rozdział 16

1.9K 175 77
                                    

Perspektywa: Minho

-...Podejrzewam że trzymają go tu.-zakończył swój monolog Vince. Dopiero po chwili zrozumiałem co on powiedział. Spojrzałem na miejsce gdzie mężczyzna trzymał palec.

-Denver?-zdziwiłem się.-To to miasto nie zostało opanowane przez poparzeńców?

-Zostało.-odpowiedział.-Teoretycznie.-dodał a ja nie zrozumiałem o co mu chodzi.

Jestem przemęczony, zdecydowanie. Odkąd Thomas zniknął, a było to ponad miesiąc temu, mało śpię, naprawdę mało...

Nie chce aby mu się coś stało, został mi tylko on.

-Wytłumaczyłbyś?-zapytał Gally nie wiadomo skąd pojawiając się obok mnie. Polubiłem go. Bardzo mnie wspierał przez ostatni miesiąc, można powiedzieć że się zakolegowaliśmy...poza tym ładnie mu w nowej fryzurze...stop!

Chłopak jak zwykle stanął trochę za blisko mnie jednak tym razem się nie odsunąłem, udałem że tego nie zauważam.

-Gdy ostatnio tam byliśmy była inwazja poparzeńców, prawda?-zapytał a ja oraz reszta osób znajdujących się w pokoju pokiwała twierdząco głową.- Ktoś musiał ich wpuścić czyż nie? Wątpię aby sami, w tak krótkim czasie zburzyli grube na dziesięć metrów, betonowe mury.-dopowiedział a ja musiałem mu przyznać rację.

-Czyli uważasz że DRESZCZ specjalnie ich wpuścił aby narobić paniki a oni sami w tym czasie schowali się w jakieś bazie pod ziemią?-dokończyła Sonya a Vince tylko potwierdził. Strasznie mi kogoś przypomina ona, tylko za cholerę nie wiem kogo...

-Porwali Thomasa i trzymają gdzieś w jakieś dziurze pod ziemią, nad nimi znajduję się wielkie koczowisko poparzeńców a my mamy się tam dostać? Łatwizna.-odezwał się z sarkazmem Gally.

Spojrzałem na niego z mordem w oczach nic nie mówiąc, o dziwo chłopak od razu spokorniał szepcąc ciche przeprosiny czym zadziwił wszystkich obecnych w namiocie.

-Trzeba opracować plan, nie pójdziemy na żywioł, nie tym razem...-odpowiedziałem a każdy pokiwał głową. -To dobrze że się rozumiemy. Aa i czekajcie chwilę.-dodałem widząc jak niektórzy chcą już wychodzić.-Nie zabieramy nieodpornych ani młodszych niż piętnaście lat.-zarządziłem.

Kilka przedstawicieli młodszych grup fuknęło coś pod nosem lecz po chwili każdy wyszedł. Zostałem sam.

Thomas, złamasie idziemy po ciebie. Trzymaj się proszę...

Z tą myślą zasnąłem z nadzieją na lepsze jutro.

Perspektywa: Thomas

-Hej, poczekaj chwilę!-zawołałem strażnika który niezmiennie od już...no nie wiem ilu czasu przynosi mi jedzenie.

Zgubiłem już rachubę czasu, nie wiem czy obecnie jest środek nocy a może ósma rano jednak nie czuję się zmęczony.

-Czego chcesz?-zapytał niemiło odwracając się do mnie. Po raz pierwszy spojrzał mi w oczy. Widziałem już że trudno będzie z nim pogadać.

-Dlaczego mnie porwaliście?-zapytałem. Było to pytanie które kotłowało mi się w mózgu już od dłuższego czasu. Strażnik koło czterdziestki spojrzał na mnie z politowaniem.

-To ty nie wiesz czy jesteś aż takim głupcem?-zapytał retorycznie.-Próbujemy twoją krwią wyleczyć poparzeńca który przekroczył granicę, badania...-powiedział takim tonem jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

Otworzyłem usta w zdziwieniu. To jest w ogóle możliwe? Znaczy, nigdy się nad tym nie zastanawiałem...chyba.

-Teresa jest po waszej stronie?-zapytałem widząc że mężczyzna wychodzi.

-A jak myślisz, czy ona kiedykolwiek była po twojej stronie?

Drzwi się za nim zamknęły, zostałem sam.

Sam ze swoimi myślami...

[...]

Obudziłem się ze sporym bólem głowy, nie byłem sam.

W rogu pokoju siedziała kobieta, Teresa. Siedziała i uśmiechała się przyjaźnie jakby nigdy nic się nie stało.

-Ty suko.-warknąłem a jej uśmiech momentalnie zmalał. Spojrzała na mnie lekko zranionym wzrokiem jednak po chwili przybrała maskę obojętności.

-Czemu mnie wyzywasz, Tom?-zapytała niewinnie. Mam ochotę wydłubać jej oczy, czy staje się poparzeńcem?

-Bo sobie na to zasłużyłaś.-te słowa prawieże wyplułem. Dziewczyna nadal siedziała na krześle w białym kitlu w rogu pomieszczenia którego tak nienawidziłem.

-Tom, wszystko co robię jest dla twojego dobra.- wstała gwałtownie zbliżając się do łóżka na którym leżałem. Gdy chciałem się podnieść ze zdziwieniem zdałem sobie z czegoś sprawę.

Nie potrafię, nie mam siły...

-Czym mnie tym razem nafaszerowałaś?!-krzyknąłem starając się udepnąć kroplówkę, niestety nie miałem siły podnieść ręki.

-Leki nasenne, zaraz powinny zacząć działać.-odpowiedziała. -Tom, chcę ci przywrócić wspomnienia, zasługujesz na to. Wtedy łatwiej będzie ci to zrozumieć.-dodała.

-Co do cholery zrozumieć?-zapytałem czując jak robię się lekko zmęczony.

-Że ja jestem dobra, niby dlaczego miałabym ratow...-reszty nie dosłyszałem ponieważ zapadłem w głęboki sen.

Zasnąłem z nadzieją na lepsze jutro.

NOTATKA:
Taki tam krótszy rozdzialik a za to jaki treściwy!

Następne trzy rozdziały będą dość ważne więc proszę was abyście się na nie psychicznie xD Czyli tak jak myślicie, punkt kulminacyjny.

Mam nadzieje że rozdział wam przypadł do gustu a ja tymczasem się z wami żegnam, bajo!❤️

✔️This is not The End | newtmas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz