*❗PRZED PRZECZYTANIEM ROZDZIAŁU ❗
proszę, jeżeli ktoś jest ciekawy tego opowiadania, poświęcić chwilę i przeczytać wiadomość na końcu rozdziału, gdyż jest dosyć istotna, oczywiście dla zainteresowanych.
No, a teraz zapraszam do świata Melanie Jefferson, miłego czytania, widzimy się na końcu!*- Dobra, to, co chcecie wiedzieć? - spytałam niepewnie, gdy dotarliśmy do posiadłości Mikaelsonów. Wcześniej doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie pogadać na spokojnie ("spokojnie") w jakimś przytulnym i cichym miejscu, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Wiadomo, mogliśmy po prostu wywalić brygadę zagadek z ich chałupy i tam się ugościć, nie byłby to najmniejszy problem, jednak uznaliśmy, że tutaj będziemy mieli więcej prywatności. Moim skromnym zdaniem mieli na myśli brak świadków ewentualnej zbrodni, gdy prawda w końcu wyjdzie na jaw.
Muszę wyrazić moje zdziwienie, gdy podczas tej krótkiej podróży tutaj, udało nam się nawiązać cywilizowaną rozmowę. Nawet się śmialiśmy. Przez moment było wręcz tak jak dawniej. Jedynie Klaus był cały czas okropnie cicho. Nie twierdzę, że spodziewałam się nagle jakiejś reakcji z jego strony, czy choćby zwrócenia na mnie jakiejkolwiek uwagi, ale miałam nadzieję, że jak trochę ochłonie, to uda się załagodzić to napięcie między nami. No cóż, nadzieja matką głupich.
Pomijając jednak ten drobny szczegół, gdyby nie przybycie do celu, to zupełnie zapomniała bym co za chwilę miało nadejść.
I teraz stojąc w salonie (bardzo dużym i luksusowym wręcz), czułam jak wszelkie plusy, które zdobyłam podczas tych kilku chwil miały się wyzerować, a nawet zredukować do minusów.
Przecież jak usłyszą te głupoty to mnie znienawidzą.
Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz.
Zamknij się, nie teraz.
- Co chcemy wiedzieć? - zapytał Kol z niedowierzającym wyrazem twarzy. - Co chcemy wiedzieć? Hm, no nie wiem, może, czekaj, niech ino się zastanowię, może, no wiesz, jakim pieprzonym cudem żyjesz!?
Skręciłam się lekko słysząc oskarżycielski ton jego głosu. Chyba zaczyna tracić cierpliwość. Co mu się z resztą dziwić.
Milczałam przez moment, patrząc pomału na każdego z nich. Wszyscy mieli wyczekujący wyraz twarzy.
Westchnęłam.
Here goes nothing.
- Może usiądźmy, bo to będzie długa historia.
*18 oh i ah-ów, 27 oburzeń i 49 minut zupełnej ciszy później. *
-... Dlatego w tym momencie uznałam, i teraz już wiem, że to głupie, na prawdę - zaczęłam nerwowo tłumaczyć, dochodząc do końca mojej historii. Przysięgam, że po tym będę musiała umówić się do psychologa, to wydarzenie pozostawi po sobie traumę na kilka kolejnych lat. - cóż, ja-
- Uznałaś, że lepiej będzie, jeśli uznamy, że umarłaś. - dokończyła cicho Rebeka. Spojrzałam w dół, palący wstyd nie pozwalał mi im spojrzeć w twarz. O, jaki ładny dywan.
- Tak... - mruknęłam pod nosem.
Zapadła cisza. Była tak ogłuszająca, że aż nie do wytrzymania. Uniosłam niepewnie wzrok. Mikaelsonowie wyglądali jakby byli pochłonięci w swoich myślach. Pewnie każde z nich próbowała przyjąć sobie do wiadomości nowe informacje. Sporo tego, więc nie dziwię się, że minęło kilka minut zanim któreś z nich dało jakąś reakcję. Niestety stało się to, czego się obawiałam.
Klaus gwałtownie wstał. Automatycznie również wstałam. Spojrzał na mnie z nienawiścią i żalem. Spojrzałam na niego z desperacją, by nie robił tego, co pewnie chciał. Już otwierałam usta, by jakoś go uspokoić, gdy po prostu odwrócił się i wyszedł. Przez moment stałam w pełnym osłupieniu, nie do końca ogarniając, co się właśnie odjebało, ale jak szybko ogłupienie przyszło, tak odeszło.
CZYTASZ
𝓐𝓵𝔀𝓪𝔂𝓼 𝓐𝓷𝓭 𝓕𝓸𝓻𝓮𝓿𝓮𝓻 | Klaus Mikaelson
أدب الهواة❝𝐇𝐞'𝐬 𝐦𝐲 𝐰𝐨𝐥𝐟, 𝐦𝐲 𝐰𝐢𝐥𝐝 𝐚𝐧𝐝 𝐟𝐫𝐞𝐞. 𝐒𝐨𝐦𝐞 𝐧𝐢𝐠𝐡𝐭𝐬 𝐦𝐲 𝐡𝐞𝐚𝐫𝐭, 𝐒𝐨𝐦𝐞 𝐧𝐢𝐠𝐡𝐭𝐬 𝐭𝐡𝐞 𝐤𝐞𝐲. 𝐈'𝐦 𝐡𝐢𝐬 𝐟𝐮𝐥𝐥 𝐦𝐨𝐨𝐧, 𝐡𝐢𝐬 𝐰𝐢𝐜𝐤𝐞𝐝 𝐚𝐧𝐝 𝐛𝐥𝐢𝐬𝐬. 𝐒𝐨𝐦𝐞 𝐧𝐢𝐠𝐡𝐭𝐬 𝐡𝐢𝐬 𝐬𝐞𝐝𝐮𝐜𝐭𝐢𝐨𝐧...