15.Dwa słowa. On żyje prawda?

25.5K 1.2K 151
                                    

BONUS Imieninowy ! ;* Tak, wiem miałam dodać 19 ale nie wytrzymałam. Od wczoraj chodził za mną ten rozdział i dziś takk na szybko udało mi się naskrobać w przerwach. Płakałam pisząc go :'( Czarnazmora, rozumiem, że już mnie szukasz ;p

Następny bd 19.

Pozdrawiam Anastazjaa ;*

Ps. Kocham Was ♡

----------------------

*Strach wymalowany na jego twarzy mówił sam za siebie, nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Ale mógł słuchać, jak zawsze mówię poważnie. Sam się o tym przekonał, nie chciał po dobroci, musi teraz za to zapłacić. A ona? Anioł. Będzie moja. Zachwycały mnie te zielone oczy wypełnione strachem, błaganiem. Już nie długo się spotkamy skarbie i już nam nie przeszkodzi nikt. Obiecuję. Twój narzeczony będzie cierpiał, tak jak ja.

Gaszę niedopałek, ostatni raz zerkając na roztrzęsioną blondynkę, która idzie za noszami do szpitala cały czas płacząc. Odpalam silnik i odjeżdżam z piskiem opon, które zwracają uwagę kilku osób, w tym jej. Wyłapuję jej spojrzenie w bocznym lusterku. Wiedziała, że to byłem ja i nie zniknę tak szybko jak jej się początkowo zdawało. Ma rację doprowadzę sprawę do końca, szybciej niż będzie tego chciała.*

Siedzę na niewygodnym krześle przy łóżku mężczyzny, którego kocham nad życie i nie mogę stracić. Przeszedł operację, kula przebiła mu płuco ale lekarze nadal nie dają mu zbyt dużych szans, ubyło za dużo krwi z organizmu. Podłączono go do kroplówek i respiratora, który oddycha za niego. Wstrząsa mną nie kontrolowany szloch. Modlę się w duchu do Boga o jego życie. O nasze wspólne życie i starość. Łzy płyną nieustannie po moich policzkach wywołując niemiłosierne pieczenie. Słyszę pikanie. Coś się dzieje. Wychodzę szybko na korytarz i rozpaczliwie wołam lekarzy. Wpadają do sali a mnie na siłę próbują wypchnąć za drzwi,.

-Proszę powiedzieć mi co się dzieje? - Żądam drżącym głosem. Młody lekarz patrzy się na monitor maszyny a później na mnie ze współczuciem.

-Siostro, proszę zabrać tę panią. - Mówi do starszej pielęgniarki a ja wiem, że jest źle. Cała sparaliżowana pozwalam się wyprowadzić. Nie dociera do mnie nic. Nie mam pojęcia co mogę uczynić, aby tylko on przeżył. Jest dla mnie całym moim życiem. Nie wyobrażam sobie jego utraty ani życia bez niego. Chcę żeby poznał swoje dziecko, chcę żeby był dumny z tego szkraba. Ze swojego dziecka. Chcę żeby wrócił i nigdy mnie już nie zostawiał. Kolejnej rozłąki nie przeżyję. Nie ważne ile będzie kosztować to moją rodzinę ale jeśli już się nie obudzi nie zamierzam zostać tutaj sama. Bez niego. Moje miejsce jest przy nim, tam gdzie on tam i ja. Nawet jako dusze. Chodzę po korytarzu, w tę i we w tę a w mojej głowie tworzą się koszmarne scenariusze. Myśli kłębią się niczym nadciągające, czarne chmury. Za ścianą słyszę krzyki i panikę. Z sali wybiega pielęgniarka, chcę podejść spytać się co się dzieje ale jak szybko wybiega tak szybko wbiega do zabiegowego i wypada niczym strzała ze strzykawką . Drzwi się zatrzaskują a ja dostaje pomału zawału. Jeśli zaraz czegoś się nie dowiem osiwieję jak jeszcze tego nie zrobiłam. Kiedy mam już wchodzić do sali drzwi się otwierają na szerz i łóżko zostaje pchane korytarzem w stronę sali operacyjnej. Kurwa ! Biegnę do doktora wyrównując z nim krok.

-Proszę powiedzieć mi co się stało! - Żądam po raz kolejny tego dnia ale z większą determinacją.

-Pański narzeczony dostał krwotoku wewnętrznego, bierzemy go na sale.- Odpowiada zdenerwowany.

-Co to oznacza? - Jąkam się.

-Duże prawdopodobieństwo, że nie przeżyje. Jego stan znacznie się pogorszył, jest bardzo słaby. Przykro mi. - Widzę jeszcze jego zbolałe spojrzenie, kiedy staję na środku korytarza i padam na kolana chowając twarz w rękach i ryczę, szlocham, płaczę, wyję ale nic nie wyraża mojego bólu jaki przechodzę. Boże ! Nie możesz pozwolić mu umrzeć ! Czuję, że ktoś kuca obok mnie i przytula. To jedna z sióstr.

-Skarbie uspokój się, wszystko będzie dobrze. -Pociesza mnie swoim aksamitnym głosem.

-Nie będzie, to największe kłamstwo jakie można usłyszeć na tym świecie. - Drwię drżącym głosem.

-Będzie, zobaczysz. Pomaga mi wstać ale ja nadal nie mogę się uspokoić, drgawki opanowują moje ciało a szloch się zwiększa. Siadam na krześle i ubolewam modląc się. To jedyne co mi pozostaje. Pielęgniarka po chwili przychodzi do mnie ze strzykawką

-To powinno Cię trochę uspokoić. - Mówi wyjaśniając i chce już wbić igłę w moje ramię ale szybko się odsuwam kiwając przecząco głowa.

-To Ci pomoże. - Tłumaczy jak małemu dziecko, aby zdobyć jego zaufanie. - Poczujesz się znacznie lepiej.

-Nie mogę, jestem w ciąży. - Odpowiadam a kolejna seria łez leci po moich policzkach niczym groch. Uśmiecha się pokrzepiająco nie poddając się.

-To nie zaszkodzi dziecku a powinna pani się uspokoić bo jak na razie pańskie nerwy mają znacznie większy wpływ na zdrowi maluszka. Nie chcę chyba pani sama tu wylądować. - Przyznając kobiecie rację pozwalam wykonać zastrzyk. Po kilku momentach czuję się troszkę lepiej ale nadal się boję. Czekam już od dwóch godzin na jakąkolwiek informację. Wyczuwam najgorsze. Chodzę od ściany do ściany aż wychodzi jeden z lekarzy. Widząc mnie ucieka swoim wzrokiem byle nie spojrzeć na mnie. Mając jeszcze minimalną nadzieję podchodzę do niego.

-On żyje prawda? - Pytam łamiącym się głosem czując w gardle wielką gulę. Oczy zachodzą mgłą i ponownie leją się z nich łzy. Wzrok doktora ląduje na mojej twarzy. Nie umie sobie poradzić z tą informacją. Kiwa przecząco głową a ja nie mogę tego przyjąć do świadomości. Przykładam rękę do ust i szlocham zaciskają c powieki.

-Przykro mi ale nie dało się niczego zrobić. - Kładzie rękę na moim ramieniu i odchodzi w głąb korytarza.

-Nieeeeeeeeeee!!!! - Krzyczę aż pali mnie gardło.

Oliver

Kocham Cię.

Jedno słowo / Dwa słowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz