Z racji, że Hero wybierał się ponownie na wynajętą siłownię byłam zmuszona wymasować go, będąc jeszcze u niego w domu. Gdy pojechał udałam się do łazienki, aby wziąć relaksujący prysznic i naszykować się na spotkanie.
Równo o dwunastej, tak jak się umawiałyśmy Ellie zapukała do drzwi. Wiedząc, że nie powinnam opuszczać posesji zaplanowałam kilka ciekawych rzeczy, aby nie było nam nudno. Przy okazji dałam wolne popołudnie Carmen, abyśmy razem z Ellie przygotowały jakiś posiłek. Hero miał wrócić niestety dopiero przed osiemnastą, więc miałyśmy masę czasu.
— To od czego zaczniemy? — spytała blondynka wachlując się dłonią tuż przed swoją twarzą, jakby ten gest miał sprawić, że będzie jej chociaż trochę chłodniej.
— Skoro pogoda nam dopisuje co powiesz na mały relaks nad basenem? — Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i pokiwała głową.
— A tak w ogóle to wiesz, gdzie jest Theo? — Odkąd tylko przekroczyła próg domu rozglądała się jakby czegoś szukała. Na początku myślałam, że po prostu się rozgląda i podziwia dom. Najwidoczniej się myliłam.
— Pojechał z Hero. Ma wrócić za jakąś godzinę.
— Oh, no dobra, w takim razie daj mi minutkę, przebiorę się w bikini i zaraz wracam.
Gdy dziewczyna zamknęła się w łazience spakowałam do torby rzeczy, które mogłyby mi się przydać. Lepiej zabrać wszystko od razu, niż potem biegać w tą i z powrotem.
— No dobra to pokazuj ten basen.
Słysząc podekscytowanie w głosie przyjaciółki zachichotałam, po czym poprowadziłam ją w stronę tarasu i basenu. Po rozłożeniu rzeczy związałam włosy i zdjęłam z siebie sukienkę. Dzisiejsza temperatura była bardzo ciężka do zniesienia, wchodząc do basenu, od razu przywołałam w myślach obraz boksera, który zamiast odpoczywać musiał ćwiczyć. Miałam nadzieję, że nie będzie zbyt zmęczony. Moglibyśmy gdzieś wyjść wieczorem, albo chociaż razem popływać.
— Słyszałam od Peach, że wasza miłość kwitnie — skomentowała Ellie smarując jednocześnie swoją skórę przyspieszaczem do opalania.
— Od kiedy rozmawiasz z Peach? — Spojrzałam na nią podejrzliwie.
— W klubie zamieniłyśmy ze sobą kilka słów. To nic takiego. — Wzruszyła ramionami, po czym bardzo szybko zmieniła temat. — Jaki jest? Dobrze cię traktuje?
— Ellie znamy się tyle lat. Myślisz, że gdyby traktował mnie źle dalej bym tutaj była?
— Zupełnie zapomniałam, że moja przyjaciółka ma pazura. Wiesz mam wrażenie jakbyś przy nim stawała się kimś innym. — Słysząc te słowa zmarszczyłam brwi.
— Co masz na myśli?
— Oh, zupełnie nic złego. Po prostu wydajesz się przy nim delikatniejsza. Odbieram to tak, jakbyś wreszcie się otworzyła. To dobrze, kochanie. Odkąd cię poznałam widziałam jak odnosisz się do mężczyzn wiele razy. Nikomu nie pozwalałaś poznać się tak dobrze jak jemu. Wnioskuje, więc, że musi być kimś wyjątkowym. — Uśmiechnęłam się szeroko, po czym potaknęłam głową.
— Bo tak jest. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Zrobił dla mnie tyle rzeczy. Wiesz, że to dzięki niemu moja mama miała przyzwoity pogrzeb?
— Zapłacił za niego? — Zdziwiona, albo raczej zszokowana otworzyła buzię, na co ja potaknęłam. — On naprawdę musi cię kochać, Febe.
Słysząc to wyznanie zamarłam. Czy byłam na to gotowa? Byłam gotowa, aby wyznać komuś miłość, albo się chociaż do tego przyznać?
— Ja nie wiem.
— Czego nie wiesz? Gdyby cię nie kochał, nie robiłby niczego dla ciebie, dobrze o tym wiesz.
— Ja nie wiem, czy jestem gotowa to przyznać. Znasz mnie, boje się. Zaangażowanie mnie przeraża.
— Nie masz się czym martwić. Jesteście dla ciebie stworzeni. — Dziewczyna przytuliła mnie, po czym uśmiechnęła się szeroko.
— Być może masz rację.
— Ja zawsze ją mam. — Puściła mi oczko, a następnie wskoczyła do basenu, sprawiając, że zostałam ochlapana. — Mam nadzieję, że jego medyk zjawi się tutaj lada chwila.
— Czy mam przez to rozumieć, że przyszłaś tutaj tylko do niego? — Uniosłam jedną brew ku górze, na co moja przyjaciółka wybuchnęła śmiechem.
— Oczywiście, że nie głuptasie, ale wiesz Theo to taki mały bonus.
— Oh cieszy mnie to.
Na dźwięk głosu medyka blondynka podskoczyła i ponownie wpadła do wody, na co wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Theo posłał mi oczko, po czym rozebrał się i dołączył do Ellie. Ja natomiast ułożyłam się wygodnie na leżaku i zaczęłam się opalać. Do uszu włożyłam słuchawki i przywołałam w swoich myślach widok szatyna. Leżeliśmy razem w wannie pełnej piany i leniwie się całowaliśmy.
W taki sposób spędziłam kilka dobrych godzin. Około czwartej zostawiłam zakochanych na tarasie i udałam się do kuchni, aby przygotować kolację. Po krótkim namyśle i przejrzeniu składników zdecydowałam się zrobić lasagne ze szpinakiem. Miałam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy.
Po godzinie gotowania danie było już prawie gotowe, więc wyszłam na taras, aby poszukać Ellie i Theo.
— Theo wiesz, o której zamierzali wrócić? — spytałam lekko podenerwowana, że posiłek im wystygnie.
— Tak. Niestety pojawiły się jakieś komplikacje i trochę się spóźnią. — W jego oczach dostrzegłam, że coś było grane, więc lekko się zmartwiłam.
Czas ciągnął się w nieskończoność. Gdy wybiła osiemnasta lekko niepewna wyciągnęłam telefon i wybrałam numer boksera. Niestety ku mojemu rozczarowaniu odezwała się sekretarka. Byłam coraz bardziej zdenerwowana i zestresowana, bo nie miałam zielonego pojęcia co mogło się wydarzyć. Wreszcie kilka minut po moim telefonie drzwi otworzyły się, a do środka wpadła Peach. Widziałam, że coś się stało.
— Peach, wszystko w porządku?
— Jesteś potrzebna. Hero zachowuje się jak jakieś nieodpowiedzialne dziecko.
— W czym jestem potrzebna? — Spojrzałam na nią podejrzliwym tonem i splotłam ręce na klatce piersiowej.
— Idiota nabawił się kontuzji, a za dwa tygodnie walka. Mam nadzieję, że jesteś jakąś czarodziejką. — Naburmuszona ruszyła schodami na górę, zostawiajac mnie samą w przedpokoju. Nie do końca pewna, kiedy chłopak wróci udałam się z powrotem do kuchni, aby podgrzać posiłek. Gdy układałam talerze na wyspie, ktoś objął mnie jedną ręką w talii. Zaskoczona lekko podskoczyłam.
— Cześć piękna. — Jego chrypa sprawiała, że cała zaczynałam drżeć i cieszyłam się, że mam puste ręce. — Tęskniłaś?
— Podobno coś się wydarzyło.
— Jezu, maleńka. Daj spokój. To nic takiego. Co powiesz na jakiś prysznic? A może poleżymy razem i pooglądamy telewizje?
— Hero pytam co się stało. Chce dostać odpowiedź. Jeśli jej nie dostanę, nie masz co liczyć na moje towarzystwo tej nocy.
Oburzona odwróciłam się w jego objęciu i zamarłam. Na twarzy miał sporej wielkości siniaka, a jego lewa ręka była ewidentnie napuchnięta.
— Mały wypadek przy pracy. — Szatyn wzruszył ramionami i uśmiechnął się na zawołanie. Wiedziałam, że go to boli. Nie wiedziałam, tyko po co mnie oszukuje.
— W takim razie śpię dzisiaj u siebie. — Uśmiechnęłam się sztucznie, po czym odeszłam od niego i wyjęłam kolację z piekarnika. Uważając, żeby się nie poparzyć pokroiłam ją w naczyniu na mniej więcej równe kawałki i postawiłam na stole. Gdy chciałam sięgnąć po talerze, chłopak mnie zatrzymał.
— Maleńka. — Nie zareagowałam. Zignorowałam go i chwyciłam za talerze. — Phoebe, proszę cię.
Wzdychając ułożyłam talerze na stole i odwróciłam się w jego kierunku.
— Co chcesz? — Chłopak zmarszczył brwi i podszedł bliżej.
— O jak dobrze. Umieram z głodu. — Ellie uśmiechając się przekroczyła próg kuchni i zatrzymała się nagle, jakby zobaczyła ducha.
— Cholera. Co to ma być? — Theo wyglądał na przerażonego. Zresztą każdy tak wyglądał.
— Pogadamy potem — mruknął Hero, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą, na górę. Gdy wciągnął mnie do swojego pokoju, zamknął za nami drzwi i usiadł na łóżku. Bacznie mu się przyglądając zajęłam miejsce obok i zaczekałam, aż zacznie gadać. Chłopak wziął głęboki wdech i skrzywił się, gdy poruszył ręką. Pokręciłam głową i spojrzałam na jego nadgarstek.
— Rozmowa musi poczekać. Są ważniejsze rzeczy — syknęłam zirytowana, po czym szybko udałam się po kostki lodu, apteczkę i kilka przydatnych specyfików.
Na sam początek bardzo dokładnie obejrzałam jego spuchnięty nadgarstek i doszłam do wniosku, że jest na szczęście tylko lekko stłuczony. Jednak nie można tego zlekceważyć, bo z błahostki może stać się czymś poważniejszym. Obłożyłam, więc rękę chłopaka lodem i kazałam mu go tam przyciskać, w chwili gdy sama szukałam potrzebnych rzeczy. Po około piętnastu minutach zabrałam lód i wyciągnęłam jedną z maści.
— Co to? — Szatyn zmarszczył brwi i niepewnie spojrzał na opakowanie w mojej dłoni.
— Maść z arniki — mruknęłam zniecierpliwiona i odkręciłam tubkę, a następnie zaczęłam smarowanie skóry.
— Uwielbiam, gdy jesteś taka skupiona, maleńka — szepnął mi prosto do ucha, na co zachłysnęłam się powietrzem.
— Hero to naprawdę nie jest czas na żarty. Jutro zaczniemy okłady rozgrzewające, a na dzisiaj maść musi wystarczyć. Nachyl się, na twarzy też masz niezłego siniaka.
Chłopak posłusznie nachylił się, a ja nałożyłam warstwę maści na jego policzek.
— Dziękuje, Febe. — Uśmiechnął się z wdzięcznością, a ja lekko się rozluźniłam, widząc, że skończył ze swoim śmieszkowaniem.
— Powiesz mi, co się wydarzyło? — zapytałam lekko zestresowana. Bałam się prawdy.
— Poniosło mnie. Peach miała rację, że zachowuje się jak nieodpowiedzialne dziecko. Zresztą dzieci zazwyczaj są nieodpowiedzialne, więc no. — Spojrzałam na niego, niecierpliwie wyczekując odpowiedzi na moje pytanie. — W między czasie, po kilku godzinach Thomas wpadł na pomysł, żeby wybrać się na lunch do pobliskiej knajpki, bo miał już dość zdrowego jedzenia Peach. Każdemu spodobał się ten pomysł, więc poszliśmy. Przez cały ten czas nie mogłem się skupić, bo myślami byłem z tobą i nagle usłyszałem twoje imię. Znaczy ktoś wspomniał o Chloé Collins, dlatego też zacząłem podsłuchiwać. Facet nie miał do ciebie szacunku, obrażał cię i mówił same kłamstwa na twój temat. A potem wspomniał o tym, że słyszał, że ktoś cie prześladuje i że na to zasłużyłaś ładując mi się do łóżka. Wtedy już nie wytrzymałem i mu przywaliłem, a on mi oddał. Stąd siniak na twarzy.
— A co z ręką? — spytałam zmartwiona. Nie mogłam być na niego zła. Ja pewnie postąpiłabym podobnie.
— Jak tylko wróciliśmy dostałem ataku złości. Nie było cię obok, więc nikt nie mógł do mnie dotrzeć. Zadawałem cios za ciosem, aż prawie zrobiłem dziurę w ścianie i wtedy właśnie to się stało.
— Boże ty głuptasie — jęknęłam zasmucona. Gdybym była obok, nic by się nie stało. Chłopak uśmiechając się smutno przyciągnął mnie do siebie i przytulił z całych sił.
— Przepraszam, maleńka.
— To nic. Módl się lepiej, żeby za dwa tygodnie nie było śladu po stłuczeniu.
Szatyn milcząc złożył pocałunek na moim czole, po czym szepnął ciche: „Dziękuje".Pierwszy raz zrozumiałam, że za bardzo go kochałam i jednocześnie wiedziałam jak to jest być w takiej sytuacji i nie mogłam się na niego złościć. To byłoby po prostu złe, a ten chłopak zdecydowanie na to nie zasłużył.

CZYTASZ
Not Good Enough || Hero Fiennes - Tiffin
FanfictionNigdy nie była jak inne dziewczyny. Nigdy nie doświadczyła prawdziwej miłości. Nigdy nie wiedziała co ją czeka... Walcz o to co kochasz. Walcz o swoją wolność. „Nasze życie to nie kończąca się walka, którą toczymy do końca swoich dni." Co jeśli ic...