Chapter twenty seven

999 38 7
                                    

Roztrzęsiona siedziałam w hotelowym pokoju i przyglądałam się ścianie od dobrej godziny. Hero przemierzał pokój w tą i z powrotem, niecierpliwie czekając na jakieś wieści. Od wczoraj nie dowiedziałam się niczego nowego. Dołowało mnie to.
— Jesteś pewna, że to był on? — zapytał niepewnym tonem, jakby bal się, że zaraz się rozpłacze.
— Tak, Hero, to był James.
Dalej byłam w szoku. Jak własny ojciec mógł zabić swojego syna? Czemu zamknął jego ciało w jakimś cholernym schowku?! Co z nim było nie tak?!
Nagle po pokoju rozległo się głośne pukanie, a ja podskoczyłam w miejscu. Drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Thomas z jakąś kartką.
— Policja przeszukała komputer James'a. Znaleźli w nim nie wysłaną wiadomość.
— Do kogo była skierowana? — Hero podszedł bliżej niego i spojrzał na kawałek papieru. Jego brwi wygięły się ku górze, a ja zrozumiałam, że było to adresowane do mnie.
Powoli podniosłam się z łóżka i podążyłam w kierunku chłopaków. Nie zwracając uwagi na protesty boksera, chwyciłam list i zaczęłam go czytać.

Phoebe,
Chciałbym przeprosić cię, za wszystkie krzywdy jakie ci kiedykolwiek wyrządziłem. Na początku byłaś tylko częścią planu, do którego zostałem zmuszony, ale potem naprawdę cię pokochałem. Jeszcze raz przepraszam cię za to wszystko. Mam nadzieję, że ktoś znajdzie tą wiadomość, nim Jasper dopadnie tego boksera, z którym podobno jesteś w związku. Gdy się o tym dowiedział wpadł w szał. Chciałem cię chronić, a teraz wiem, że naszedł mój czas. Zdradziłem go, więc najprawdopodniej zaraz tu będzie. Ma plan, a jego pierwszą częścią jest pozbycie się wszystkich, którzy mogą być dla ciebie kimś więcej, niż przyjacielem. Twój chłopak jest w niebezpieczeństwie, jeśli jakimś cudem go zniszczy, dotrze do ciebie - swojego największego pragnienia. Jeszcze raz przepraszam.
Kocham cię, James.

Łzy spływające po moich policzkach zmoczyły kartkę, nim zdążyłam dotrzeć do końca listu. Czułam, że to wszystko jest moją winą.
Na szczęście nic już wam nie grozi. — Thomas uśmiechnął się smutno i zabrał list.
— Co masz na myśli? — spytałam wracając na łóżko.
— Jasper został skazany na dożywocie. Dziś rano odbyła się szybka rozprawa, która została przyspieszona z różnych powodów. Wyszło na jaw, że rozprowadzał narkotyki i nie tylko, ma na koncie też zabójstwo dwóch osób i dodatkowe znęcanie się nad dziećmi, w tym nad tobą, Phoebe. To koniec, tego koszmaru.
— Czyli to on zabił moją mamę? — Zrozpaczona przeniosłam wzrok na stopy nie wiedząc jak powinnam się zachować.
— Niestety tak. Chciał jakoś sprowadzić cię do Vancouver. Musiał znaleźć powód. James chciał mu w tym przeszkodzić, więc jego też się pozbył. Tak mi przykro, kochanie. — Thomas przytulił mnie mocno i złożył pocałunek na moim czole. Hero skrzywił się na ten gest i odciągnął go, aby o czymś porozmawiać. Mruknęłam, więc pod nosem, że idę wziąć prysznic i nie bawiąc się z zdejmowanie ciuchów usiadłam pod prysznicem i puściłam wodę.
Czułam się zagubiona. Ogromne poczucie winy zaciskało ogromne i lodowate ręce na moim gardle. Oczy miałam już napuchnięte od płaczu. Odkąd wczoraj znalazłam ciało swojego byłego nie byłam w stanie przestać płakać. A co jeśli, to działo się podczas mojego snu i zamiast Hero, ginął wtedy Jamie? O mój Boże. Nie mogąc powstrzymać łez, zacisnęłam powieki i oparłam głowę o ścianę z kafelek. Gdy dotarło do mnie, że na miejscu James'a mógł znaleźć się Hero zapłakałam jeszcze bardziej. Fakt, że Jasper trafi do więzienia na dożywocie trochę mnie pocieszał i sprawiał, że czułam się w jakimś stopniu bezpieczniejsza, aczkolwiek nie zmieniało to faktu, że zabił dwie osoby, a ja mogłam je uratować.
— Skarbie, co ty wyrabiasz? — Aksamitny głos boksera sprawił, że moje ciało pokryła gęsia skórka. Otworzyłam lekko oczy i zauważyłam jak bokser w przemokniętych ciuchach starał się wybudzić mnie z moich rozmyśleń.
— To moja wina — szepnęłam. Musiałam opowiedzieć mu wszystko, tylko wtedy istniałyby jakieś szanse, na to, że poczuje się choć trochę lepiej.
— O czym ty mówisz? Boże jesteś przemarznięta. — Chłopak zmusił mnie do wstania i oparł o ścianę z kafelek. Po tym odkręcił gorącą wodę i zaczął ściągać ze mnie ciuchy.
— Mogłam ich uratować, a zamiast tego najprawdopodniej wylegiwałam się na plaży, albo robiłam coś innego. Hero to moja wina.
— Nie miałaś na to wpływu i dobrze o tym wiesz. Nie mogłaś wiedzieć. Co się męczy tak naprawdę, maleńka? — zapytał wpatrując się bacznie w moją twarz. — No dalej, powiedz mi prawdę.
— Wtedy po twojej walce, gdy lecieliśmy samolotem, miałam sen — zaczęłam niepewna od czego powinnam zacząć. — Obudziłam się w swoim starym pokoju, po czym zeszłam na dół. Spotkałam się z mamą, która mówiła, że jest jej bardzo przykro i inne takie, a ja nie miałam pojęcia o czym może mówić. Wtedy powiedziała, że Jasper zabrał cię na tyły. Pobiegłam tam, ale ty leżałeś już nie ruszając się na ziemi, a on siedział z piwem i ogromnym uśmiechem na twarzy. Zaczął się do mnie dobierać, a wtedy pojawiłeś się ty. Gdy mieliśmy uciekać powiedział, że zawsze będę należeć do niego i strzelił do ciebie. Zabił cię, Hero. Co jeśli ten sen miał miejsce tego samego dnia, co zginął James? Co jeśli jesteś następny w kolejce?
— Maleńka, nic mi nie grozi. Jasper dostał dożywocie. Nigdy więcej go nie zobaczysz, obiecuje ci. — Szatyn uśmiechnął się lekko i zaczął wcierać płyn do kąpieli w moje ciało, sprawiając, że zaczęłam się odprężać.
— Kiedy wyjeżdżamy? — spytałam mając nadzieję, że jak najszybciej. Chciałam opuścić to miasto i zapomnieć o tym wszystkim.
— Za dwie godziny.
Potaknęłam głową, po czym zaczęłam ściągać z chłopaka ciuchy. Zaskoczony spojrzał na mnie, ale nie zaprotestował. Uśmiechnęłam się pod nosem i gdy został nagi, wtuliłam się w jego ciało. Poczułam ogromną ulgę czując jego bliskość.
— Dziękuje za wszystko, Hero — szepnęłam i złożyłam pocałunek na jego ustach.
— Nie masz za co dziękować, kochanie.
Po tych słowach szatyn wpił się w moje wargi i zaczął je zachłannie całować. Odruchowo wplotłam dłonie w jego brązowe włosy i pociągnęłam za nie.
— Kiedy wreszcie będzie ten moment? — jęknęłam, pragnąc więcej.
— Gdy uporamy się z tym wszystkim, maleńka.

Wieczorem po rozpakowaniu się w pokoju, który znajdował się, tak jak ostatnio, na przeciwko pokoju Hero, udałam się na kolację. Każdy milczał, a atmosfera była ciężka. Bałam się, że w każdej chwili mogę usłyszeć coś co mnie zszokuje, albo wystraszy.
Po kolacji wzięłam szybki prysznic i udałam się spać, ponieważ bokser z samego rana, zaczynał już swoje treningi, których nie ukrywam, że nie mogłam się już doczekać.

Ze snu wyrwał mnie krzyk, dlatego od razu zerwałam się z łóżka. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to ja krzyczałam. Kolejny zły sen, nie dawał mi spać, podsuwając do mojej wyobraźni, scenę zabójstwa Hero. Nie wiedziałam tylko czemu, w każdym koszmarze to on umierał, skoro w normalnym życiu był cały i zdrowy.
— Maleńka, co się dzieje? — Drzwi otworzyły się z trzaskiem, a chłopak w pełnej gotowości wpadł do środka.
— Przepraszam, że cię obudziłam. Miałam zły sen — wytłumaczyłam, po czym zaczęłam się bacznie przyglądać jego prawie nagiemu ciału, które okrywał tylko materiał bokserek. Podobało mi się to, że śpi tylko w nich.
— Zostanę z tobą, na wypadek — mruknął i zamknął drzwi, po czym ułożył się obok mnie i przytulił mnie tak, abym ułożyła głowę na jego klatce piersiowej. Czując się bezpiecznie zamknęłam oczy, licząc na to, że jego obecność odgoni ode mnie wszelkie koszmary, które czaiły się na mnie w ciemnościach mojego umysłu. Coraz bardziej bałam się, że Hero może być w niebezpieczeństwie.

Odkąd zaczęliśmy być razem zrozumiałam, że byłam gotowa zrobić i poświecić dosłownie wszystko dla tego boksera. Był dla mnie najważniejszy na całym świecie i chciałam, żeby pozostało tak już na zawsze. Nieważne co miało nastąpić.

Not Good Enough || Hero Fiennes - TiffinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz