Rozdział 7

108 12 28
                                    

Dee

Sama nie wiem, w co mam się ubrać. Przeszukuję szafę w poszukiwaniu czegoś zdatnego na imprezę, ale wciąż nic nie wpada mi w oko. Złoszczę się na mamę, że nie pojechała ze mną kupić czegoś nowego.

Wszystko, co jeszcze wczoraj wydawało mi się znośne do założenia, dziś jest kompletnym niewypałem. Wszystko wydaje mi się nie takie, jak trzeba i beznadziejne. Chyba muszę zadzwonić do Chase. Może ona mi coś pożyczy?

Chase jest moją przyjaciółką z klasy. Jedną jedyną dziewczyną z całej drużyny, z którą się bliżej zaprzyjaźniłam. To ona pomogła mi przetrwać po tym, jak zerwaliśmy z Loganem w zeszłym roku i od tego czasu, stałyśmy się niemalże nierozłączne. Gdybyśmy mieszkały w tym samym mieście, pewnie przesiadywałybyśmy ze sobą całe popołudnia.

Teraz gdy... chyba spotykam się z Jonahem, ona pierwsza zauważyła, że coś się u mnie zmieniło. Trochę nawet była na mnie zła, że jej od razu nie powiedziałem, bo robiła mi wymówki, że nie gadamy ze sobą przez telefon tyle, co kiedyś. Sądziła, że zaprzyjaźniłam się z kimś innym i w sumie to miała rację, ale to chyba nie nazywa się przyjaźń, gdy osoba, z którą spędzasz czas, ci się podoba, bo tak, Jonah niesamowicie mi się podoba. Zawsze mi się podobał. Nawet wtedy, gdy spotykałam się z Loganem.

— Kurde — irytuję się, kiedy przesuwam po raz dwudziesty ten sam rząd wieszaków.

— Na co tak złorzeczysz? — pyta mama, a ja podskakuję, wystraszona.

Nawet nie zauważyłam, że stanęła w drzwiach.

Rzucam jej markotne spojrzenie i wzdycham ciężko, a ręce mi opadają.

— Idę dziś do Jonaha na urodziny, pamiętasz, mówiłam ci — przypominam jej.

— I co? To na niego tak narzekasz? — pyta z kpiną.

— Wiesz, że nie — wzdycham poirytowana i staram się znów coś znaleźć w szafie.

Wszystko jest beznadziejne. Nic nie nadaje się na imprezę. Nie mam pojęcia, w co się ubrać tak w ogóle. Nie znam jego znajomych i nie wiem, jak chodzą ubrani. Jeśli tak jak on, to raczej cokolwiek bym nie ubrała to i tak będę wyglądać, jak zjawisko.

Kilka dni temu byłam u Jonaha w pokoju. Cały pomalowany na czarno z czarnymi meblami, pościelą i wykładziną na podłodze, wyglądał jak przejście do piekieł. Dosłownie wszystko w jego pokoju było czarne. To było prawdziwe przeżycie jak z horroru. Tylko rama okna była biała, drzwi i sufit, a mimo to, cały pokój pomimo wczesnej pory tonął w półmroku.

Nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo lubi ten kolor. Chciałabym o to zapytać, bo mnie to niesamowicie ciekawi, jak zresztą cały Jonah i mogłabym pytać i pytać o wszystko, co jest z nim związane, ale wiem, że nie mogę. To nie ładnie tak o wszystko wypytywać. Poza tym, gdybym tak ciągle o wszystko wypytywała, pomyślałby, że mam na jego punkcie jakąś obsesję, choć sama już nie wiem, czy jej faktycznie nie mam. Ubrania też ma tylko w czarnym kolorze i też chciałabym o to zapytać, dlaczego, ale cudem się powstrzymuję. Dziwię się, że samochód ma niebieski, ale tego akurat się domyślam dlaczego. Zapewne dlatego, że kupił mu go tata.

Gdy nie znałam Jonaha i patrzyłam na niego z boku, to wydawał mi się niedostępny i groźny. Gdy poznałam go bliżej, przestał mi się wydawać taki groźny, bo jego brązowe włosy i niebieskie oczy, z bliska, są niesamowicie ładne i dają sporą przeciwwagę temu posępnemu i sprawiającemu wrażenie niedostępności, wyglądowi, ale wciąż jednak mogłam wyczuć dystans. Dopiero gdy poznałam Jonaha naprawdę blisko, spędziłam z nim trochę czasu i zobaczyłam, jak się uśmiecha, jak mówi i poznałam jego zachowanie w zwykłych codziennych sytuacjach, to uświadomiłam sobie, że Jonah w ogóle nie jest ani groźny, ani niedostępny. Jest miły i zwyczajny jak każdy nastolatek. Owszem sprawia takie wrażenie, ale w ogóle taki nie jest i bardzo mi się w nim to podoba.

Chcę odbijać Twoje światłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz