To był piękny i słoneczny dzień, na niebie nie było ani jednej chmurki. Jednak po mimo pięknej pogody ten dzień nie był ani trochę wesoły czy zabawny... Dziś zaczynała się wojna. Ustawiłam się w rzędzie wraz z osobami o dalekim dystansie. Spakowałam ostatnie zwoje i gotowa do walki podniosłam głowę aby spojrzeć się na Gaare, który zaczynał swoje przemówienie.
Uśmiech po mimo sytuacji sam pojawił mi się na twarzy kiedy skończył.
Podniosłam z ziemi plecak z prowiantem i ruszyłam za grupą. Już po chwili biegliśmy po pustyni za naszym dowódcą. Zatrzymaliśmy się na północno - wschodniej granicy postawiłam pakunek przy skale , każąc jednej z pielęgniarek go pilnować.
Podeszłam do Kazekage i tak jak on zaczęłam wpatrywać się w przestrzeń przed nami.
-Wyczuwam obcą chakre... Zaraz się zacznie.
-Niestety, nie mylisz się.-odparł miętowooki.
I w tym momencie zza horyzontu wyłoniły się cztery sylwetki. Czterech Kage zmierzało w naszym kierunku.
Aktywowałam technikę zatrzymującą czas, jednak umarli dalej się poruszali. Dopiero wtedy odczułam strach. Byłam pewna , że technika będzie działać i załatwimy to bez rozlewu krwi, a teraz dotarło do mnie, że trzeba walczyć .
Dezaktywowałam technikę i podzieliłam się moimi informacjami z Gaarą.
-Czyli mamy problem.
-Dokładne. Ja wezmę na siebie Mizukage, wy zajmijcie się resztą.
-Poradzisz sobie?
-Mam taką nadzieję. Odciągnę go.
Czekałam już tylko jak Gaara pokiwa głową na znak zgody. Jednak zamiast tego wstał i powiedział:
-Uważaj na siebie [Imię]. Jak coś to wystrzel promień, a od razu przybędę. - przytulił się do mnie. Oddałam uścisk. Kątem oka spojrzałam się na Matsuri, która cała poczerwieniała . - Powodzenia.
-Arigato. - odkleiłam się od niego i udałam się w stronę wrogów.
Przez ten mały odcinek drogi zastanawiałam się jak go odciągnąć. Kiedy byłam wystarczająco blisko postanowiłam postawić na jedną kartę.
-Hej ty w kiecce !!- Wydarłam się .
Szybko stanęłam za nim i wymierzyłam mocnego kopniaka w jego stronę. Ten z łatwością unikną ataku .
-Ej co ty do mnie masz?- spytał zdenerwowany.
-Nic, ale nigdy nie widziałam faceta w kiecce.
-To nie jest kiecka!
-Jest...- wystawiłam język. Odwróciłam się i uciekłam jak najdalej od naszej armii.
Tak jak podejrzewałam Gengedsu pobiegł za mną.
Kiedy w końcu odbiegłam dość daleko zatrzymałam się i obróciłam w jego kierunku .
-Dziękuje, że pan za mną przyszedł.- ukłoniłam się teatralnie.
-Chciałaś mnie tylko odciągnąć od reszty. Dodatkowo ciekawym sposobem.
-Widzę, że pan się domyślił.
-Oczywiście, ale teraz musimy walczyć żeby nie przejęli na de mną kontroli. Przepraszam z góry jeśli ci coś zrobię.
- Spokojnie nie jestem taka słaba.- Uśmiechnęłam się chytrze.
Stworzyłam dwie kule , które potem przeobraziły się w dwa promienie, te wystrzeliły i prawie trafiły mojego przeciwnika. Ten stworzył dwa wodne miecze i zaatakował mnie. Uniknęłam ataku robiąc salto do tyłu . Odbiłam się od jednego z wielkich głazów i uderzyłam Hozukiego z całej siły. Mężczyzna pofikołkował uderzając o ścianę , którą stworzyłam. Jednak taka siła nie wystarczyła. Musiałam użyć innej silniejszej techniki. Moje oczy (białka i źrenice) spowił [kolor tęczówek] kolor. Dookoła mnie zaczęły wirować małe, kule które po kolei uderzały w Mizukage. Jednak w tym momencie fala zmęczenia zalała moje ciało. Zrobiło mi się słabo i technika dezaktywowała się. Kage wykorzystał to i przygwoździł mnie do głazu za pomącą mieczy.
Czy to był koniec?
________
Zapraszam do mojej nowej ks, w której rysuję wasze OC!
CZYTASZ
[ZAKOŃCZONE]"Łasica i Biały Kruk" ItachixReader
Fantasía*UWAGA! TO MOJA PIERWSZA KSIĄŻKA TEGO TYPU! * *Książka humorystyczna* "Wszyscy wara!" "Dzięki tobie po raz pierwszy od wielu lat poczułem szczęście." "Nie pozwolę Ci i już!" "Sama mogę decydować."