24

1.3K 111 8
                                    

To był piękny i słoneczny dzień, na niebie nie było ani jednej chmurki. Jednak po mimo pięknej pogody ten dzień nie był ani trochę wesoły czy zabawny... Dziś zaczynała się wojna. Ustawiłam się w rzędzie wraz z osobami o dalekim dystansie. Spakowałam ostatnie zwoje i gotowa do walki podniosłam głowę aby spojrzeć się na Gaare, który zaczynał swoje przemówienie.  

Uśmiech po mimo sytuacji sam pojawił mi się na twarzy kiedy skończył. 

 Podniosłam z ziemi plecak z prowiantem i ruszyłam za grupą. Już po chwili biegliśmy po pustyni za naszym dowódcą. Zatrzymaliśmy się na północno - wschodniej granicy postawiłam pakunek przy skale , każąc jednej z pielęgniarek go pilnować. 

Podeszłam do Kazekage i tak jak on zaczęłam wpatrywać się w przestrzeń przed nami.

-Wyczuwam obcą chakre... Zaraz się zacznie.

-Niestety, nie mylisz się.-odparł miętowooki.

I w tym momencie zza horyzontu wyłoniły się cztery sylwetki. Czterech Kage zmierzało w naszym kierunku. 

Aktywowałam technikę zatrzymującą czas, jednak umarli dalej się poruszali. Dopiero wtedy odczułam strach. Byłam pewna , że technika będzie działać i załatwimy to bez rozlewu krwi, a teraz dotarło do mnie, że trzeba walczyć . 

Dezaktywowałam technikę i podzieliłam się moimi informacjami z Gaarą.

-Czyli mamy problem. 

-Dokładne. Ja wezmę na siebie Mizukage, wy zajmijcie się resztą.

-Poradzisz sobie?

-Mam taką nadzieję. Odciągnę go. 

Czekałam już tylko jak Gaara pokiwa głową na znak zgody. Jednak zamiast tego wstał i powiedział:

-Uważaj na siebie [Imię]. Jak coś to wystrzel promień, a od razu przybędę. -  przytulił się do mnie. Oddałam uścisk. Kątem oka spojrzałam się na Matsuri, która cała poczerwieniała . - Powodzenia. 

-Arigato. - odkleiłam się od niego i udałam się w stronę wrogów.

Przez ten mały odcinek drogi zastanawiałam się jak go odciągnąć. Kiedy byłam wystarczająco blisko postanowiłam postawić na jedną kartę.

-Hej ty w kiecce !!- Wydarłam się .

Szybko stanęłam za nim i wymierzyłam mocnego kopniaka w jego stronę. Ten z łatwością unikną ataku .

-Ej co ty do mnie masz?- spytał zdenerwowany. 

-Nic, ale nigdy nie widziałam faceta w kiecce. 

-To nie jest kiecka!

-Jest...- wystawiłam język. Odwróciłam się i uciekłam jak najdalej od naszej armii. 

Tak jak podejrzewałam Gengedsu pobiegł za mną. 

Kiedy w końcu odbiegłam dość daleko zatrzymałam się i obróciłam w jego kierunku .

-Dziękuje, że pan za mną przyszedł.- ukłoniłam się teatralnie.

-Chciałaś mnie tylko odciągnąć od reszty. Dodatkowo ciekawym sposobem.

-Widzę, że pan się domyślił.

-Oczywiście, ale teraz musimy walczyć żeby nie przejęli na de mną kontroli. Przepraszam z góry jeśli ci coś zrobię. 

- Spokojnie nie jestem taka słaba.- Uśmiechnęłam się chytrze.

Stworzyłam dwie kule , które potem przeobraziły się w dwa promienie, te wystrzeliły i prawie trafiły mojego przeciwnika. Ten stworzył dwa wodne miecze i zaatakował mnie. Uniknęłam ataku robiąc salto do tyłu . Odbiłam się od jednego z wielkich głazów i uderzyłam Hozukiego z całej siły. Mężczyzna pofikołkował uderzając o ścianę , którą stworzyłam.   Jednak taka siła nie wystarczyła. Musiałam użyć innej silniejszej techniki. Moje oczy (białka i źrenice) spowił [kolor tęczówek] kolor. Dookoła mnie zaczęły wirować małe, kule które po kolei uderzały w Mizukage. Jednak w tym momencie fala zmęczenia zalała moje ciało. Zrobiło mi się słabo i technika dezaktywowała się. Kage wykorzystał to i przygwoździł mnie do głazu za pomącą mieczy.

Czy to był koniec?

________

Zapraszam do mojej nowej ks, w której rysuję wasze OC!


[ZAKOŃCZONE]"Łasica i Biały Kruk" ItachixReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz