29.Nikt nie przychodził mi z pomocą....

43.4K 1.5K 39
                                    

Hej!

Dziękuję za wszystkie głosy i komentarze pod ostatnim rozdziałem!

Dostałam kilka wiadomości, czy to już koniec "Jedno słowo", a więc moja odpowiedź brzmi nie, choć nie ukrywam, że jeszcze około 5 rodziałów i będzie KONIEC.

Liczę na wasze opinie ;)

PS. Rozdział pisany na telefonie, więc z góry przepraszam za błędy!

Pozdrawiam, Anastazjaa :D

------------------------------------------------------------------
Pakowałam właśnie swoje ubrania do walizki, Oliver chciał, żebym jeszcze dzisiaj się do niego wprowadziła, mimo że mieliśmy zrobić to jutro. Nie chciałam się z nim kłócić, bo już był dosyć zdenerwowany, chociaż ja inna nie byłam, wkurzało mnie to, że nic mi nie mówi, mimo że nalegam. Żyłam w niewiedzy, a dla mnie to najgorsze.

- Nadal się na mnie gniewasz? - Pojawił się przy mnie nie wiadomo skąd, pomagając dosunąć walizkę. Nie odpowiedziałam.

- Cholera... Czym mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie - rzekł zfrustrowany, przeczesując swoje i tak już potargane włosy.

- Ale ja tak nie mogę, rozumiesz? Nienawidzę tajemnic. Ojciec też mi nic więcej nie chciał powiedzieć, usłyszałam tę samą wersję, co od ciebie! - Podniosłam głos i opadłam cała z sił na łóżko, łapiąc się za głowę. Mam dość!

- Ana... - Zaczął gładzić mnie po głowie swoją ręką, którą szybko strzepnęłam. - Kurwa, Ana, zrozum też mnie, nie mogę... - Uciełam szybko, bo wiedziałam jaka będzie końcówka.

- Nie. Nie chcę tego słuchać. Dzisiaj cały czas zastanawiałam się, o co chodzi. Ciągłe telefony, po których chodzisz wściekły i udręczony. Ojca też pytałam. Nikt nic nie mówi, to mnie wykańcza. -Mówiąc końcówkę zdania, głos mi się załamał, a łzy powoli spływały mi po policzkach. To nie były łzy smutku lecz łzy bezradności, żalu. Ostatnio stałam się strasznie rozdrażniona.

- Skarbie, nie płacz. Cholera, nie chciałem, żebyś cierpiała. - Usiadł obok mnie i posadził sobie na kolanach. Od razu wtuliłam się w jego zagłębienie szyi. Kochałam jego zapach. Zapach mięty i jego perfum. Czarna koszulka stawała się stopniowo mokra. Gładził mnie po plecach i włosach. - Nie płacz, nie zniosę tego. - Odchylił moją głowę i złapał palcami mój podbródek tak, żebym na niego spojrzała. Niebieskie oczy były przepełnione uczuciem. - Kotek, ja martwię się o ciebie. Ostatnio dostałem... - Zawiesił się na chwilę. Denerwował się. To było widać po jego zachowaniu. Cały się spiął. Westchnął głośno. - Dostałem twoje zdjęcia.

- Ale jak to? - spytałam z niedowierzaniem. Natychmiast przeszły mnie dreszcze, a moment potem byłam cała sparaliżowana tym faktem.

- Ktoś cię obserwował. Mówiłem, że oni nie grają fair. Zrobią wszystko, żebyśmy odpuścili sobie ten przetarg, ale jak to zrobimy, to będzie się ciągnęło za nami. Dlatego się martwię. O ciebie.

- Rozumiem. Ale obiecaj mi, że jak coś będziesz wiedział, to mi powiesz. Może to być jakiś szczegół. Nie chcę być w niewiedzy. Obiecasz?

- Obiecuję. Powiem ci to, co będę mógł. W porządku? - Kiwnęłam głową na znak zgody. - A teraz się zbierajmy. - Wstałam niechętnie z jego kolan i dokończyłam pakowanie. Zakluczyłam drzwi i wyszliśmy z mojego mieszkania, kierując się do samochodu . Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu.

- Zrobiłem ci miejsce w garderobie - powiedział, idąc do sypialni.

- Skąd wiedziałeś, że się zgodzę?

- Nie wiedziałem. Nawet gdybyś się nie zgodziła, to bym cię przekonał.

- Ciekawe jak? - zapytałam zadziornie, wymijając go i wchodząc do wielkiej garderoby w kształcie prostokąta. Kolory ścian były siwe z bielą i czerwienią. Na środku stała duża wysepka, która miała szuflady z obu stron. Po lewej stronie wisiały białe i te kolorowe koszule, idealnie wyprasowane, później były garnitury, na półkach leżały poukładane jeansy i koszulki, swetry. A jeszcze dalej wisiały wieszaki na bluzy, krawaty i paski. Na jednej wielkiej półce były wypastowane buty, adidasy i wiele innych. On chyba miał więcej wszystkich ciuchów niż ja.

- Chcesz się przekonać? - Poczułam ciepłe dłonie na biodrach, a na szyi muskanie jego nosem, a później ustami, które stopniowo zjeżdzały po mojej szyi, zostawiając mokrą ścieżkę. -Umiem być bardzo przekonujący. - Wychrypiał prosto do mojego ucha. Odwrócił mnie do siebie przodem i przyparł do ściany. Jego oczy stały się granatowe od pożądania.

- W takim razie przekonaj mnie, że nie popełniłam błędu - wypowiedziałam ledwie słyszalnym z podniecenia głosem. W podbrzuszu mogłam poczuć, jak boleśnie zaciskają się mięśnie. A pożądanie rosło coraz szybciej z każdym kolejnym pocałunkiem, muśnięciem na moim ciele. Uniósł mnie lekko, tak, żebym mogła opleść go nogami. Moja niebieska sukienka podwinęła się do pasa, ukazując gołe nogi i koronkową bieliznę. Złapałam go za szyję, pogłębiając pocałunek. Jego ręce czułam na pośladkach. Szliśmy w kierunku łóżka. Postawił mnie delikatnie i zaczął rozpinać moją sukienkę. Zsunął materiał z moich ramion, ukazując mnie prawie nagą. Nie mogłam się jeszcze przyzwyczaić do tego, że ktoś może mnie taką oglądać, z tymi bliznami. Kiedyś za żadne skarby świata nie pokazałabym się tak. Spuściłam leciutko głowę, łapiąc koniec czarnej koszulki Olivera. Ten, jakby czytając mi w myślach, złapał mnie za nadgarstki i zmusił, abym mu spojrzała w oczy.

- Dla mnie jesteś piękna. I nic tego nie zmieni. - Pogładził mnie po policzku i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Zaczęłam niezdarnie ściągać z niego rzeczy, pomógł mi się szybko ich pozbyć i sam po chwili stał przede mną roznegliżowany, jedynie w czarnych bokserkach. A po minucie byliśmy nadzy.

Ułożył mnie na łóżku i zawisł nade mną, całując i pieszcząc moje piersi. Byłam sfrustrowana, bawił się mną. Ten drań się mną bawił, mimo że wiedział, że długo nie wytrzymam.

- Oliver!

- Zachłanna jak zawsze. - Wypowiadając to, wszedł we mnie powoli z wielkim uśmiechem na twarzy. Zwiększał swoje tempo stopniowo, a we mnie narastał orgazm. Kilka kolejnych pchnięć i oboje zaznaliśmy spełnienia. Oddech miałam urywany i jeszcze przez chwilę nie kontaktowałam ze światem. Ciało miałam jak z waty i jeszcze się trzęsłam. Kiedy wyrwałam się z transu, Oliver przykrył nas pościelą i przyciągnął do siebie, tuląc. Oparłam głowę o jego tors.

- I jak, przekonałem cię? - spytał z szelmowskim uśmiechem. Udałam, że się zastanawiam.

- No nie wiem.... - odpowiedziałam zdecydowana. Momentalnie przygwoździł mnie do materaca. Roześmiałam się na widok jego miny. Złapałam w dłonie jego twarz i pogładziłam po zaroście.

- Przekonałeś mnie. - Uśmiechnęłam się radośnie.

- Wiesz, jak coś, mogę to powtórzyć. - Znów zaczął mnie całować. Zapowiada się długa noc...

***

- Odwiozę cię do pracy. - Oliver wparował do łazienki akurat wtedy, gdy byłam w samej bieliźnie. Nieudolnie próbował zawiązać krawat.

- Daj, pomogę ci. - Podeszłam i zaczęłam wiązać materiał na jego szyi. Spojrzenie mu pociemniało. Wiedziałam, co to oznacza. Napięcie między nami rosło, przyciągaliśmy się jak magnesy. Odeszłam od niego, bo wiedziałam, jak to się skończy. Z szafki zabrałam czarną spódniczkę przed kolano i białą koszulę na szerszych ramiączkach zdobioną koralikami na ramionach. Szybko włożyłam na siebie ubrania i zamszowe, czarne szpilki. Oliver przyglądał się każdej wykonywanej czynności.

- Ślicznie wyglądasz. Nadal żałuję, że nie przyjęłaś mojej propozycji. -Pokręcił z niedowierzaniem głową. - Przygotowałem śniadanie. Pójdę jeszcze zaparzyć kawę. - I znikł za drzwiami, pozostawiając mnie samą. Skończyłam się szykować i dołączyłam do niego.

*****

Pod kancelarią byliśmy dziesięć minut przed czasem. Umówiliśmy się, że mnie odbierze o 16:00. Akurat, gdy całowałam go na pożegnanie i już miałam wychodzić ze sportowego auta, ulicą szedł mój szef. Przyglądał się nam z zaciekawieniem.

- Paaaa. - Uśmiechnęłam się i wyszłam.

Weszłam do budynku, kierując się do windy. Spotkałam tam zadziwiająco zamyślonego Smitha.

- Dzień dobry. - Przywitałam się, wchodząc do środka metalowej puszki.

- Dzień dobry - odpowiedział wyrwany ze swoich myśli, dopiero mnie zauważając. Zlustrował mnie od góry do dołu, nieco dłużej zatrzymując się na moich piersiach. Nienawidziłam, jak ktoś to robił. Wtedy wszystko powracało, wstręt do samej siebie po tamtym wydarzeniu. Tak naprawdę przełamałam się przy Oliverze. Stałam się odważna i miałam dystans do wszystkiego. -Ładnie wyglądasz. - Uśmiechnął się bezczelnie. Nie uważałam, żeby takie zachowanie było na miejscu względem pracownika. Nie pozostało mi nic innego, jak podziękować i tę uwagę puścić mimo uszu. Dojechaliśmy na odpowiednie piętro i od razu poszłam do swojego stanowiska. Agatha i Pablo skończyli już swój staż wcześniej niż ja, więc zostałam z tym wszystkim sama. Ten dzień zaczynał się fatalnie, komputer się zawiesił i pożarł wszystko to, co już napisałam. Musiałam zacząć od nowa.

Zostałam trochę dłużej i dokończyłam pracę. Chciałam poinformować o tym Olivera, bo miał mnie odebrać, ale telefon mi się rozładował. Poszłam zanieść dokumenty do gabinetu Marka. Zapukałam i weszłam do środka.

- Proszę, skończone. - Podałam stosik dokumentów.

- Proszę, siadaj - nakazał. Wstał ze swojego miejsca i zaczął chodzić po pomieszczeniu. Krążył w tę i we wtę. Zatrzymał się i nachylił przy mnie, ocierając o moje ciało. Jego głowa była przy mojej. Oddech czułam na szyi. Był stanowczo za blisko. Próbowałam się odsunąć, ale nie pozwolił mi na to.

- Cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę - wychrypiał, wskazując na jakiś punkt w umowie. Czułam alkohol. Jest źle i to bardzo. Muszę stąd wyjść. I to szybko. Uścisk na moim ramieniu się wzmocnił, a po chwili zostałam odwrócona przodem do niego i zaatakowana. Szarpałam się, ale był za silny. Łzy zaczęły płynąć mi strumieniem. Nikt nie przychodził mi z pomocą, mimo moich krzyków

Jedno słowo / Dwa słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz