BONUS ! Za to, że nie dodawałam tak dawno dodaję taki mały przedsmak następnego rozdziału ! Wiem, że krótki ale to wstęp do nexta!
Pozdrawiam Anastazjaa :**----------------------------------------------------------------------------------------
-Anastazja... - Słyszę jak powtarza niczym zaczarowany a ja mam ochotę się ukryć, zniknąć z powierzchni ziemi. Wyczuwam ciężki wieczór... I założę się, że taki będzie, nie tylko dla mnie. Jak Oliver się dowie, że on tu jest aż boję się myśleć co będzie...
-Coś się stało córeczko? - Wyrywa mnie głos mamy, stojącej z naszym gościem w progu kuchni. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że trwam tak od kilku minut nie ruszając się. Spoglądam w ich stronę i widzę jego. Mężczyznę o ciemnych włosach, ubranego w białą koszulę, granatową marynarkę i ciemne jeansy, sprawia wrażenie niegrzecznego chłopca. Dostrzegam ten błysk w brązowych tęczówkach i szeroki uśmiech eksponujący białe zęby, który powoduję małe zmarszczki w kącikach oczu. Ten uśmiech doprowadza mnie do dreszczy, tych nie przyjemnych rzecz jasna. W gardle mam wielką gulę, którą jakoś próbuję przełknąć ale nic z tego. Nadal pozostaję w strefie lekkiego szoku jak i przerażenia.
-Tak, po prostu się zamyśliłam. - Mówię przełykając głośno ślinę. Mój głos mnie zdradził bo zadrżał. Cholera.
-Na pewno, dobrze się czujesz? Coś blado wyglądasz. - Docieka mama. Tak mamo wszystko w porządku, może oprócz tego, że zaprosiłaś mojego byłego, który się na mnie gapi jak na mięso i ostatnio mnie odwiedził w Paryżu. Ahh... bym jeszcze zapomniała wspomnieć, że dobierał się do mnie ! Carl przygląda mi się badawczo wypalając we mnie dziurę a ja chcę się stąd jak najszybciej ulotnić.
-Wszystko w porządku, na prawdę. - Zapewniam, mimo że mam ochotę powiedzieć zupełnie coś innego. Uspokaja ją to trochę bo na nowo powraca ten wesoły wyraz twarzy.
-Witaj, miło Cię znowu widzieć. - Podchodzi do mnie chłopak chcąc się przywitać i obejmuję mnie tuląc do siebie. Niechętnie odwzajemniam to i czuję lekkie muśniecie na szyi a potem cichy szept do ucha : " Tak bardzo tęskniłem." Na te słowa nie spodziewanie moje serce przyspieszyło swój rytm. Powstrzymuję się od grymasu na twarzy bo wciąż przygląda nam się moja rodzicielka. Odpycham go lekko i z niechęcią puszcza mnie.
-Mamo ja już tu wszystko skończyłam. Pójdę się przebrać.
-Dobrze.. - Rzekła się rozglądając po kuchni. - Zaprowadzisz Carla do reszty domowników?
-Tak, jasne. - Odpowiadam z bladym uśmiechem. A już myślałam, że uda mi się czmychnąć na górę i przeczekać do 18.00. Może przez te dwie godziny przynajmniej jakoś bym sobie przyswoiła obecność Carla? Pfff... byś musiała wypić butelkę wina ale to i tak by było mało. - Kpi sobie ze mnie moja podświadomość. Idziemy korytarzem do salonu, kroczę przed nim wciąż czując na sobie jego wzrok. Moje mięśnie się mocno napinają i a w głębi duszy powstaje ten wewnętrzny niepokój.
-Ślicznie wyglądasz. - Słyszę obok swojego ucha. Zatrzymuję się i odwracam w jego stronę. Nasze twarze dzieli nie wielka odległość, od razu się cofam kilka kroków do tyłu. Spoglądam w brązowe tęczówki, które okazują się moją zgubą. Nagle przypominam sobie co tak w nim kochałam... Oczy, one mówiły za niego wszystko co było prawdą nie wypowiedzianą na głos. Nadzieja, widnieje nadzieja. Odwracam szybko wzrok i mówię wyprutym z uczuć głosem:
-Przestań, nie jesteśmy razem. - Kiwam głową przecząco. Już otwierał usta aby coś powiedzieć. Nawet wiedziałam co mu chodzi po głowie. - Nie, nie zmieniłam zdania. - Łamałam mu serce. Smutek od razu pochłonął go w całości. Źle się czułam, że krzywdzę ludzi, którzy byli kiedyś dla mnie bardzo ważni i nadal są. Przypomina mi się David. Najlepszy przyjaciel, z którym nie rozmawiałam od bardzo dawna, nie licząc nieszczęsnje kolacji u Johnsonów. Widok jego i tej ździry sprawił, że zabolało mnie serce. Nasza przyjaźń się zepsuła, kiedy tylko padły dwa słowa, o dwa słowa za dużo "Kocham Cię" zniszczyło wszystko. Nie chcę aby Carl poróżnił mnie i Olivera. Dla mnie to rozdział skończony. Nie oszukuj się, przecież obie wiemy, że Carl nie jest Ci obojętny. Na dnie serca jeszcze się coś tli.. Szybko odgoniłam od siebie tę myśl. Ja nie mogę, przecież tyle lat...
-Rozumiem. -Odpowiedział smętnie. Czułam się okropnie pod każdym względem. Wchodząc do pomieszczenia wszystkie pary oczu się na nas skupiły.
-Przyprowadziłam wam kolejnego pana do towarzystwa. - Uśmiechnęłam się sztucznie. Kątem oka dostrzegłam, że szczęka Olivera mocniej się napięła a palce zwinęły się w pięści. Chłopak spojrzał na mnie z niepokojem. Ethan i tata od razu go powitali, chociaż u brata dostrzegłam mieszane uczucia. Oliver wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie obejmując mnie w pasie i całując w policzek. Ta jego zaborczość. To jasne, że przez takie zachowanie chciał pokazać, że jestem jego i niech spada.
-Oliver, chłopak Any? - Spytał nie pewnie chociaż znał odpowiedź. Znów czułam się podle wiedząc, że przeze mnie cierpi.
-Narzeczony. - Poprawił go. Na twarzy Carla pojawił się ledwo dostrzegalny grymas, który jak szybko się pojawił tak szybko zniknął za sprawą wymuszonego uśmiechu. Atmosfera nagle stała się ciężka a pomieszczenie za ciasne, żeby mogło pomieścić mnie, Carla i Olivera.
-Zostawiam Cię w dobrych rękach. - Rzekłam na odchodne i wywinęłam się z objęć Olivera. Jak najszybciej chciałam się znaleźć w swojej sypialni. Wbiegłam szybko po schodach i zamknęłam drzwi. Od razu rzuciłam się na łóżko powstrzymując łzy. Nie wiem czemu miałam ochotę płakać. Może dlatego, że go ranię ? Kocham? Nie, nie mogę go kochać. Możesz. -Szepcze podświadomość. Nie mogę! Oliver jest moim życiem, narzeczonym niedługo mężem. Carl... to przeszłość, nigdy teraźniejszość. I tak niech pozostanie. Słyszę kroki na schodach, wstaję ocierając łzy, które nawet nie wiem kiedy popłynęły z moich oczu i idę do szafy wybrać jakieś ubrania. Stojąc odwrócona plecami, słyszę ciche otwieranie i zamykanie drzwi. Wiem kto przyszedł. Czuję to napięcie w całym ciele. Odwracam się i dosłownie wpadam w jego ramiona, w których czuję się bezpieczna, kochana.
-Hej, co jest? - Pyta odchylając mój podbródek tak abym mogła spojrzeć na niego. Odgarnia kosmyki z moich policzków. - Jesteś... strasznie blada. - Mówi ze zmartwieniem.
-Wszystko okey. - Zapewniam ale wiem, że i tak mi nie wierzy. Przygląda mi się skanując każdy skrawek twarzy wskazujący na cokolwiek. Poddaję się mówiąc : -Trochę źle się czuje, zaraz mi przejdzie.
-Na pewno? Chodź się połóż. - Prowadzi mnie w stronę łóżka i posłusznie się kładę. Siada obok mnie. - Może pojedziemy do lekarza, hmmm.. ? - Bierze moją dłoń i lekko gładzi. Rzeczywiście źle się czuję, nie tylko pod względem emocjonalnym.
-Nie, żadnych lekarzy. -Zaprzeczam słabym głosem. - Tylko kreci mi się w głowie. To wszystko. - Tłumaczę.
-Jutro jak wrócimy do Seattle bez żadnego gadania jedziemy do szpitala. Ktoś musi zobaczyć co się dzieje. Od dłuższego coś Ci dolega a Ty to bagatelizujesz. - Karci mnie jak małe dziecko, aż mi się głupio robi.
- Dobrze. - Zgadzam się z westchnieniem. Chce wstać ale chłopak mi nie pozwala.
- Odpocznij jeszcze trochę, do 18.00 mamy półtorej godziny.-Ale pod warunkiem, że zostaniesz ze mną. - Potrzebuję czyjejś obecności, pocieszenia.
-Dla Ciebie wszystko. - Uśmiecha się i całuje mnie w czoło. Kładzie się obok mnie i przyciąga do swojego boku. Wtulam się w jego klatkę piersiową i czuję ten zapach. Moja własna mieszanka, która może mnie otumanić. Mięta i jego perfumy. Oliver jest dla mnie wszystkim, dlatego postanawiam mu powiedzieć o Carlu. On sam, mimo że nie było to dla niego łatwe zdradził trochę swojej historii. Historii, której tak bardzo chciałam się dowiedzieć, która była tak bolesna. Muszę mu powiedzieć, muszę być szczera. Źle się czuję dusząc to wszystko w sobie. Zbieram w sobie wewnętrzne siły, które jeszcze na dzisiaj pozostały i na jednym wydechu mówię:
-Carl był kiedyś moim chłopakiem. - Czuję jak cały się pode mną napina. Odchylam głowę i spoglądam w niebieskie oczy. Widząc ciekawość kontynuuje.
-Jak byłam w szkole średniej przyjaźniłam się z Victorią. W którąś sobotę organizowała imprezę u siebie, na której się poznaliśmy. Carl miał 19 lat, ja 16. Zaimponował mi. Spotykaliśmy się, pisaliśmy. Kochałam go. - Przyznaję smętnie. Nadal kochasz...- Po miesiącu naszej znajomości wyprowadził się. Pamiętam jak strasznie to przeżyłam, płakałam. Nie wiedziałam co się z nim dzieje. Kontakt się urwał. Nie spotkałam się z nim, aż do momentu ślubu Ethana z Carolin. - Kończę a w środku czuję panujące tornado z uczuć.
-Kochasz go nadal? - Pyta oschłym, poważnym tonem. Emanuje z niego niepewność. Boi się, że go zostawię. Nie zastanawiając się ani chwili odpowiadam:
-....
Carl
Była, jest i zawsze będzie moja...
CZYTASZ
Jedno słowo / Dwa słowa
RomanceAnastazja to młoda kobieta, która skończyła studia prawnicze. Jest ambitna i zawsze dąży do celu. W jej życiu pojawia się pewien milioner, który za wszelką cenę chce zdobyć jej serce. Czy mu się uda? Co się wydarzy w życiu Anastazji Green ? Dowiecie...