1| 5. Ostatni promień blasku

1.2K 68 2
                                    

Jeżeli rozdział się podoba zostaw coś po sobie ;)

Od kilku godzin szukamy Finn'a i Clarke. Po tym jak wyszli z lądownika zniknęli bez śladu. Mam pewne podejrzenia, że po prostu gdzieś się razem zaszyli i jak to określił kiedyś Murphy, dopadła ich chcica.

Co do John'a to tak jak obiecałam zaniosłam mu zapasy, które powinny starczyć mu na tydzień. W pewien sposób jest mi go szkoda. Rozumiem go..

– Wróciły nasze zguby? – Odzywa się Blake podchodząc do mnie. Jednak ja nie mam zamiaru mu odpowiadać. Nie po tym co zrobił. – Królewno.. odpowiesz mi? – Wychodzę z lądownika i patrze w niebo. – Chodzi ci o to co zrobiłem? Zmusili mnie, nie miałem wyboru. – Prycham pogardliwie.

– A ja teraz mam. Nie zamierzam mieć z tobą nic do czynienia. I z łaski swojej uszanuj to. – Chłopak patrzy na mnie, mogłoby się wydawać, że w jego oczach widzę smutek. Ale na to już za późno, kilka sekund na asie dłużej i już by mnie nie było. Gdybym umarła miałby mniejszą konkurencję do władzy, więc raczej na pewno smutno mu nie jest. Po chwili chłopaka już przy mnie nie ma. Biorę nóż i zaczynam krążyć po obozie. Co prawda wartownicy są na swoich miejscach, lecz po tym co się działo ostatnio lepiej mieć się na baczności. Po jakimś czasie bezcelowego wpatrywania się w zieleń, słyszę szum który zaczyna przeradzać się w głośny huk. Patrzę w niebo i dostrzegam coś na podobieństwo meteorytu. Po dłuższym przypatrzeniu się obiektowi olśniewa mnie. To nie meteoryt tylko kapsuła. To oznacza, że kogoś lub coś wysłali.

Obok mnie pojawia się Octavia. Gdy dostrzega to co ja woła swojego brata, który już po chwili jest obok nas. Chłopak wygląda jakby dopiero wstał. Co pewnie jest prawdą.

– Zrób zdjęcie to zostanie na dłużej. – Odzywa się gdy zauważa, że się na niego patrzę. Prycham z irytacją i wracam spojrzeniem do obiektu na niebie. Z kapsuły wylatuje spadochron. – Przysłali pomoc, teraz nakopiemy ziemianom.

Kilka osób wychodzi z namiotów i patrzy na to co się dzieje. Z namiotu Bellamy'ego wychodzą dwie dziewczyny owinięte jedynie w koce.

– Oby mieli też szampon. – Odzywa się jedna z nich na co ja z Octavią wymieniamy zszokowane spojrzenia.

– I amunicję, leki, jakieś części, radio. Inaczej mówiąc coś co pomoże nam przetrwać. – Mówię zirytowana a dziewczyna patrzy na mnie ze zdziwioną miną.

– Czyli szampon. Moje włosy nie przetrwają bez niego. – Odpowiada a jej koleżanka głupawo przytakuje.

– No braciszku.. Niezły towar. – Mówi O po czym zaczyna się śmiać a ja razem z nią. Fakt, chłopak raczej nie mierzy za wysoko. Radość nie trwa długo. Naszą uwagę odwraca huk, który wywołuje kapsuła uderzająca o ziemię.

Ja, Bellamy i kilku chłopaków zbieramy się w głównym namiocie by omówić plan.

– Z trajektorii jaką leciał statek oraz patrząc na kąt nachylenia musi być gdzieś nad rzeką. Jako, że nie jestem pewna prędkości i patrząc też pod względem nie do końca prostego lotu.. – Przypatruję się uważnie mapie. – Nie spadła dalej niż ten obszar. – Mówię zataczając obrys okręgu na mapie na co reszta kiwa tylko głowami. – Znając życie zrozumieli tylko to, że jest nad rzeką. Do namiotu wpada Octavia.

– Wszystko gotowe, możemy ruszać.

– Nigdzie nie idziemy. – Mówi Blake na co wszyscy patrzą na niego ze zdziwieniem. – Przynajmniej nie w nocy. Wyruszymy rano.

– A co jak ziemianie będą tam pierwsi? Powinniśmy iść teraz.

– Ruszamy o świcie. – Odpowiada jej chłopak po czym wychodzi z namiotu.

Radioactive || Bellamy Blake || The 100Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz