nadal będąc zdziwioną tą informacją.

- Właśnie nie wiemy. To może być jakaś zasadzka, czy coś. Musimy wymyślić co mamy z tym zrobić. - powiedział Alaric, który do tej pory siedział cały czas cicho. - Pomyślałem, że skoro ty tu jesteś, a dobrze znałaś się z Mikaelsonami to może uda ci się jakoś ich ogarnąć i może wypędzić z Mistic Falls, bo, no nie oszukujmy się ale jak narazie przynoszą same problemy.

- Słucham? Ty chyba czegoś tu nie rozumiesz. - powiedziałam oburzona i wstałam z fotela. Czy ja dobrze rozumiem i oni chcą mnie wykorzystać, by pozbyć się pierwotnych z miasta? - Nie pamiętasz co wam opowiadałam? Nie widziałam się z nimi ponad 1000 lat. 1000 pierdolonych lat! Myślisz, że to jest takie hop siup pójść do nich i pokazać im, że hej! Jednak żyje i wiecie co? Fajnie by było gdybyście się stąd wynieśli, bo niektórzy was tu nie chcą a skoro byłam waszą przyjaciółką to moglibyście zrobić mi przysługę! - wykrzyknęłam drwiąco, energicznie machając rękami na wszystkie strony świata. Przecież to jest jakiś absurd.

- Myślałem, że skoro już tu jesteś i chcesz nam pomóc to dałabyś radę to zrobić. - odrzekł już mniej pewnie a ja zmarszczyłam gniewnie brwi i pewnie gdyby mój wzrok mógł zabijać, to Saltzman już dawno wąchał by kwiatki od spodu.

- To źle myślałeś. - warknęłam mierząc mężczyznę przenikliwym wzrokiem. Atmosfera w pomieszczeniu stała się teraz tak gęsta, że normalnie można by było ciąć ją nożem.

- Dobra, rozumiemy. To nie jest dla ciebie łatwe, więc po prostu pójdźmy na kompromis i znajdźmy inne rozwiązanie. - odezwał się Stefan a ja posłałam mu wdzięczne spojrzenie, że chociaż on tu po ludzku myśli.

- Nie ukrywam, że to co zaproponował Alaric, to by było najprostsze wyjście ale na pewno jest coś innego co możemy zrobić. - skomentował Damon. Westchnęłam. Wiem, że ma rację ale nie jest to takie proste. Na pewno jest inne wyjście.

- Chwila, bo czegoś tu nie rozumiem - odezwałam się wracając na poprzednie miejsce, siadając i zakładając nogę na nogę. - wy chcecie się ich pozbyć, czy znaleźć jakieś porozumienie i żyć z nimi w zgodzie? - zapytałam, bo na prawdę nie rozumiem tu tej jednej rzeczy.

- Znaleźć porozumienie? Z NimI? Proszę cię. - zaśmiała się drwiąco Caroline. Posłałam jej wkurzone spojrzenie.

- A czemu nie? Z każdym da się dogadać. - mruknęłam pod nosem zirytowana jej nastawieniem.

- Wierz mi Melanie, nie wiem jacy byli kiedy ty ich znałaś, ale musisz zrozumieć, że to nie są już te same osoby. Tamtych Mikaelsonów już nie ma. - powiedziała dobitnie Elena z żalem w głosie i współczuciem w oczach.
Słysząc to od kogoś innego, to tak, inaczej. Jeszcze ciężej mi w to uwierzyć. A najgorsze jest to, że ma rację. Jednak ja nadal głupio wierzę, że to nadal ci sami mieszkańcy z wioski, z którymi niegdyś mieszkałam.
Westchnęłam smutno.

- Doskonale zdaje sobie z tego sprawę. - powiedziałam cicho i niepewnie, jakbym nie do końca była przekonana do moich słów. W sumie tak było. Chyba nadal znam ich jako tamtych ludzi. - Nie miałam jeszcze okazji ich poznać. Od nowa. Nie wiem jacy teraz są, jedynie znam ich z różnych plotek. - powiedziałam już śmielej i spojrzałam na wszystkich. - Ale wierzcie mi lub nie ale zawsze można się dogadać, wystarczy tylko chcieć i podejść do tego od dobrej strony. A raczej wydaje mi się, że bardziej opłacalne było by mieć w nich sojuszników a nie wrogów. Mam rację? - doskonale wiedziałam, że ją mam.
Widziałam, że się nad tym głęboko zastanawiają. Spojrzeli po sobie a potem z powrotem na mnie. Uśmiechnęłam się chytrze jak to miałam w zwyczaju.
Później będę żałować moich decyzji. Alaric miał rację. Obiecałam im pomóc i dotrzymam tej obietnicy pomimo wszystko.

- Więc, co proponujesz? - zapytał Matt a reszta patrzyła na mnie z wyczekiwaniem. Mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
Muszę w końcu ogarnąć dupę. Jestem gotowa zrobić tyle ile mogę byle tylko osiągnąć cel.

- Kiedy ma być ten bal? 

*Cześć wszystkim! Od razu na wstępie życzę wam wesołych świąt i w ogóle zdrówka i tak dalej.^^
Sorki za błędy i wgl.
Do następnego cześć!👋*

𝓐𝓵𝔀𝓪𝔂𝓼 𝓐𝓷𝓭 𝓕𝓸𝓻𝓮𝓿𝓮𝓻 | Klaus Mikaelson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz