Dee
— Niech to szlag — klnę cicho pod nosem, kiedy miotła wypada mi z ręki. — Dlaczego muszę to robić? — mówię sama do siebie w pretensjach, ale podnoszę miotłę i zamiatam dalej.
Mama znów kazała mi uporządkować podjazd z boku domu. Pozbierałam więc śmieci, które wiatr wywiał z kubłów, wstawiłam rower i rolki do garażu i poukładałam narzędzia ogrodowe, które rozrzucił chłopak przychodzący strzyc trawnik, a teraz zmiatam. Nie cierpię tego robić, ale ktoś musi, kiedy taty nie ma. Wraca tak rzadko. Za rzadko. Im jestem starsza tym czas, od momentu jego wyjazdu aż do powrotu, wydaje się ciągnąć w nieskończoność. Mama wciąż powtarza, że już niedługo i tata zjedzie do domu na stałe, ale on wciąż podpisuje nowy kontrakt i znów znika na długie miesiące. Wiem, że kraj go potrzebuje, a on jako żołnierz musi wypełnić swój obowiązek, taki jego zawód, ale przecież ma też obowiązki wobec nas. Wobec swojej rodziny. Nigdy tego nie zrozumiem, jak on potrafi to pogodzić.
Kostka brukowa, którą jest wyłożony boczny podjazd, zdaje się nie mieć końca i kiedy wreszcie udaje mi się dotrzeć aż pod garaż, prostuję plecy, bo mnie rozbolały od schylania. Moje białe trampki są zakurzone, a legginsy brudne, ale jestem usatysfakcjonowana. Skończyłam. Nawet pogoda mi sprzyja, bo dzień z upalnego, nagle zmienił się w pochmurny i nieco chłodniejszy. Wachluję koszulkę, żeby napłynęło pod nią chłodne powietrze. Zbliża się wieczór. W nocy chyba będzie padać.
Odwracam się w stronę ulicy, skąd zawiewa chłodem i podskakuję ze strachu.
— Jesssu — wydaję z siebie zduszone westchnienie.
Na podjeździe stoi w bezruchu mała dziewczynka. Patrzy na mnie przenikliwie jakby była wcieleniem jakiegoś nadnaturalnego ducha. Poznaję ją, to córka sąsiadów, ale gdyby nie to, pomyślałabym, że to scena z horroru, który mi się właśnie przyśnił. Nawet nie drgnęła, gdy ja wydałam z siebie przerażony okrzyk. Całość potęguje wspomniana przed chwilą pochmurna pogoda, która zmieniła się nagle, jakby na jej życzenie, oraz jej oczy. Są dziwnego koloru. Ni to niebieskie, szare, czy nawet brązowe przy aktualnej pogodzie. Przypominają kolor wody w jeziorze. Woda też zmienia kolor pod wpływem pogody.
Podnoszę wzrok na ich dom, ale na podjeździe przed domem nie widzę nikogo. Samochodu jej rodziców też nie widzę. Musieli gdzieś pojechać, więc co robi tu sama?
Znów na nią zerkam.
— Skąd się tutaj wzięłaś? — pytam delikatnie, ale nieco zmartwiona.
Musiała sama przejść przez ulicę. To tylko droga osiedlowa, ale wciąż droga, po której poruszają się od czasu do czasu samochody, a ona jest malutka. Za malutka, żeby chodzić sama po ulicy. Ma może trzy latka albo nawet mniej.
Nie odpowiada mi. Jest za mała. Ubrana w różowe legginsy, granatową koszulkę z długim rękawem w nadrukowane różowe serduszka, stoi i patrzy na mnie tymi swoimi oczami koloru wody. Tak, to na pewno kolor wody. Włosy ma ni to jasne, ni ciemne. Brązowe. Ktoś inny powiedziałby, że ciemny blond. Jak ten chłopak, jej brat. On też ma takie. Nigdy się nie poznaliśmy, ale nie trudno go nie zauważyć. Jest bardzo specyficzny. Czarne ubrania, tatuaże, i piercing w ustach. Wspomniane włosy ni to jasne, ni ciemne, brązowe, pokręcone, gdy są dłuższe, a oczy pewnie koloru wody, jak jej, ale nie jestem tego pewna, bo nigdy nie widzieliśmy się z bliska. Podoba mi się, od kiedy go zobaczyłam po raz pierwszy, a nie wiem nawet, jak ma na imię. Nie wiem, jak oboje mają na imię. On i jego siostra.
Podchodzę do dziewczynki i kucam przy niej, żeby być na wysokości jej oczu.
— Cześć — mówię do niej z uśmiechem.
![](https://img.wattpad.com/cover/181954508-288-k198353.jpg)
CZYTASZ
Chcę odbijać Twoje światło
Teen FictionWyczerpująca emocjonalnie powieść o adoptowanym chłopcu, który poszukuje siebie i swojego miejsca w "galaktyce" zwanej rodziną. Porządek jego istnienia zaburza siostra. Biologiczne, długo wyczekiwane dziecko adopcyjnych rodziców, zmienające Jonaha w...