rozdział 15

1.9K 180 259
                                    

Perspektywa:Thomas

-Cholera, Tommy! Szybciej, zanim się skapną!

-Przecież biegnę! O co ci chodzi?-krzyknąłem próbując dogonić blondyna pędzącego kilka metrów przede mną.

-Chowaj się!-usłyszałem szept po swojej lewej. Za sporym filarem siedział Newt. Jak on tak szybko się tam znalazł? Przed chwilą biegł z zawrotną prędkością.

Poczułem jak czekoladooki ciągnie mnie za rękę, usiadłem skulony obok niego. Już po kilku sekundach obok nas przebiegło na oko z dziesięciu strażników.

Gdy już przebiegli wyskoczyliśmy z naszej kryjówki ponownie kierując się do dormitorium dziewczynek z grupy B, a dokładniej do Sonyi, siostry Newta.

-Tommy...-powiedział mój przyjaciel kładąc mi rękę na torsie. Zadrżałem na ten dotyk, może to dlatego że się go nie spodziewałem? Na pewno tak było.

-Co się stało Newtie?-spojrzałem mu w oczy w których zatonąłem...nawiasem mówiąc już nie pierwszy raz.

-Newtie?-zaśmiał się.-Wiesz że uwielbiam jak tak na mnie mówisz...-uśmiechnął się do mnie szeroko, w jego oczach ponownie pojawiły się tak kochane przeze mnie iskierki radości...Dawno och nie widziałem...

Och, Thomas idioto. On jutro popołudniu trafi do labiryntu, kto by się cieszył?

-Chciałem ci coś...powiedzieć.-zaczął.-Proszę, nie przyjmij tego źle...-powiedział.

-Spokojnie Newtie, przecież jesteśmy przyjaciółmi, możesz mi zaufać.-odpowiedziałem ruszając z miejsca, powoli kierując się w stronę dormitorium dziewczynek z grupy B.

-Wiesz, nieważne... powiem ci kiedy indziej, w odpowiednim momencie...-usłyszałem jego wyprany z uczuć głos. Odwróciłem się szybko w jego stronę. On nie ma prawa się smucić. Jest na to za śliczny.

I nie jestem gejem!

Chyba..

-A kiedy będzie odpowiedni moment?-zapytałem.

-Może w labiryncie...Za kilka miesięcy ci powiem, obiecuje.-powiedział uśmiechając się smutno.

-A jak zapomnisz? Przecież będzie tam tyle zajęć że wątpię abyś o tym pamiętał.-zmartwiłem się.

-Nie zapomnę. O tym na pewno nie.

Ruszyliśmy w dalszą drogę już się więcej nie odzywając. Kilka razy uciekaliśmy przed strażnikami, a raz prawie przyłapała nas doktor Paige, na szczęście Newt w ostatniej chwili chwycił mnie za rękaw.

Po kilkunastu minutach przemierzania kompleks DRESZCZ-u znaleźliśmy się na miejscu. Ja, z oczywistych przyczyn nie chciałem wchodzić. Postanowiłem dać Sonyi i Newtowi chwilę samotności.

Siedząc tak po ścianą, machając nogami usłyszałem damski głos dochodzący z łazienki znajdującej się po lewej od drzwi.

Ściana była na tyle cienka że słychać było przez nią najmniejszy szmer, a co dopiero rozmowę.
Podszedłem do białej ściany a następnie przyłożyłem ucho.

✔️This is not The End | newtmas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz