30

1K 71 37
                                    

*[Imię]POV*

Czułam się dziwnie. Zaczęło mi się kręcić w głowie i poczułam nagły przypływ gorąca. Czarne mroczki zaczęły mi się pojawiać przed oczami aż w końcu straciłam przytomność.

Minato złapał mnie , a raczej Kushine zanim zdążyła wylądować na ziemi .

Dziwne było to, że to wszystko widziałam . Tak jak bym wyszła z ciała i obserwowała wszystko z boku.

Nagle Kushina budziła się i po rozejrzeniu się krzyknęła „udało się!" i przytuliła męża.

Obraz zaczął mi się powoli zamazywać aż w końcu została tylko biała ściana. Rozejrzałam się dookoła.

Pustka.

Nie wiedziałam co zrobić . Rozmyślałam jak się wydostać z małej pułapki kiedy za sobą usłyszałam głos.

-[Imię] ...- odwróciłam się. Za mną stał Itachi z rozłożonymi rękoma i uśmiechem na ustach. –Choć.- powiedział.

Już miałam zrobić krok w jego stronę kiedy ktoś zza mnie zawołał.

-[Imię] nie idź do niego. –poznałam ten głos. To był Hidan, jednak nigdzie go nie widziałam.

-Choć. – powtórzył Itachi.

-Hidan jesteś tu?- spytałam nie wiedząc co robić.

-To nie Itachi, to...

-Choć!

-Nie idź!

To była najcięższa decyzja w moim życiu. Mogłam pójść do Itachiego ponieważ go widzę, a z kąt miałam wiedzieć czy głos mojego brata nie jest iluzją?

Przez chwilę tak myślałam stojąc jak słup soli, aż w końcu podjęłam decyzję.

-CHOĆ!!- cofnęłam się o krok. Teraz byłam pewna , że dobrze wybrałam. Uchiha nigdy by nie podniósł na mnie głosu.

-Kim ty jesteś?

-To śmierć [Imię] ,kurwa, śmierć. Uważaj, jeśli cię dotknie to będzie jebany koniec.

-Ale dla czego wygląda jak Itachi?

-Ona przybiera różne oblicza. Ona udając ciebie odebrał-a mmi- ż-życ...

Głos Hidana umilkł.

Mój brat znowu uratował mi życie

Pozostał tylko jeden problem . Co zrobić ze śmiercią? Jak się wydostać z tego pomieszczenia.

Nagle mężczyzna zaczął się przekształcać w starca z podłym uśmiechem zakrytego czarną płachtą. W ręku trzymał kosę .

-Choć. –zaczął iść w moją stronę.

Nie miałam gdzie uciekać a truposz był coraz bliżej.

-Choć.-powtarzał ciągle.

Moje plecy zderzyły się ze zimną powierzchnią.

W tedy poczułam jak jakieś ręce łapią mnie za ramiona i wciągają do ściany .

Zanim zdążyłam całkowicie zniknąć za murem usłyszałam od starca :

-Do zobaczenia jutro...

Kiedy zostałam całkowicie wciągnięta na początku się wyrywałam ale jak poczułam znajomą mi chakre uwierzyłam, że jestem bezpieczna. Dopiero w tedy zobaczyłam, że znajdujemy się w pustce . Latałam między górą a dołem których nie było. Do okoła nas znajdowały się małe świecące punkciki wyglądające jak gwiazdy.

-Wracajmy do domu [Imię]. – powiedział.

-Hai.-odparłam uśmiechając się delikatnie i mrużąc oczy .

Ocknęłam się leżąc na ziemi. Naruto podał mi rękę i pomógł wstać . Kiedy się podniosłam i rozejrzałam... ten widok po prostu mnie zszokował ... Setki a nawet tysiące martwych ciał leżało na brudnej glebie.

-To jest straszne...- wyszeptałam.

-Zgadza się , ale teraz najważniejsze , że jesteśmy razem .- powiedział Uchiha.

I w tedy przypomniała mi się obietnica...

-Niestety Itachi... muszę odejść.

-Nie rozumiem...

-Obiecałam Painowi, nie Nagato, że nie pozwolę już nikomu zaznać bólu... teraz wiem o co mu chodziło.

-[Imię] dzięki tobie pierwszy raz od dawna poczułem szczęście. Nie zabieraj mi tego.- Szatyn złapał mnie za rękę.

-Itachi, obiecałam.- uśmiech nie schodził mi z twarzy. Pogładziłam go po policzku po czym puściłam jego dłonie i weszłam na małą górkę. Złożyłam odpowiednie pieczęcie i zamknęłam oczy.

Na środku pola walki pojawił się wielki posąg, z którego zaczęły wystrzeliwać zielone promienie.

Po chwili poczułam się słabo.

Zapadła ciemność a po mnie zostały tylko ostatnie myśli.

Przypominam sobie iluzję... fajnie by było gdyby tak wyglądała moja przyszłość.

To o to chodziło śmierci... słońce już wstało.

Dziękuję Itachi. Teraz jestem naprawdę szczęśliwa.

Dotrzymałam obietnicy. Pora odejść w spokoju.

KONIEC

[ZAKOŃCZONE]"Łasica i Biały Kruk" ItachixReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz