Chapter fifteen

1.3K 47 23
                                    

W środę z samego rana udałam się na dół, aby wymasować chłopaka. Nie byłam jeszcze gotowa na rozmowę z nim, ale nie chciałam być z dala od Hero. Jakaś niewidzialna siła kazała mi być jak najbliżej. Gdy tylko weszłam do siłowni zobaczyłam, że chłopak siedział zapatrzony w telefon. Wydawał się być zdenerwowany.
— Wszystko w porządku? — zapytałam niepewnym głosem.
— Tak. — Ton jego głosu informował mnie o tym, że jest wściekły i to z mojego powodu.
— Hero, co się stało? — Zaniepokojona zaczęłam masować jego ramiona, aby go rozluźnić.
— Nic ważnego. Dzisiaj robię imprezę, więc trening skończy się wcześniej.
— Imprezę w środku tygodnia? Masz walkę w piątek. Thomas się zgodził? — On naprawdę zwariował. Chciałam wiedzieć czemu. Czy zrobiłam coś nie tak?
— To mój dom i moje życie, Chloé.
Gdy tylko skończyłam masować jego ciało chłopak zerwał się z ławki i bez słowa opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie w nim samą i kompletnie zagubioną.

Wieczorem postanowiłam, że tym razem nie zostanę w pokoju i nie przeczekam imprezy. Czułam, że muszę tam być. Liczyłam na to, że Hero będzie stronił od alkoholu i nie skończy tak jak ostatnio. Ubrana w obcisłą czarną sukienkę i zwykłe szpilki zeszłam na dół i pokierowałam się w stronę ogromnej sali, na której urządzane były takie właśnie wydarzenia.
— Chloé on naprawdę oszalał — rzuciła Peach, gdy tylko dotarłam do drzwi.
— Czemu? — spytałam rozglądając się za szatynem w tłumie. Chciałam z nim porozmawiać.
— Cholera. Zobacz to. — Brunetka wskazała głową na chłopaka, który tańczył naprawdę intymny taniec z jakąś blondynką. Była bardzo ładna. Niestety. Jej figura była pełna, biodra zaokrąglone, a piersi uwydatnione. Włosy miała zakręcone i sięgające do pasa. Ideał każdego faceta.
Czułam jak gotowałam się od środka.
— Gdzie jest Theo? — zapytałam gotowa odegrać się na bokserze.
— Po co ci Theo, Febe? — Na twarzy mojej siostry pojawiło się zaskoczenie. Po chwili zrozumiała jaki miałam plan. Widziałam jak chciała mnie zatrzymać. — Nie rób tego. To nie skończy się dobrze. Wiesz jaki on jest.
— W końcu nie jesteśmy razem, Peach.
Po tych słowach poprawiłam swoje włosy zarzucając je do tyłu i podeszłam do baru, aby dodać sobie pewności siebie kilkoma drinkami. Dziewczyna poruszała się z gracją ocierając biodrami i tylnymi partiami ciała o te miejsca, które było potrzeba. Moje dłonie zaciskały się w pieści, a w głowie pojawiała się wizja, gdy szarpałam ją za te długie, blond włosy. Szmata.
— Chloé wszystko w porządku? — Na widok Theo uśmiechnęłam się lekko i potaknęłam głową.
— Kim ona jest? — spytałam nachylając się do chłopaka, aby lepiej mnie usłyszał i po zadaniu pytania wskazałam głową na blondynkę.
— Oh, to jest Kimberly, dobra znajoma Hero. — Wyraz jego twarzy mówił mi, że nie była tylko jego dobrą znajomą.
— Mówiąc „dobra znajoma" masz na myśli dziwka, tak? — zadrwiłam, sama przez chwile zaskoczona swoją pewnością siebie.
— Nie do końca. Są dobrymi przyjaciółmi, ale Kim jest dobrą kokietką. Zawsze taka była. Jest kosmetyczką.
— Super — mruknęłam pod nosem, po czym dokończyłam drinka. — Chcesz zatańczyć?
— Jesteś pewna? — Chłopak patrzył na mnie jakby bał się, że zaraz coś się wydarzy.
— Jasne, czemu nie? — Lekko przechyliłam głowę i uśmiechnęłam się szeroko. — Nie bój się, przecież nie gryzę, Theo!
Szatyn zachichotał, po czym wyciągnął do mnie rękę, którą bez wahania chwyciłam, a następnie ruszyłam za nim na parkiet. Muzyka stała się bardzo intymna i energiczna. Przyciągnęłam Theo do siebie i zaczęłam tańczyć, a raczej ocierać się o niego powoli i tym samym zmysłowo. Chłopak na początku był zmieszany, ale gdy położyłam jego dłonie na swoich biodrach, jego skrępowanie zniknęło. Kątem oka zerknęłam na boksera, chcąc tym samym upewnić się czy dalej tańczy z tą jego „bardzo dobrą znajomą, kokietką" i niestety nie myliłam się. Kobieta dalej ocierała się o niego tańcząc zmysłowo i ukazując, że jest pewna swoich ruchów. Miałam nadzieje, że nim piosenka dobiegnie ku końcowi szatyn zauważy mnie i swojego medyka. Zaczynałam mieć wyrzuty sumienia, że wykorzystywałam Theo, ale ten alkohol trochę mieszał mi w głowie. Aby oderwać się od tych myśli zakręciłam biodrami i zsunęłam się powoli, na dół i uniosłam się ku górze nie odrywając swojego ciała, od ciała Theo.
Nawet nie wiedziałam, że tak potrafię!
Nie ciesz się za bardzo, tańczysz jak jakaś dziwka!
Oh, daj spokój, to nieprawda...
Moje myśli zawsze musiały być przeciwko mnie! W tej samej chwili zauważyłam jak Kim próbowała pocałować boksera, a ten ku mojemu zaskoczeniu odsunął się od niej i chyba spojrzał w moim kierunku, więc udając, że tego nie widziałam zaczęłam kontynuować.
Moje biodra kołysały się powoli. Starałam się rozluźnić swoje ciało. Czułam na sobie jego wzrok. Wiedziałam, że to on. Leniwym ruchem podniosłam ręce do góry i w takim samym tempie je opuszczam kręcąc zmysłowo ciałem. Kątem oka zauważyłam jak Kim odeszła w kierunku baru. Szepnęłam do Theo, że przydałby się jakiś drink, na co on skinął głową i podążył tam gdzie Kimberly.
— Oszalałaś? — syknął jakiś głos, który pojawił się znikąd.
— Jakiś problem? — spytałam zaskoczona nie przestając się poruszać.
— Cholera jasna Chloé! Każdy facet ślini się w tym momencie na twój widok — jęknął do mojego ucha i delikatnie chwycił mnie w biodrach, jednocześnie przyciągając moje ciało do swojego.
— Każdy oprócz ciebie — szepnęłam smutno i otarłam się o jego bardziej intymne miejsca.
— Przestań! — W jego głosie można było usłyszeć desperację.
— Bo co? — Przygryzłam wargę i zakręciłam biodrami koło, by ponownie się o niego otrzeć.
— Bo cię stąd wyprowadzę — warknął i pociągnął mnie za sobą.
— A gdzie twoja nieziemska Kim? — spytałam chichocząc i wywołując jego zaskoczenie.
— Ty jesteś moja, do cholery — rzucił i w tej samej chwili przyciągnął mnie do siebie.
Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Tłumiłam w swoim wnętrzu ochotę pocałowania go, poczucia jego ust na swoich...
— Czemu tak na mnie działasz? - spytał ciężko oddychając.
— Nie mnie o to pytaj - szepnęłam mu prosto w usta, by sprawdzić jego wytrzymałość.
— Cholera, Chloé proszę cię przestań — jęknął i mocno wplótł swoje palce w moje włosy i tym samym przyciągał moją twarz do swojej. Chwila w której mnie pocałował była jedną z najpiękniejszych w moim życiu. Szkoda, że to nie on skradł mi pierwszy pocałunek...
— Co ty robisz? — spytałam między pocałunkami.
— Całuję cię, więc nie gadaj tyle! — warknął i ponownie wpił się w moje wargi.
Oddawaliśmy sobie pocałunki, aż do momentu, w którym poczułam jak Hero sztywnieje i odwraca się w nieznanym kierunku. Zrobiłam to samo i zauważyłam Kim, która wydawała się być zaskoczona. Reszta osób miała tylko zszokowane miny, nic więcej.
— Kimberly! — Chłopak puścił moją dłoń i ruszył w pogoń za blondynką.
Zostawił mnie...wykorzystał! Nienawidzę go. Pobiegł za nią...olał mnie, do cholery!
Czując jak wszystko we mnie płonie wybiegłam z sali i podążyłam w kierunku swojego pokoju. Moje myśli krążyły w głowie nie mogąc zaznać spokoju. Czułam jak robiło mi się niedobrze i słabo. Czułam się upokorzona. Jak on mógł się tak zachować? To było okropne. Czemu ona okazała się dla niego ważniejsza, niż ja, do cholery?!
Rozpalona z nerwów zrzuciłam z siebie sukienkę i buty, po czym z trudem doczłapałam się do kabiny prysznicowej. Odkręciłam kurek z gorącą wodą i przymknęłam oczy chcąc rozluźnić swoje ciało. Cały czas czułam jak jego dotyk palił moją skórę, sprawiając, że cała płonęłam. Tylko on, pieprzony Hero Fiennes Tiffin mógł doprowadzić mnie do tego cholernego stanu. Byłam wściekła na siebie i swoje ciało. Musiałam być na przyszłość mądrzejsza. Po co pisał ten list i dawał mi książkę z podkreślonymi cytatami? Po co było to wszystko, skoro następnego dnia obściskiwał się z tą nieziemską Kimberly?! Cholerna, Kim.

Not Good Enough || Hero Fiennes - TiffinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz