23

3.3K 92 16
                                    

Kylie's pov

- Kurwa, Lucas. Zaraz będę rzygać! - krzyknęłam.

Jest jakoś pierwsza w nocy i jestem w chuj najebana. Mieszanie wódki, wina, whisky, tequili i chuj wie jeszcze czego było złym pomysłem. Do tego spaliłam tyle zioła, że do tej pory zastanawiam się z kąd wzięły się tutaj smoki.

- O boże, czekaj! - wydarł się Lucas.

- Nie jestem Bogiem - zaśmiałam się. - po prostu zaprowadź mnie do kibla i trzymaj mi włosy.

Razem z chłopakiem przeszłam do łazienki i niemal rzuciłam się na ten kibel. Wyrzygałam chyba wszystko co dziś jadłam i piłam. A muszę przyznać, że z jedną ręką było to trudne. Kurewsko trudne. Przepłukałam buzię i wróciłam do tańczenia. Po kilkunastu minutach podszedł do mnie Harry.

- Kylie, zbieramy się.

- Czemu? - zapytałam ze smutkiem, bo ta impreza jest w chuj dobra.

- Mike spalił trochę za dużo trawy i zaczyna mu odwalać.

- Luz - machnęłam ręką. - to normalne. Zostaw go i się baw.

- Ty też jesteś najebana. Chodź do domu.

- Zluzuj i chodź tańczyć - złapałam go za rękę i przyciągnęłam do siebie.

Nie wiem ile tańczyliśmy, ale nie trwało to długo, bo przybiegł do nas spanikowamy Lucas.

- Co jest młody? - zaśmiałam się, bo on wyglądał jakby zobaczył ducha.

- Policja przyjechała.

- O kurwa - ja i Harry powiedzieliśmy to równocześnie.

- Mam przesrane. Przecież każdy tu jest najebany i wszędzie jest zioło.

- Dobra uspokój się - spojrzałam na niego. - jak coś to ja jestem twoją siostrą. Najlepiej się nie odzywaj.

On tylko skinął głową i razem ruszyliśmy w stronę drzwi. Miałam już wiele sytuacji jak policja wbiła na imprezę, więc mam doświadczenie. Harry poszedł trochę ogarnąć ludzi i wyłączyć muzykę.

- Dobry wieczór - zaczął jeden z funkcjonariuszy. - Dostaliśmy zgłoszenie od sąsiadów, że jest bardzo głośno.

- Dobry wieczór - powiedziałam z uśmiechem. - To tylko mała impreza. Nic nadzwyczajnego.

- Jest pani właścicielką tego domu?

- Tak - to nieprawda, ale musiałam kłamać.

- Jest ktoś dorosły?

- Rodzice wrócą rano.

- Jeśli nie ma nikogo dorosłego, jestem zmuszony zakończyć imprezę. Dodatkowo widzę, że pani nie jest w stanie trzeźwym, dlatego muszę sprawdzić pani stan alkoholu i wypisać odpowiedni mandat.

- To chyba jakiś żart! - krzyknęłam.

- Nie. Poproszę jakiś dokument tożsamości.

- Ugh - westchnęłam. - Lucas, przynieś mi torebkę. Taka czarna, leży na sofie w salonie.

Podczas gdy Lucas poszedł po torebkę, drugi funkcjonariusz zaczął wypraszać ludzi z domu. Po 15 minutach nikogo już nie było.

- I po co pani była ta impreza? - zapytał funkcjonariusz, podając mi jakiś papierek.

- 150 dolarów?! Pan chyba żartuję - krzyknęłam oburzona.

- Jak pani chce może dostać więcej.

Sorry, I'm bitch. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz