Kylie's pov
- Siemano Mike! - krzyknęłam na tyle głośno, że ochroniarz na lotnisku przyłożył palec do ust na znak, że mam być cicho.
- No w końcu Johnson! - mój przyjaciel pobiegł do mnie i mnie podniósł, po czym obkręcił nas wokół własnej osi.
- No więc zajebiście cię widzieć, ale spadamy do domu bo jest mi w chuj zimno.
- Nie no rozumiem, że jest listopad i tak dalej, ale ty masz na sobie dwie bluzy i kurtkę.
- Przecież mam detoks.
- Kurwa, zapomniałem. To dawaj do domu.
Wyszliśmy z lotniska i ruszyliśmy w stronę mojego auta. Musieliśmy trochę przejść bo za chuja nie chciało mi się płacić za parking blisko wejścia, więc zaparkowałam chuj wie gdzie. Po prawie 10 minutach w końcu byliśmy przy aucie.
- Nie pierdol, że to twoje auto.
- Pierdole - zaśmiałam się.
- No kurwa. Wiedziałem, że masz hajs, ale że aż tyle.
- Chcesz prowadzić?
- Jeszcze się pytasz?! - krzyknął i wyrwał mi kluczyki z dłoni.
Mike lądował na lotnisku Heathrow i jestem mu za to wdzięczna, bo jest najbliżej ze wszystkich lotnisk w pobliżu Londynu. Jedziemy już z jakieś 10 minut i zaczęł padać śnieg. O ile 'padać' to dobre słowo, bo tak sypie, że chuja widać.
- Zwolnij trochę. Nie widzisz, że sypie? - zwróciłam się w stronę Mike'a.
- Wyluzuj Kylie, od kiedy ty jesteś taka pożądna? W Los Angeles mówiłabyś, żebym przyspieszył.
Wywróciłam oczami i poprawiłam się na fotelu. Kocham go, ale serio lepiej, żeby zwolnił. Naprawdę bardzo sypie i ledwo co wycieraczki odgarniają śnieg. Jest koniec listopada, a tak sypie. Chuj wie co z tą pogodą, ale nie podoba mi się to. Szczególnie teraz, gdy Mike prowadzi w chuj szybko. Do domu zostało około 15 mil.
- No, to opowiadaj z kim się już ruchałaś - chłopak poruszył zabawnie brwiami i spojrzał w moją stronę.
- Z nikim. Chyba. Nie przypominam sobie nic takiego. A jak tam w L.A.?
- Chujowo bez ciebie. Ta dziwka Mercedes zajęła twoje miejsce. Nie ma już z kim pić - mój przyjaciel był tak pochłonięty tym, co mówi że prawie nie patrzył na drogę i szczerze to serce miałam w gardle - Nie ma z kim robić wszystkich odpałów, nie ma nic bez ciebie i...
- Mike, uważaj!
Jake's pov
- Tak, mamo. Wszystko dobrze w szkole.
- Na pewno? Wiesz, jesteś w ostatniej klasie. Myślałeś już o colleg'u?
- Jeszcze nie.
- To się zastanawiaj, bo mało czasu. Chyba, że chcesz pracować u nas w firmie. Wiesz, że tata będzie dumny, jeśli przejmiesz po nim firmę.
- Wiem mamo, ale ja nie chcę pracować w waszej firmie. Nie interesuje mnie to. Wiem, że chcecie dla mnie jak najlepiej, ale pozwólcie, że sam wybiorę, gdzie pójdę do pracy. Dobrze?
- Dobrze, synku. -westchnęła i odeszła w stronę salonu.
Wiem, że sprawiłem jej przykrość, ale mnie naprawdę nie interesują ciągle spotkania, bankiety, papiery i te inne gówna. Powinienem ją przeprosić.
- Mamo, ja prze...
- Jake, cicho.
Przeniosłem wzrok na telewizor i zobaczyłem totalnie zmasakrowany samochód, karetki, straż pożarną i policję.
CZYTASZ
Sorry, I'm bitch.
FanfictionCzy przeprowadzka była dobrym pomysłem? Czy wredna dziewczyna dalej będzie taka pewna siebie? Czy może upaść aż tak nisko? Jest to moja pierwsza książka, więc proszę o wyrozumiałość. Opowiadanie jest mojego autorstwa i jeśli czytając to zauważycie p...