Jeżeli rozdział się podoba zostaw coś po sobie ;)
– To wyjątkowy moment. Świętujemy dzień gdy nasi przodkowie z dwunastu stacji utworzyli Arkę. Za rok tę rocznice będziemy obchodzić na ziemi.
– Najpierw my się napracujemy. – Prycha Miller wpatrując się w ekran na którym widnieje twarz kanclerza Jahy.
– Zamknij się Miller, jak nie chcesz oglądać to nie musisz. – Odzywa się Raven. Razem z dziewczyną udało nam się przetransportować radio na zewnątrz by większa ilość osób mogła być przy przemowie Jahy.
– Przez dziewięćdziesiąt siedem lat wierzyliśmy, że nasi potomkowie wrócą na ziemię. – Kontynuuje wypowiedź kanclerz. Jednak wszyscy przestają go słuchać gdy pojawia się Jasper.
– Juhu! Monty znów atakuje! – Krzyczy chłopak podnosząc do góry baniak z napojem. – Napój jedności! – Wszyscy krzyczą szczęśliwi a ja na myśl o tym jak razem z przyjaciółmi się napiję szeroko się uśmiecham.
– To chyba nie jest normalne, że tak cieszysz się na widok alkoholu. – Odzywa się ktoś za mną.
– No nie mów, że ciebie nie kręci wizja nawalenia się w trzy dupy przy ognisku razem z przyjaciółmi.. – Mówię odwracając się do chłopaka. Blake patrzy na mnie z uśmiechem. Nasze relacje od pamiętnego wyjścia do bunkra oraz ułaskawienia chłopaka trochę się ociepliły. Może nie jesteśmy przyjaciółmi ale przynajmniej nie ciskamy w siebie piorunami na każdym kroku.
– Ja nie piję. – Mówi na co wytrzeszczam oczy.
– Czemu? Zasłużyłeś.
– Ktoś musi pilnować towarzystwa gdy te będzie się bawić.
– Nawet kolejki ze mną nie wypijesz? – Uśmiecham się słodko do chłopaka.
– Może skuszę się na jednego drinka. Na rozluźnienie. Ale później. – Blake kapituluje.
Wstaję ciągnąc chłopaka za sobą.
Chwytam za kubek i kieruję się w stronę ogniska. Siadamy obok Jaspera i Monty'ego którzy są już wyraźnie podchmieleni.
– Mer słoneczko! Co tam u ciebie? – Śmieje się chłopak.
– Bellamy! – Słyszę wołanie Clarke. Chłopak patrzy na mnie a ja wskazuję głową by szedł. Po chwili chłopaka nie ma już obok mnie. Odkładam pełny kubek na bok po czym udaję się do lądownika.
***
– Lyn, czemu się nie bawisz? – Z pracy odciąga mnie głos Blake'a.
– Nie ma zasięgu. Transmisja została przerwana w połowie występu. – Mówię majstrując przy radiu.
– Może to przez zakłócenia albo rozbłysk słoneczny? – Sugeruje chłopak.
– Nie wydaje mi się.
– Spokojnie Merlyn. Za dwa dni ląduje statek z twoim ojcem, korzystaj póki możesz.
– Nie mogę. Coś się stało.. czuję to.
– A co jak ci powiem, że się z tobą napiję?
– Nic to nie zmieni. Nie mam ochoty. – Wkładam twarz w dłonie.
– No weź królewno, nawet Gryffin poszła się nawalić.
– Dobrze wiem, że się nie napijesz. Daj spokój.
Chłopak przeciągle wzdycha.
– W takim razie chodź ze mną posiedzieć. – Patrzę na niego kątem oka.
CZYTASZ
Radioactive || Bellamy Blake || The 100
FanficAktualnie nie mam gdzie oglądać serialu, więc książka zawieszona. Rozdziały z początku są dosyć krótkie, w okolicach końcówki pierwszego sezonu stają się one o wiele dłuższe. 97 lat, tyle minęło odkąd ludzkość przez wojnę nuklearną była zmuszona opu...