Jeżeli rozdział się podoba zostaw coś po sobie ;)
Powiem wam, że to najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam. Skończyłam go dosłownie piętnaście minut temu. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.
***
[Pov Clarke]
Krew.. Szkarłatnie czerwona krew powoli spływająca i zasychająca na mych dłoniach. Przyglądam jej się w szoku. Czuję jak mimowolnie górne kończyny zaczynają drżeć. Zaciskam dłonie w pięści czując jak po policzkach powoli suną słone łzy.
Łapię leżąco nieopodal szmatkę zaczynając ścierać czerwoną ciecz. Materiał jest wyjątkowo szorstki, lecz w tej chwili to moje najmniejsze zmartwienie. Mimowolnie wpadam w histerię trąc rękę jeszcze bardziej.
Nie zauważam gdy przede mną klęka matka. Dopiero gdy jej smukłe palce otaczają moje nadgarstki uniemożliwiając mi kontynuowanie czynności zerkam na nią.
– Katowaliby go, torturowali. Ja.. musiałam. – Wyduszam z siebie zrozpaczona. Finn, mój Finn. Zaczynam dławić się powietrzem.
– Już dobrze kochanie. – Szepcze kojąco kobieta przyciągając mnie do swojej piersi.
– Musiałam.. co ja zrobiłam? – Łkam kiwając się wraz z matką na boki. Jak przez mgłę dociera do mnie sens jej uspokajających słów. Kątem oka dostrzegam Kane'a stojącego nieopodal.
Do namiotu wchodzi kolejna osoba.
Widząc rosłego ziemianina, staram się opanować.
– Komandor, będzie rozmawiać. – Odzywa się spokojnie mężczyzna w trakcie gdy ja wycieram łzy odsuwając się od kobiety. Ta pomaga mi wstać. Gdy już znajduję się na równych nogach w pomieszczeniu pojawia się Lexa wraz z towarzyszącą jej wszędzie wojowniczką.
Młoda kobieta zasiada na tronie, natomiast ciemnoskóra ustawia się obok niego.
– Krew spłacono krwią. – Zaczyna. – Niektórzy uważają, że to za mało, że morderca winien cierpieć zgodnie z tradycją, ale nie wiedzą, że twoje cierpienie będzie gorsze. – Spogląda wprost w moje oczy mówiąc bez choćby jednej widocznej emocji. – Twój czyn będzie cię zawsze prześladować, i nigdy się od niego nie uwolnisz, aż do śmierci. – Na jej słowa spuszczam głowę czując to coraz większą gulę w gardle. – W ramach rekompensaty mieszkańcy Tondc zabiorą ciało, po czym spalą z ciałami jego ofiar. Tylko wtedy zapanuje pokój.
– Nie. Już dość zrobiliśmy. Powinniśmy go pochować. – Wcina się Kane za co z całego serca jestem mu wdzięczna.
– Dość? – Ze zdziwieniem pyta ciemnoskóra. – Miał przeżyć śmierć osiemnaście razy. Odebrał nam osiemnaście osób, moja wioska zasługuje na sprawiedliwość.
– Nie chcesz sprawiedliwości tylko zemsty. – Syczy matka.
– I jej się doczekam!
– Zgoda. – Wcinam się nie mogąc tego słuchać. – Ale potem uzgodnimy, jak wydobyć naszych ludzi z Mount Weather. Wszystkich. – Podkreślam w gwoli ścisłości.
– Pragniemy tego samego droga Clarke. – Skina głową Komandor.
– Kiedy ruszamy?
– Teraz. Wyznacz ludzi. – Stwierdza podnosząc się z siedzenia. Gdy tylko opuszcza pomieszczenie przede mną pojawia się matka.
– Clarke, nie musisz tego robić.
– Owszem muszę. Jeśli rozejm się nie utrzyma, zabiłam Finn'a nadaremno. – Stwierdzam mijając ją by wyjść z namiotu.
CZYTASZ
Radioactive || Bellamy Blake || The 100
FanficAktualnie nie mam gdzie oglądać serialu, więc książka zawieszona. Rozdziały z początku są dosyć krótkie, w okolicach końcówki pierwszego sezonu stają się one o wiele dłuższe. 97 lat, tyle minęło odkąd ludzkość przez wojnę nuklearną była zmuszona opu...