Perspektywa: Newt
-Cholera, Tommy!-krzyknąłem zdenerwowany gdy chłopak po raz kolejny tego dnia miał atak paniki.
-No ale co ja poradzę na to że mam nerwy?-zapytał oburzony.- Nie codziennie zostajemy wujkami okej?!
-Och Tommy wiem o tym ale proszę Cię oddychaj, bo jesteś zielony na twarzy.-zaśmiałem się przytulając go od tyłu. Mężczyzna rozluźnił się, lgnąc do mnie.
-Kocham Cię Newtie wiesz?-powiedział odgarniając mi kosmyk z twarzy. Zachichotałem cicho na jego poczynania.
-Będziesz wspaniałą ciocią.-dodał a mnie szlag trafił.-Miałem Ci odpowiedzieć że też Cię kocham ale obecnie jestem na Ciebie obrażony.-powiedziałem odwracając się do niego plecami.
-No aniołku...żartowałem przecież.-zaczął sunąć palcami po mojej szyi, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.
(nie, nie ten xD~dop. autorki)-Złamaski!-dom niebezpiecznie zatrząsł się gdy Minho kopniakiem otworzył drzwi do naszego małego azylu.
Musimy założyć zamek, zdecydowanie.
-Minho, wiesz że Cię kocham ale purwa!-oburzył się Thomas patrząc na mnie tym wzrokiem.
Oj, ja już wiem co ty miałeś w planach cwaniaku! Seks tylko po ślubie!
A nie czekaj...jesteśmy małżeństwem od pięciu lat.
-Gally kazał mi was zawołać, ponoć Brenda zaczęła rodzić.-powiedział od razu wybiegając.
Spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani. Po chwili jednak ruszyliśmy do biegu. Na całej plaży był jeden, wielki kocioł, jednak największe zbiorowisku było przy drewnianym budynku, oznaczonym napisem "szpital".
Szybko przepchnęliśmy się przez ciekawski tłum. W środku czekali już na nas: Gally, Minho, Jorge, Angela oraz ojciec dziecka.
Brenda za to leżała na łóżku schowanym za niebieską kotarą.
Słychać było jej jęki oraz krzyki, jednak skutecznie uspokajała ją doktorka.-Co z nią?-zapytał przejęty Jorge. Chodził zdenerwowany od ściany do ściany. Za to ojciec siedział podekscytowany na krześle.
Gdybym to ja miał rodzić Dylan zapewne leżałby na łóżku obok mnie z zawałem...jak dobrze że nie mogę zajść w ciążę.
-Wszystko z nią w porządku, po prostu rodzi, to normalne.-zaśmiała się była pracownica DRESZCZ-u spoglądając na nas uśmiechnięta.
-Pani doktor! Pani doktor! Urodziła!-zza kotary usłyszeliśmy głos pielęgniarki aka Sonyi.
-Boże ja zaraz zemdleje...-odezwał się Charlie gdy wszyscy podeszli do niego składając mu gratulacje.
Nagle naprzeciwko nas pojawiła się Sonya trzymająca w rękach słodkiego bobasa, chłopczyka.
-Jak go nazwiecie?-zapytała dziewczyna gdy Charlie przyjął od niej niemowlaka.
-Scott!
-Jeff!-krzyknęli w tym samym momencie rodzice dopiero narodzonego dziecka.-Scott Jeff. Pasuje?-podpowiedziałem cicho na co Brenda krzyknęła gorączkowe "tak!" a Charlie wywrócił oczami.
-I tak będę mówić na niego Jeff.-powiedział pod nosem kołysząc Scottem.
Spojrzałem na Thomasa który patrzył się centralnie na mnie.
Wzruszyłem ramionami nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Newtie, a może my sobie takiego bobasa sprawimy?-poruszył sugestywnie brwiami na co przewróciłem oczami szepcąc ciche "głupek".-Twój głupek.-dodał zbliżając się do mnie.
-Tylko mój.-złączyłem nasze usta w czułym pocałunku. Na co usłyszałem jak on to nazywa? Ach tak, "fanboyowski" pisk Minho.
-Ale z tym dzieciakiem to ja nie żartowałem.-dodał gdy oderwaliśmy się od siebie.
-Tommy, jestem mężczyzną, ty też. To jest fizycznie niemożliwe.-zaśmiałem się cicho.
-Być może w innym uniwersum mamy bądź będziemy mieli trójkę dzieci.-powiedział a po chwili wybuchł śmiechem.
Ja również zachichotałem.
- Tak i może jeszcze będziemy się zmieniać w zwierzęta.-odpowiedziałem na co wszyscy zebrani w pomieszczeniu łącznie z Brendą powiedzieli tylko ciche "Co?".Ponownie tego dnia wzruszyłem ramionami ruszając w stronę małego Scotta.
Thomas dogonił mnie szybko splatając nasze ręce.
Kocham Cię na zawsze i jeden dzień dłużej...
KONIEC
Notatka:
Dotarliśmy do końca;( Ja nie mam siły tu nic napisać bo obecnie jestem cała zaryczana ;( Do zobaczenia w "Podziękowania" ❤️
CZYTASZ
✔️This is not The End | newtmas
FanfictionOstatni, najbardziej okrutny test obiektu A2. "Proszę, Tommy, proszę..." 24.03.-15.05.2019 Okładka @Darrrow