*[Imię]POV*
Czułam się dziwnie. Zaczęło mi się kręcić w głowie i poczułam nagły przypływ gorąca. Czarne mroczki zaczęły mi się pojawiać przed oczami aż w końcu straciłam przytomność.
Minato złapał mnie , a raczej Kushine zanim zdążyła wylądować na ziemi .
Dziwne było to, że to wszystko widziałam . Tak jak bym wyszła z ciała i obserwowała wszystko z boku.
Nagle Kushina budziła się i po rozejrzeniu się krzyknęła „udało się!" i przytuliła męża.
Obraz zaczął mi się powoli zamazywać aż w końcu została tylko biała ściana. Rozejrzałam się dookoła.
Pustka.
Nie wiedziałam co zrobić . Rozmyślałam jak się wydostać z małej pułapki kiedy za sobą usłyszałam głos.
-[Imię] ...- odwróciłam się. Za mną stał Itachi z rozłożonymi rękoma i uśmiechem na ustach. –Choć.- powiedział.
Już miałam zrobić krok w jego stronę kiedy ktoś zza mnie zawołał.
-[Imię] nie idź do niego. –poznałam ten głos. To był Hidan, jednak nigdzie go nie widziałam.
-Choć. – powtórzył Itachi.
-Hidan jesteś tu?- spytałam nie wiedząc co robić.
-To nie Itachi, to...
-Choć!
-Nie idź!
To była najcięższa decyzja w moim życiu. Mogłam pójść do Itachiego ponieważ go widzę, a z kąt miałam wiedzieć czy głos mojego brata nie jest iluzją?
Przez chwilę tak myślałam stojąc jak słup soli, aż w końcu podjęłam decyzję.
-CHOĆ!!- cofnęłam się o krok. Teraz byłam pewna , że dobrze wybrałam. Uchiha nigdy by nie podniósł na mnie głosu.
-Kim ty jesteś?
-To śmierć [Imię] ,kurwa, śmierć. Uważaj, jeśli cię dotknie to będzie jebany koniec.
-Ale dla czego wygląda jak Itachi?
-Ona przybiera różne oblicza. Ona udając ciebie odebrał-a mmi- ż-życ...
Głos Hidana umilkł.
Mój brat znowu uratował mi życie
Pozostał tylko jeden problem . Co zrobić ze śmiercią? Jak się wydostać z tego pomieszczenia.
Nagle mężczyzna zaczął się przekształcać w starca z podłym uśmiechem zakrytego czarną płachtą. W ręku trzymał kosę .
-Choć. –zaczął iść w moją stronę.
Nie miałam gdzie uciekać a truposz był coraz bliżej.
-Choć.-powtarzał ciągle.
Moje plecy zderzyły się ze zimną powierzchnią.
W tedy poczułam jak jakieś ręce łapią mnie za ramiona i wciągają do ściany .
Zanim zdążyłam całkowicie zniknąć za murem usłyszałam od starca :
-Do zobaczenia jutro...
Kiedy zostałam całkowicie wciągnięta na początku się wyrywałam ale jak poczułam znajomą mi chakre uwierzyłam, że jestem bezpieczna. Dopiero w tedy zobaczyłam, że znajdujemy się w pustce . Latałam między górą a dołem których nie było. Do okoła nas znajdowały się małe świecące punkciki wyglądające jak gwiazdy.
-Wracajmy do domu [Imię]. – powiedział.
-Hai.-odparłam uśmiechając się delikatnie i mrużąc oczy .
Ocknęłam się leżąc na ziemi. Naruto podał mi rękę i pomógł wstać . Kiedy się podniosłam i rozejrzałam... ten widok po prostu mnie zszokował ... Setki a nawet tysiące martwych ciał leżało na brudnej glebie.
-To jest straszne...- wyszeptałam.
-Zgadza się , ale teraz najważniejsze , że jesteśmy razem .- powiedział Uchiha.
I w tedy przypomniała mi się obietnica...
-Niestety Itachi... muszę odejść.
-Nie rozumiem...
-Obiecałam Painowi, nie Nagato, że nie pozwolę już nikomu zaznać bólu... teraz wiem o co mu chodziło.
-[Imię] dzięki tobie pierwszy raz od dawna poczułem szczęście. Nie zabieraj mi tego.- Szatyn złapał mnie za rękę.
-Itachi, obiecałam.- uśmiech nie schodził mi z twarzy. Pogładziłam go po policzku po czym puściłam jego dłonie i weszłam na małą górkę. Złożyłam odpowiednie pieczęcie i zamknęłam oczy.
Na środku pola walki pojawił się wielki posąg, z którego zaczęły wystrzeliwać zielone promienie.
Po chwili poczułam się słabo.
Zapadła ciemność a po mnie zostały tylko ostatnie myśli.
Przypominam sobie iluzję... fajnie by było gdyby tak wyglądała moja przyszłość.
To o to chodziło śmierci... słońce już wstało.
Dziękuję Itachi. Teraz jestem naprawdę szczęśliwa.
Dotrzymałam obietnicy. Pora odejść w spokoju.
KONIEC
CZYTASZ
[ZAKOŃCZONE]"Łasica i Biały Kruk" ItachixReader
Fantasía*UWAGA! TO MOJA PIERWSZA KSIĄŻKA TEGO TYPU! * *Książka humorystyczna* "Wszyscy wara!" "Dzięki tobie po raz pierwszy od wielu lat poczułem szczęście." "Nie pozwolę Ci i już!" "Sama mogę decydować."