Po dobrych dwudziestu minutach zmusiłam się do otworzenia drzwi. Gdy tylko je uchyliłam moim oczom ukazała się przerażona twarz boksera. Totalnie go ignorując udałam się do sypialni i zaczęłam szukać swojej piżamy. Po jej znalezieniu ponownie minęłam go w korytarzu i zamknęłam drzwi za sobą, podczas wchodzenia do łazienki. Nie zdążyłam jednak przekręcić klucza, bo chłopak pociągnął za klamkę z całej siły.
— Czego chcesz? — warknęłam na niego, mrużąc powieki. Czułam się cholernie zraniona. To była nasza pierwsza kłótnia, odkąd do siebie wróciliśmy. Trochę mnie przeraziła.
— Porozmawiać — szepnął ze smutkiem w oczach, po czym wsunął się do środka zamykając za sobą drzwi.
— Nie wiem czy mamy o czym — mruknęłam wzruszając ramionami, po czym wzięłam się za rozczesywanie włosów. Gdy skończyłam chwyciłam chusteczki do demakijażu i zabrałam się za zmywanie makijażu. — Potrzebuje zostać sama, Hero.
— Nie, Phoebe — zaprotestował podchodząc bliżej. — Musimy to przegadać. Wyjaśnić pewne sprawy i wszystko wróci do normy.
— Nic nie wróci do normy, jeśli będziesz mnie oszukiwał, Hero — rzuciłam niewzruszonym tonem, po czym związałam włosy. Następnie naszykowałam ręcznik i wyjęłam potrzebne płyny z szafki, aby ustawić je w kabinie prysznicowej.
— Przepraszam, okay? — Jego słowa brzmiały naprawdę szczerze, ale w tamtej chwili czułam, że coś jest nie tak.
— Powiesz mi czemu się tak dziwnie zachowujesz, odkąd wróciliśmy do Seattle? — zapytałam podejrzliwym tonem i pozbyłam się ciuchów, zostając w samej bieliźnie.
— Ostatnio mam ciągłe urwanie głowy — zaczął siadając na wannie. Odebrałam to za znak, że nie ma zamiaru wyjść, abym w samotności mogła wziąć kąpiel. Musiałam go wysłuchać. Wzdychając usiadłam obok niego i utkwiłam wzrok w jego dłoniach. — Mój dawny rywal powrócił do Londynu i Thomas dowiedział się, że to on będzie moim głównym przeciwnikiem w nadchodzącym sezonie. Jest tym zestresowany, więc dzień w dzień opracowujemy technikę i plan działania. A po drugie chciałem, żeby to była niespodzianka, ale skoro już wszystko się wydało to trudno. Po kryjomu szykuje dom na nasz przyjazd. — Słysząc ton w jakim to mówił zamarłam. Natychmiastowo dopadły mnie wyrzuty sumienia. Jak mogłam być tak głupia i podejrzewać go o coś najgorszego?
— Oh — jęknęłam, nie mając zielonego pojęcia co powiedzieć.
— Przepraszam, że się na ciebie uniosłem. Przestraszyłem się, że coś ci się stało. Byłem na siebie wściekły, że tak cię zaniedbuje, ale wszystko co robię, robię dla nas, maleńka — wyszeptał obejmując moją dłoń.
— Ja też przepraszam, Hero — powiedziałam przenosząc wzrok na jego twarz. Zauważyłam na niej ogromną ulgę. Uśmiechnęłam się szeroko i pozwoliłam mu, aby przyciągnął mnie do siebie i objął ramionami.Dni mijały bardzo szybko. Nim zdążyłam się obejrzeć ulice Seattle zostały pokryte śniegiem, a budynki zdobiły przeróżne dekoracje świąteczne.
Do świąt został tylko tydzień. Nie mogłam się tego doczekać. Razem z Hero zdecydowaliśmy, że spędzimy je z jego rodziną, w Londynie.
Peach nie dawała znaku życia, co naprawdę zaczynało mnie martwić. Bałam się o nią. Nie wiedziałam nawet, gdzie jest.
Z samego rana, gdy boksera już nie było dałam Carmen dzień wolny i przyrządziłam śniadanie. Chciałam ugotować kolację dla chłopaka i spędzić z nim romantyczny wieczór. Od dłuższego czasu nie mieliśmy chwili dla siebie.
Po śniadaniu zaczęłam poszukiwania przepisu na jakiś smaczny posiłek. W chwili, gdy miałam przejrzeć czy w lodówce nie brakuje przypadkiem jakiegoś składnika, mój telefon zaczął dzwonić. Gdy na ekranie pojawiło się imię mojej siostry zamarłam.
— Peach? — szepnęłam zaskoczona przykładając telefon do ucha.
— Cześć, Febe. Dzwonię, bo chciałam zapytać, czy masz dzisiaj czas po południu.
— Jasne, że mam. Czemu pytasz? — W duchu modliłam się, że dziewczyna wróciła do Seattle.
— Jestem przejazdem w Seattle, więc pomyślałam, że mogłybyśmy się spotkać. — W jej głosie słyszałam jedynie smutek i wykończenie. Byłam zaskoczona tym, że dalej była załamana i nie pozbierała się po tym wszystkim. W końcu, od jej wyjazdu minął już miesiąc.
— To cudownie! — pisnęłam zadowolona, po czym zerknęłam na zegarek stojący na blacie kuchennym. — Będę potrzebowała skoczyć do marketu po parę rzeczy, więc możemy umówić się tam za godzinę.
— W takim razie do zobaczenia — rzuciła bezbarwnym tonem.
Byłam trochę smutna tym, że mojej siostrze wcale się nie poprawiło. Miałam wrażenie, że jest nawet gorzej, niż było.
Wyjrzałam przez okno i oceniłam pogodę, po czym udałam się do garderoby. Po dłuższym namyśle wybrałam zwykłe czarne dżinsy i biały golf. Kilka minut zajęło mi szukanie moich czarnych kozaków, ale na szczęście siè znalazły. Następnie spakowałam portfel, telefon i kilka najpotrzebniejszych kosmetyków do małej czarnej torebki i udałam się do holu. Nałożyłam na siebie czarny płaszczyk, po czym chwyciłam kluczyki od samochodu z czarnej misy, leżącej na komodzie i ruszyłam w stronę garażu.
Droga do marketu zajęła mi dobre pół godziny. Na drogach było mokro i ślisko, plus wytworzyły się ogromne korki. Gdy parkowałam samochód, do spotkania z siostrą zostało mi tylko kilka minut, dlatego pospiesznie zaczęłam przemierzać zaśnieżony parking.
— Hej — mruknęła dziewczyna.
Przerażona zmierzyłam ją wzrokiem od góry do dołu. Była wychudzona, jej skóra straciła dawny blask, a włosy nie były już takiego koloru jak kiedyś. Były krucze, a jej skóra była śnieżnobiała. Zmieniła się nie tylko w wyglądzie.
— Peach, wszystko w porządku? — zapytałam zmartwionym tonem. Brunetka tylko potaknęła, po czym weszła do sklepu. Szybkim krokiem dogoniłam siostrę, w między czasie zastanawiając się od czego zacząć. Musiałam dowiedzieć się co się stało. — Gdzie byłaś przez te kilka tygodni? Minął miesiąc od twojego wyjazdu.
— Daleko stąd — rzuciła obojętnym tonem. Kłamała. Widziałam to w jej oczach. A może to naprawdę ją widziałam, wtedy w galerii z Brooklyn?!
— Powiesz mi co się stało? — warknęłam zdenerwowana już jej obojętnością. Po co chciała się spotkać, skoro się tak zachowywała? — Ten wyjazd miał ci pomóc.
— Zrozumiałam, że nie umiem bez niego — jęknęła i objęła się ramionami.
Zaczynałam czuć lekki niepokój. Nie, co ja mówię. Byłam przerażona. Moja siostra naprawdę potrzebowała pomocy.
— Masz gdzie mieszkać? — spytałam z troską.
— Przecież mamy tutaj mieszkanie. — Peach grzebiąc w swoich paznokciach sprawiała wrażenie zamyślonej. Naprawdę musiała go kochać.
— Sprzedałam je — mruknęłam bojąc się jej reakcji.
— Jak to? — Zaskoczona oderwała wzrok od swoich dłoni i przeniosła go prosto na moją twarz.
— Nie wiedziałam czy w ogóle wrócisz — zaczęłam jąkając się — plus przeprowadzam się tuż po świętach.
— Gdzie? Ty i Hero zerwaliście? — Jej wyraz twarzy wydał mi się naprawdę dziwny. Zignorowałam go jednak.
— Nie. — Pokręciłam przecząco głową. — Przeprowadzam się razem z Hero do Londynu.
Uśmiechnęłam się szeroko wkładając do koszyka kilka najzwyklejszych produktów.
— Co?! — Fakt, że uniosła głos sprawił, że lekko podskoczyłam.
— Przeprowadzam się — powtórzyłam nie wiedząc co zrobić. — Skoro nie masz gdzie się zatrzymać mogłabyś pomieszkać parę dni z nami. Hero na pewno nie będzie miał nic przeciwko — zapewniłam ją.
Zrozumiałam jednak, że nici z naszej romantycznej kolacji. Peach jednak była moją siostrą. Nie mogłam jej zostawić, gdy potrzebowała pomocy. Ona w życiu, by mnie nie skrzywdziła i nie zostawiła w potrzebie.
— Okay, dziękuje.Gdy dotarłyśmy do domu dochodziła już godzina piętnasta. Hero obiecał mi, że po szesnastej będzie z powrotem, dlatego przyspieszyłam swoje ruchy i zabrałam się za przygotowanie posiłku. Peach siedziała przy wyspie kuchennej milcząc. Zaczynałam czuć się coraz bardziej nieswojo.
O szesnastej nakryłam stół, po czym schowałam jedzenie do piekarnika.
— Cześć, maleńka. — Cichy pomruk jaki wyszedł z jego ust, sprawił, że cała zadrżałam.
— Cześć, maleńki. — Uśmiechając się odwróciłam się do niego przodem i objęłam go za szyję. — Mamy dzisiaj gościa.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem, po czym chwycił w dłoń kieliszek z czerwonym winem.
— Kogo? — spytał zaciekawionym tonem.
— Cześć, Hero.
Na widok Peach bokser zakrztusił się trunkiem i wytrzeszczył oczy.
— Jak? Co ty tu robisz Peach? — Szatyn był ewidentnie zszokowany obecnością mojej siostry.
— Musiałam wrócić — wytłumaczyła wzruszając ramionami.
Zaśmiałam się, chcąc rozluźnić trochę atmosferę, po czym nałożyłam jedzenie na talerze.
Posiłek minął w dziwnej atmosferze. Nie miałam pojęcia co zaszło między Hero, a Peach, ale widziałam, że bokser nie był do końca zadowolony z jej wizyty.
— Wszystko w porządku? — spytałam go, gdy kładliśmy się do łóżka.
Szatyn przeczesał wilgotne włosy i pokiwał głową.
— Miałem ciężki dzień — wytłumaczył rozcierając napięte mięśnie.
— Chcesz, abym ci pomogła? — Wskazałam na jego ciało. Bokser ochoczo pokiwał głową.
— Bardzo chętnie. — Uśmiechając się podeszłam do niego i zabrałam się za rozluźnianie jego napiętego ciała.
— Nie mogę się już doczekać tej przeprowadzki — mruknęłam podekscytowana, na co szatyn zachichotał.
— Ja też, maleńka.
Gdy skończyłam chłopak posadził mnie na swoich kolanach i mocno przytulił.
Wtuliłam się więc w jego umięśnione i twarde ciało, ciesząc się chwilą. Dłoń chłopaka zaczęła głaskać mnie po głowie, a gdy ją odchyliłam, żeby spojrzeć mu w oczy, zauważyłam, że jest smutny. Wyglądał jakby się czegoś obawiał.
— Chciałbym, żebyś wiedziała, że choćby nie wiem co zawsze będę cię kochał, Phoebe — wymruczał prosto w moje usta. Gwałtownie wciągnęłam powietrze czując jego dłonie na swojej talii. — Jesteś dla mnie wszystkim.
— Ja też bardzo cię kocham, Hero — szepnęłam uśmiechając się, po czym wpiłam się w jego usta.
Dłonie chłopaka powoli zaczęły badać moje ciało, a następnie zdejmować ze mnie jego koszulkę i bieliznę. Zachowywał się jakby to było pożegnanie. Chciałam mu przerwać i zapytać, czy aby na pewno wszystko jest w porządku, ale jego dotyk i pocałunki były zbyt kuszące. Oddałam mu się bez żadnych protestów. Czułam potrzebę, żeby tej nocy po prostu się nim nacieszyć. Chciałam zapamiętać te chwile na zawsze.
CZYTASZ
Not Good Enough || Hero Fiennes - Tiffin
FanfictionNigdy nie była jak inne dziewczyny. Nigdy nie doświadczyła prawdziwej miłości. Nigdy nie wiedziała co ją czeka... Walcz o to co kochasz. Walcz o swoją wolność. „Nasze życie to nie kończąca się walka, którą toczymy do końca swoich dni." Co jeśli ic...