•24.Melanie, czyń honory•

1.6K 68 4
                                    

Spojrzeliśmy z Damonem w stronę, z której dochodził głos. Chociaż ja nie musiałam patrzeć, by rozpoznać osobę, do której on należy.

-Um, czemu drzwi wyglądają na jeszcze bardziej rozwalone niż wcześ- -urwał gdy wszedł do salonu widząc mnie.

-Kwiatuszek! No cześć.-przywitałam się z młodszym Salvatore i uśmiechnęłam niewinnie.

-I wszystko jasne.-skomentował cicho, chociaż i tak go słyszałam, i przetarł wolna dłonią twarz z zażenowania, drugą trzymał jakąś siatkę.-Co te drzwi ci zrobiły, że je tak maltretujesz?

-No właśnie!-krzyknął Damon, wystrzeliwując ręce do góry, ale gdy zobaczył mój wzrok to szybko je opuścił i siedział cicho.

-Drzwi nic ale stały mi na drodze do tego, który coś zrobił.-odpowiedziałam posyłając Damonowi znaczące spojrzenie. Niby se już to wyjaśniliśmy ale dalej mam uraz o to. Znając mnie, to pewnie jeszcze długo będę mu dokuczać, aż mi przejdzie. Więc niech się szykuje na niezaciekawe dni. Chłopak w odpowiedzi na moją uwagę jedynie odwrócił wzrok i mruknął coś pod nosem. Natomiast Stefan przeskakiwał wzrokiem raz na mnie, raz na swojego brata. Ostatecznie wzruszył ramionami i powiedział, że nie wnika w nasze problemy i poszedł rozpakować, wnioskując po siatce, zakupy. Odprowadziłam go wzrokiem i spojrzałam znowu na Damona, który patrzył gdzieś na ściane. Zmarszczyłam brwi. Rzadko kiedy siedział tak cicho. Zwykle nie wytrzymywał od rzucenia jakiegoś komentarza z dupy. Najwyraźniej na prawdę czuje się skrępowany tą sytuacją. Nie chciałam żeby to tak wyglądało. Przyjeżdżając tutaj, tak właściwie, nie spodziewałam się spotkać tu kogokolwiek znajomego. Fakt, była duża możliwość, że ktoś z moich "przyjaciół" tu będzie. Brałam to pod uwagę ale jednak nie sądziłam, że serio ktoś tu będzie. A zwłaszcza Damon. Mikaelsonów mogłam poznać po bransoletce. Zupełnie o niej zapomniałam. Automatyczne przeniosłam wzrok na lewą rękę, na której ją mam. Czerwona. Czyli to już pewne, że oni gdzieś tu są. Westchnęłam, zamknęłam oczy i przechyliła głowę do tyłu, wygodnie układając się na kanapie. Na prawdę boję się spotkania z nimi. Nie wiem jak mam się zachować kiedy ich spotkam. Jest też cień szansy, że mnie nie poznają. Jednak prędzej, czy później odkryli by prawdę. Co będzie jak ją odkryją? Wiem, że zastanawiałam się nad tym już tysiące razy ale nie mogę wyrzucić tej myśli z głowy.

-Myślisz o nich, prawda?-usłyszałam i ocknęłam się, patrząc na osobę, która przerwała mi rozmyślanie. Damon już nie siedział tak sztywno. Przypatrywał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zamknęłam spowrotem oczy, przecierając sobie dłońmi twarz. Moje spojrzenie wystarczyło, żeby zrozumiał odpowiedz. Usłyszałam jak wzdycha. Po chwili już siedział koło mnie. Spojrzałam na niego kątem oka i wróciłam do poprzedniej pozycji.

-Wiesz, że nadal jestem na ciebie zła i niezamierzam jak narazie słuchać twoich mądrości życiowych, które zapewne chciałeś właśnie wygłosić.-skomentowałam i uchyliłam jedno oko, żeby zobaczyć reakcje chłopaka.

-Mel...nie chce być z tobą skłócony. Możemy zapomnieć o tej głupiej sytuacji i być na normalnych warunkach?-zapytał patrząc mi w oko, a raczej oczy, bo podczas jego wypowiedzi obróciłam głowę w jego stronę. Nie musiałam się długo zastanawiać nad odpowiedzią. Nigdy nie potrafiłam się z nim kłócić za długo. Owszem zawsze potem sobie docinamy na każdym możliwym kroku, a raczej ja jemu ale nie robimy tego wtedy z złości. Z resztą ten jego wzrok. No ludzie! Facio jest przystojny, nie okłamujmy się, a robiąc jeszcze takie słodkie oczka, to ciężko się długo gniewać. Westchnęłam.

-Jak ja cię nienawidzę..

-Też cię kocham!-krzyknął wesoło i przyciągnął mnie to przytulasa. W pierwszej chwili czułam się dziwnie ale po sekundzie odwzajemniłam gest.- No, to teraz co?

𝓐𝓵𝔀𝓪𝔂𝓼 𝓐𝓷𝓭 𝓕𝓸𝓻𝓮𝓿𝓮𝓻 | Klaus Mikaelson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz