Chapter thirteen

1.6K 50 14
                                    

W nocy nie mogłam spać. Martwiłam się, że Hero może być zbyt rozproszony, albo zbyt zły i coś mu się stanie. Ta walka miała być niczym w porównaniu do tej za tydzień, ale martwiłam się, że Luke może mieć jakiś plan.
— Febe, Hero na ciebie patrzy, martwi się, musisz na niego spojrzeć — rzuciła dziewczyna szturchając mnie łokciem w żebra. Momentalnie zmusiłam się na uśmiech i spojrzałam m w stronę boksera. Dostrzegłam, że nie nabrał się na mój uśmiech, co oznaczało, że czekała mnie poważna rozmowa w hotelu. Niedobrze. Nawet bardzo niedobrze. — Wszystko w porządku?
— Tak, jasne. — Potaknęłam głową i uśmiechnęłam się najszerzej jak tylko potrafiłam. W tej samej chwili dostałam wiadomość. Gdy zauważyłam treść mój uśmiech zniknął. Łzy napłynęły mi do oczu, a ja nie potrafiłam się otrząsnąć. Wybrałam "odpisz" po czym ułożyłam w głowie co mogę zrobić, żeby temu zapobiec:

Obserwuj uważnie Luke. To samo stanie się z tobą jak staniesz z nim do walki. Radzę ci przemyśleć to wszystko jeszcze raz. Plus musisz o mnie zapomnieć, wtedy w klubie to była jednorazowa sytuacja, sorry. Jeśli będzie trzeba odejdę, ale na pewno nie z twojego powodu. Wszystko mam już zaplanowane, po finale odchodzę.

Po wysłaniu wiadomości schowałam telefon do kieszeni i nagle zaczęłam czuć się jakoś dziwnie. Widok Hero na ringu zaczął rozmazywać się przed moimi oczami, a dźwięk zdawał się stawać przytłumiony. Jedyne co się działo i co docierało do mojego mózgu to krzyk Peach kiedy spadałam z krzesła. Potem nastała ciemność, której oddałam się z ulgą. Poddanie się jej wydawało się być takie łatwe.

Gdy otworzyłam oczy dostrzegłam, że znajdowałam się w swoim hotelowym pokoju. Tak długo byłam nieprzytomna? Droga do hotelu z klubu wcale nie była krótka. Szybko zaczęłam przeszukiwać swoje kieszenie, aby jak najszybciej znaleźć telefon. Miałam nadzieje, że nikt nie przeczytał tej wiadomości.
— Tego szukasz? — spytał Hero wchodząc do pokoju, z moim telefonem w dłoni. W jego oczach dostrzegłam złość. Boże, tylko nie to.
— Hero ja — szepnęłam czując jak łzy napływają mi do oczu. — Mogę to wytłumaczyć.
— Chciałaś tak po prostu mnie zostawić? Nas wszyskich? — zapytał niedowierzając słowom, które sam wypowiada. — Jak mogłaś coś takiego napisać?
— Chciał cię skrzywdzić Hero! — krzyknęłam zrywając się z łóżka. — Nie rozumiesz tego, że nie możesz mnie przed nim ochronić?!
— Mogę i to zrobię, Chloé — syknął przez zaciśnięte zęby. — W porównaniu do ciebie, nie spiszę naszego związku na straty. Obronię cię przed tym gnojem, a potem go zabije.
— Nie zabijesz go, Tiffin! — Podniosłam głos i podeszłam bliżej chłopaka. — Nie możesz tego zrobić. Nie dla mnie! Plus nie spisałam naszego związku na straty, bo żadnego związku nie ma!
— Co ty w ogóle mówisz? — spytał zaskoczony. Gdy jego wzrok zatrzymał się na mnie, czułam jak się pod nim kurczyłam. Nie miałam z nim szans.
— To co jest prawdą, Hero. Nie możesz go zabić, a nawet tknąć, oboje o tym wiemy. Luke dobrze wie jak manipulować ludźmi, więc nie oszukujmy się. Ty go nie tkniesz, a on może zrobić co zechce. Nie mamy żadnych szans. Twoi ochroniarze mają za zadanie chronić ciebie i twój team.
- Ty jesteś moim teamem, moją rodziną - szepnął spogladając na mnie z bólem.
Na te słowa zamarłam. Czemu musiał powiedzieć to akurat teraz?
— Hero nie mów tego — rzuciłam szlochając. Moim ciałem zaczęły władać dreszcze. — Nie możesz traktować mnie jak rodziny. Nie jestem, aż tak ważna, dopiero do was dołączyłam.
— Nie mów tego nigdy więcej, rozumiesz mnie? — warknął podchodząc bliżej. Jego dłonie popchnęły mnie na ścianę, a następnie ułożył je tak, abym nie mogła się wyrwać. Szatyn przysunął się na tyle blisko, aby nasze ciała składały się w jedność. Robił to specjalnie. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę jak wpływała na mnie bliskość jego ciała.
— Jesteś wszystkim. Ja cię...
— Ty co? — zapytałam zaskoczona. Nie miałam pojęcia jakbym zareagowała, gdyby wyznał mi miłość.
— Nic. Po prostu on nie ma szans
— Hero ja nie mogę, nie pozwolę, żebyś narażał siebie i swój team. — Powtórzyłam zrozpaczona, wpatrując się w jego oczy.
— A ja nie pozwolę, żebyś odeszła, bo twoim zdaniem to sposób, na pokazanie mu, że nie jesteś moim czułym punktem. Twoje miejsce jest przy moim boku, różyczko i nie mogę ukrywać, jesteś moim czułym punktem — szepnął prosto w moją szyję, po czym wpił się w moje usta. Zaskoczona jego nagłym pocałunkiem wplotłam dłonie w brązową czuprynę, chcąc tym samym utrzymać go jak najbliżej tak długo jak to tylko było możliwe. Chwilę później chłopak podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami w pasie i pozwoliłam, aby zaniósł mnie do łóżka.
— Jak twoja walka? — zapytałam przypominając sobie w jakich okolicznościach zemdlałam.
— Gdy usłyszałem poruszenie na widowni od razu się przeraziłem, od początku widziałem, że coś nie gra. Musiałem spojrzeć, a gdy zobaczyłem jak Peach razem z Theo cię wynoszą mój świat zawalił się w jednej chwili, po czym nim zdążyłem zareagować przeciwnik zadał mocny cios, który powtórzył jak tylko się zachwiałem.
— Przegrałeś? — Jeśli on przegrał przeze mnie, to byłam pewna, że nigdy sobie tego nie wybaczę. Boże, mogłam nie odczytywać tej głupiej wiadomości.
— Na szczęście nie. — Posłał mi uśmiech i zaczesał za ucho kosmyk opadających mi na twarz włosów. — Wiedziałem, że muszę to wygrać. Chcę odegrać się na tym kto cię dotknął i obiecuje ci, że to zrobię.
— Hero tu nie może chodzić o mnie. — Zerwałam się i spojrzałam na niego zdenerwowana. — To twoje mistrzostwa, twoja wygrana, nie możesz walczyć, by odegrać się na jakimś idiocie.
— I tak nie jest, ale to dodatkowa satysfakcja dla mnie — rzucił śmiejąc się i zmuszając, abym wróciła do wcześniejszej pozycji. Ułożyłam się, więc w jego ramionach i wtuliłam głowę w umięśnione ramię.
— Mam nadzieję, że Thomas dogada się z komisją na czas i zdyskwalifikują Luke'a.
— A ja mam nadzieję, że do tego nie dojdzie — mruknął chłopak i wtulił twarz w moją szyję. — Chcę pokazać im wszystkim, że teraz należysz do mnie i nikt nie ma prawa cię ruszyć.
— Tiffin nie daj ponieść się emocją —warknęłam i zacisnęłam dłonie na jego dłoni. — Proszę cię, nie mogę cię stracić. Jesteś moim najlepszym przyjacielem.
— I nie stracisz, maleńka — szepnął, składając pocałunek na moim czole. Chwile później udało mi się zasnąć, jedyne o czym marzyłam w tym momencie, to spokojny sen.
Jednak, gdy zasypiałam wydawało mi się, że z jego ust wyszedł cichy pomruk, który po chwili ułożył się w słowa, a mianowicie:
— Kocham cię, maleńka i zobaczysz, że za jakiś czas też to odwzajemnisz. Obym się tylko nie mylił.

Not Good Enough || Hero Fiennes - TiffinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz