Chapter seven

1.8K 64 20
                                    

Dodatkowy rozdział z okazji (spóźnionego) Dnia Dziecka! Miłej lektury!❤️

Ledwo zdążyłam usnąć, gdy obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Następnym dźwiękiem było trochę zbyt głośne warknięcie Peach:
- Phoebe, co mówiłam ci o facetach w twoim łóżku? - Gdy usłyszałam swoje prawdziwe imię od razu uciszyłam dziewczynę wciągając ją do jej pokoju.
- Miałaś tak do mnie nie mówić, gdy ktoś inny jest w pobliżu - syknęłam przez zęby, po czym wskazałam dłonią na swój pokój. - Przyszedł do mnie w nocy, kompletnie pijany. Nie miałam serca go wyrzucać. Wszedł i od razu ułożył się na łóżku. Gdy zasnął poszłam na kanapę przysięgam...
- Niech ci będzie - wzdychnęła zrezygnowana, po czym zaczęła ogarniać pokój. - Obudź księcia, za godzinę mamy lot.  

Pierwsze jednak co zrobiłam to zamknięcie się w łazience i załatwienie porannych, rutynowych czynności, a następnie włożyłam wcześniej przygotowane ciuchy. Nie do końca wypoczęta ruszyłam w stronę pokoju i usiadłam na brzegu łóżka. Wzięłam głęboki wdech i potrząsnęłam ciałem szatyna.
- Hero, czas wstawać - szepnęłam i musnęłam dłoniom jego policzek. Chłopak mruknął coś pod nosem i powoli otworzył oczy. Dostrzegłam w nich zadowolenie.
- Dzień dobry, maleńka. - Uśmiechnął się szeroko i pocałował moją dłoń. Mimowolnie na twarz wpełzł mi uśmiech. Czyżby to co mówił wczoraj było prawdą?
- Hero ruszaj tą dupę i przestań podrywać moją siostrę, do cholery! - krzyknęła Peach biegając od pokoju do pokoju. Chłopak chichocząc podniósł się z łóżka i zaczął wkładać buty.
- Do zobaczenia. - Musnął mój policzek i wyszedł zostawiając mnie w totalnym osłupieniu.

Po godzinie znajdowaliśmy się już na podkładzie samolotu. Gdy wznieśliśmy się w powietrze, od razu włączyłam telefon z nadzieją, na wiadomość od Ellie. Niestety dalej nic. Zaczynałam się martwić. Ellison nigdy nie rozstawała się ze swoim telefonem, a szczególnie jak nie byłyśmy razem...
- Wszystko w porządku? - Gdy dłoń chłopaka musnęła wierzch mojej, poczułam jak ciarki przejmują kontrolę nad ciałem.
- Oh tak, tylko Ells nie odzywa się od dawna i boje się, że mogło coś się wydarzyć - wytłumaczyłam mu chowając telefon do torby.
- Nie martw się, jestem pewien, że jest cała i zdrowa. - Uśmiechnął się ponownie i zaczął przybliżać się do mojej twarzy. - Mógłbym budzić się tak codziennie, maleńka. - Na te słowa cała zaczęłam się rumienić.
- Nie licz na to, że za każdym razem, gdy się schlasz, przyjmę cię do swojego łóżka, Tiffin - rzuciłam mierząc go wzrokiem i zaplotłam dłonie na klatce piersiowej.
- Jesteś pewna? Wydaje mi się, że przyjmiesz mnie za każdym razem, gdy to zrobię. - Chłopak zaczął się ze mną droczyć, co przywołało uwagę Theo.
- Nie zanudzaj jej, Hero - mruknął i posłał mi oczko. Na ten gest Hero ewidentnie się napiął. Niedobrze, nie chciałam, żeby między nimi były jakieś nieporozumienia. Byliśmy rodziną, musieliśmy trzymać się razem, nigdy osobno.
- Masz jakiś problem, Johnson? - zapytał unosząc jedną brew do góry, a następnie splótł ręce na torsie, uwidaczniając tym samym swoje ogromne mięśnie.
- Nie śliń się tak - jęknęła Peach obrzucając mnie poważnym spojrzeniem, a następnie uderzyła Theo w tył głowy. - A ty nie podrywaj mojej siostry.
- Theo wiesz dobrze, że znajdziesz lepszą ode mnie - rzuciłam śmiejąc się, jednak chłopak wykrzywił usta. Jasna cholera, czy on naprawdę coś do mnie czuł? Szykowała się niezła jazda...
- Idę wziąć kąpiel - warknął Hero i po chwili zniknął za białymi drzwiami.
- A tego co ugryzło? - zapytała dziewczyna spoglądając to na mnie, to na Theo.
- Chyba poczuł, że ma konkurencję. - Thomas wybuchnął śmiechem, jednak od razu ucichł, gdy zauważył, że nikomu nie było do śmiechu.

Po jakimś czasie Ray poprosił mnie, żebym skoczyła wymasować Hero, ponieważ skarżył się podobno na jakiś ból.
- Wreszcie! - Na mój widok chłopak promienieje i usiadł na ławie, znajdującej się przy nogach łóżka. Jego skóra była jeszcze wilgotna, a biały, puszysty ręcznik opasał jego biodra. Nim zaczęłam przyglądać się mu, jak jakaś wariatka, zajęłam swoje miejsce i przystąpiłam do pracy.
- Jasna cholera, Chloé jesteś w tym świetna - jęknął przechylając głowę na bok. Na dźwięk jego chrypki moje serce przyśpieszyło, a intymne miejsca zaczynały wariować. Niechcący podnosząc się z łóżka otarłam się piersiami o jego plecy, co spowodowało mój jęk. Atmosfera robiła się gorąca i napięta, więc chyba powinnam była jak najszybciej wyjść, by nie nakręcać ani Hero, ani siebie samej. Jednak szatyn chwycił mój nadgarstek i przyciągnął mnie do siebie z taką siłą, że odbiłam się od jego bioder. Nie mogąc przestać tonęłam patrząc prosto w zielone oczy chłopaka. Nieświadomie zaczynałam szybciej oddychać i uchyliłam usta, które natychmiastowo przygryzłam ze stresu.
- Nie rób tego - warknął i opuszką palca wyciągnął dolną wargę spod moich zębów. - Lubisz go?
- Kogo? - szepnęłam zaskoczona, jednocześnie czując się jak w transie. Nie mogłam oderwać oczu, a moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Serce waliło tak szybko, że ledwo za nim nadążałam, a krew szumiała mi w uszach zagłuszając słowa szatyna.
- Theo - jęknął i mocniej zacisnął dłonie na moich biodrach. - Powiedz mi prawdę, maleńka.
- Lubię go - zaczęłam. Hero wydawał się zawiedziony moją odpowiedzią, ponieważ przymknął powieki i wziął głęboki wdech. - Jako przyjaciela - dodałam i musnęłam palcami jego policzek, sprawiając, że przytulił go do mojej dłoni.
- Jeśli cię dotknie, chcę o tym wiedzieć pierwszy - szepnął mi do ucha i przygryzł jego płatek. Gwałtownie nabrałam powietrza i mocniej zacisnęłam dłoń na jego ramieniu. Musiałam się stąd wydostać. Ta atmosfera źle na mnie działała.
- Muszę iść, Hero - szepnęłam i pocałowałam kącik jego ust. - A ty się ubierz, nie chciałabym, żeby Peach widziała cię w samym ręczniku. - Z uśmiechem wyszłam z pokoju i zajęłam swoje miejsce, oddychając z ulgą, gdy oparłam się o oparcie fotela. Peach uśmiechnęła się pod nosem, a Theo warknął coś i ruszył w stronę kuchni. Musiałam z nim porozmawiać w wolnej chwili. Nie chciałam by cierpiał.

Not Good Enough || Hero Fiennes - TiffinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz