Rozdział 16

102 6 39
                                    

Dee

Budzę się, przecieram oczy i podnoszę się na łokciu, patrząc w okno na piętrze domu naprzeciwko.

— Pewnie jeszcze śpi — mówię sama do siebie, mając na myśli Jonaha.

Dziś wielki dzień. Oficjalnie przeprowadza się na dół, ale jest siódma czterdzieści pięć i pewnie jeszcze nie wstał.

Sama opadam z powrotem na poduszkę i leżę chwilę, myśląc o tym, że ja nie zmrużyłabym oka, ale ja to nie Jonah, na którym takie rzeczy nie robią wrażenia.

Tata wyremontował dla niego całą piwnicę i będzie miał tam nie tylko pokój, jak zakładał wcześniej, ale całe mieszkanie. Zazdroszczę mu. Kiedy ja wspomniałam o podobnym rozwiązaniu mojemu tacie, wzruszył ramionami i powiedział, że jak chcę, to zostawi mi cały dom, bo oni z mamą prawdopodobnie znów się przeniosą gdzieś na północ Stanów. Całe szczęście już beze mnie. Przeprowadzą się, gdy dostanę się na studia. Za rok.

Źle mi, z tym że rodzice będą daleko, ale przecież zdaję sobie sprawę, że całe życie mieszkać z nimi nie będę, więc poważnie rozważam, czy nie chciałabym tego domu, w którym teraz mieszkamy. I tak zostanie naszą własnością, bo to dom rodzinny mojego taty, ale pojęcia nie mam, jak miałabym go utrzymać. Tata pewnie by się zdziwił, gdybym mu powiedziała, że chcę w nim zostać, bo przecież nigdy nie chciałam. Już widzę jego minę i słyszę te szyderstwa, że to pewnie przez Jonaha, który zawrócił mi w głowie.

Wzdycham, wstaję z łóżka, ubieram się i zbiegam na dół. Czas pobiegać.

Wybiegam więc z domu i wciąż myśląc o tym wszystkim, wracam po niespełna pół godzinie. Pięć kilometrów codziennego biegu w zupełności wystarczy, żeby utrzymać formę i kondycję. Koniec wakacji już niebawem i mam nadzieję, że dziewczyny z mojej drużyny też przyłożyły się do treningów. Na pierwszym meczu wypadłyśmy całkiem nieźle i widać było, że jesteśmy w dobrej formie, mam tylko nadzieję, że nie jednorazowo. Chase ostatnio pisała, że przebiegła osiem, w półgodziny. Ona chyba nie na darmo ma ksywkę Chase.

Kiedy wracam do domu, biorę szybki prysznic i wkładam czyste ciuchy. Upały wciąż nie dają za wygraną, więc ubieram krótkie szorty i koszulkę na ramiączkach. Mam zamiar pójść do Jonaha, żeby pomóc mu nosić rzeczy z jego pokoju na dół. Tak się umawialiśmy. Zbiegam więc po schodach i jem szybkie śniadanie. Mama wyjechała dziś na prezentację do Atlanty i wróci dopiero juro, a tata siedzi w salonie i czyta książkę, ogląda powtórkę meczu w telewizji i ma włączony laptop. Nie mam pojęcia czy robi te wszystkie rzeczy naraz, bo to raczej nie możliwe, ale taki stan rzeczy zastaję w salonie, kiedy wchodzę, żeby się z nim pożegnać.

— Wychodzę, będę albo po południu, albo dopiero wieczorem — informuję go, a on odrywa wzrok od książki i patrzy na mnie z uśmiechem.

— Ile dziś przebiegłaś? — pyta z dziwnym uśmieszkiem.

— Pięć kilometrów w dwadzieścia minut — mówię zadowolona z siebie.

— Ja piętnaście w czterdzieści pięć minut.

— Co? Kiedy? — pytam oburzona.

— O piątej rano, kiedy księżniczki jeszcze śpią — mówi z przekąsem i wyciąga do mnie ręce, chcąc, żebym do niego podeszła i usiadła obok niego.

Przewracam oczami i schodzę po dwóch stopniach, które prowadzą w dół do salonu. Siadam obok niego na sofie, a on mnie przytula i całuje w skroń. Lubię, gdy jest w domu. Obie z mamą to lubimy, ale wiem, że tata niebawem będzie musiał wrócić do Syrii dokończyć kontrakt. Nie wiemy dokładnie, kiedy to będzie. Baza taty została kompletnie zniszczona podczas zamachu, ale wiemy obie z mamą, że ten dzień, kiedy zostanie odbudowana, nadejdzie prędzej czy później.

Chcę odbijać Twoje światłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz