Rozdział 15

90 8 46
                                    

Jonah

Na stadionie jest mnóstwo ludzi. Zanim uda mi się dostać pod trybuny zabiera mi to dobrych kilkanaście minut. To tylko rozgrywki międzyszkolne, ale ludzi jest więcej niż na meczu ligowym. Tłocząc się przy schodach do sektora, zastanawiam się jak będzie wyglądać Dee w stroju piłkarskim, bo uświadomiłem to sobie kilka dni temu, że nigdy jej w nim nie widziałem. Zawsze ubrana w legginsy i krótkie koszulki, wygląda dziewczęco i delikatnie, a dziś zobaczę ją w sportowym ubraniu, które raczej kojarzy się z facetem, a nie z delikatną dziewczyną. Nie wiem, czy chcę ją taką widzieć, a jednocześnie jestem bardzo ciekawy.

Odnajduję swój rząd, a potem miejsce i siadam na nim, a po skosie dwa rzędy niżej siedzi mama Dee i jej tata. Facet wyjątkowo mnie nie lubi. Nie dziwię mu się trochę, ale bez przesady. Mam przecież uczciwe zamiary co do Dee. Niech nie robi sensacji. Nie będzie trudno mu to udowodnić, o ile już tego nie zrobiłem.

Rozglądam się po pustym boisku i zastanawiam się jak gra Dee. Nigdy nie widziałem jej z piłką. Cała ta sytuacja z tym, że gra w piłkę to dla mnie kompletna abstrakcja! Spotykam się z nią od kilku miesięcy, a nigdy nie widziałem jej z piłką.

Chwilę po mnie zjawia się Daniel. Siada obok mnie i pokazuje mi skinieniem głowy ojca Dee. Zna moje perypetie z nim związane. Przytakuję mu, że już go widziałem. Siedzimy i czasem komentujemy, co może się wydarzyć podczas meczu.

Zerkam na zegarek.

Dobiega równa godzina i chyba zaczynam się denerwować. Zastanawiam się, czy Dee też się denerwuje. Czy myśli o tym, jak zagra? Czy wygrają? Rozmawiałem z nią o tym. Wiem, że to dla niej ważne. Chce, żeby jej drużyna zdobyła puchar w tym roku. Od tego meczu wiele zależy. Im więcej punktów zdobędą dziś, tym większe szanse na puchar, pod koniec sezonu. Na początku zawsze jest szansa na grę ze słabszymi drużynami. Ta dzisiejsza właśnie do takich należy i drużyna Dee ma szansę zdobyć dużą ilość punktów. Dopiero pod koniec sezonu zmierzą się z tymi najsilniejszymi, więc dziś muszą zagrać jak najlepiej.

Słychać gwizdek sędziego i wszyscy na trybunach się zrywają. Drużyny wybiegają na boisko w aplauzie i głośnym wiwatowaniu widowni. Nie wiem, czy mam patrzeć, czy lepiej nie.

Pomimo kłębiących się myśli, wyciągam głowę do góry i przyglądam się każdej dziewczynie.

Wszystkie ubrane tak samo, różnią jedynie kolorem włosów. Wszystkie bez wyjątku mają je długie i spięte w kucyk, a na głowach opaski ściągające resztę włosów. Biegną równo jedna za drugą, a ja przyglądam się każdej z osobna i szukam Dee.

Jest! Widzę ją.

Wybiegła jako trzecia. Przed nią dwie dziewczyny, a jedna z „C" na koszulce. Kapitan. Dee nie jest kapitanem drużyny. Całe szczęście, bo chyba bym się zapadł pod ziemię ze wstydu, przed nią. Ja byłem zwykłym zawodnikiem w naszej drużynie. Jestem bardzo ciekawy jak gra. Dee jest delikatna i ostrożna, pewnie gra zachowawczo i pewnie w obronie.

Ustawiają się w równych rzędach, a kapitanowie wychodzą na środek. Potem sędzia każe rzucić monetą. Nie wiem, jaki jest wynik, bo patrzę na Dee. Dosłownie nie potrafię oderwać od niej wzroku. Wygląda inaczej, ale nie wiem dlaczego.

Stoi z rękami wspartymi na biodrach. Włosy ma spięte w kucyk i ma na głowie tę opaskę, która trzyma w ryzach włosy spięte na gładko, żeby jej nie przeszkadzały. Na górze ma ubraną błękitną koszulkę z numerem siedem i nazwiskiem GRAYSON na plecach, a na dole krótkie białe, damskie spodenki do gry w piłkę. Na nogach wysokie do kolan, białe skarpety, a pod nimi ochraniacze na piszczele, wszystko jak u normalnego piłkarza, ale dopiero gdy widzę na jej stopach buty z kolcami, dociera do mnie, dlaczego wygląda inaczej i to, jak to wszystko ogólnie razem wygląda.

Chcę odbijać Twoje światłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz