Kylie's pov
- Kurwa, Lucas. Zaraz będę rzygać! - krzyknęłam.
Jest jakoś pierwsza w nocy i jestem w chuj najebana. Mieszanie wódki, wina, whisky, tequili i chuj wie jeszcze czego było złym pomysłem. Do tego spaliłam tyle zioła, że do tej pory zastanawiam się z kąd wzięły się tutaj smoki.
- O boże, czekaj! - wydarł się Lucas.
- Nie jestem Bogiem - zaśmiałam się. - po prostu zaprowadź mnie do kibla i trzymaj mi włosy.
Razem z chłopakiem przeszłam do łazienki i niemal rzuciłam się na ten kibel. Wyrzygałam chyba wszystko co dziś jadłam i piłam. A muszę przyznać, że z jedną ręką było to trudne. Kurewsko trudne. Przepłukałam buzię i wróciłam do tańczenia. Po kilkunastu minutach podszedł do mnie Harry.
- Kylie, zbieramy się.
- Czemu? - zapytałam ze smutkiem, bo ta impreza jest w chuj dobra.
- Mike spalił trochę za dużo trawy i zaczyna mu odwalać.
- Luz - machnęłam ręką. - to normalne. Zostaw go i się baw.
- Ty też jesteś najebana. Chodź do domu.
- Zluzuj i chodź tańczyć - złapałam go za rękę i przyciągnęłam do siebie.
Nie wiem ile tańczyliśmy, ale nie trwało to długo, bo przybiegł do nas spanikowamy Lucas.
- Co jest młody? - zaśmiałam się, bo on wyglądał jakby zobaczył ducha.
- Policja przyjechała.
- O kurwa - ja i Harry powiedzieliśmy to równocześnie.
- Mam przesrane. Przecież każdy tu jest najebany i wszędzie jest zioło.
- Dobra uspokój się - spojrzałam na niego. - jak coś to ja jestem twoją siostrą. Najlepiej się nie odzywaj.
On tylko skinął głową i razem ruszyliśmy w stronę drzwi. Miałam już wiele sytuacji jak policja wbiła na imprezę, więc mam doświadczenie. Harry poszedł trochę ogarnąć ludzi i wyłączyć muzykę.
- Dobry wieczór - zaczął jeden z funkcjonariuszy. - Dostaliśmy zgłoszenie od sąsiadów, że jest bardzo głośno.
- Dobry wieczór - powiedziałam z uśmiechem. - To tylko mała impreza. Nic nadzwyczajnego.
- Jest pani właścicielką tego domu?
- Tak - to nieprawda, ale musiałam kłamać.
- Jest ktoś dorosły?
- Rodzice wrócą rano.
- Jeśli nie ma nikogo dorosłego, jestem zmuszony zakończyć imprezę. Dodatkowo widzę, że pani nie jest w stanie trzeźwym, dlatego muszę sprawdzić pani stan alkoholu i wypisać odpowiedni mandat.
- To chyba jakiś żart! - krzyknęłam.
- Nie. Poproszę jakiś dokument tożsamości.
- Ugh - westchnęłam. - Lucas, przynieś mi torebkę. Taka czarna, leży na sofie w salonie.
Podczas gdy Lucas poszedł po torebkę, drugi funkcjonariusz zaczął wypraszać ludzi z domu. Po 15 minutach nikogo już nie było.
- I po co pani była ta impreza? - zapytał funkcjonariusz, podając mi jakiś papierek.
- 150 dolarów?! Pan chyba żartuję - krzyknęłam oburzona.
- Jak pani chce może dostać więcej.
CZYTASZ
Sorry, I'm bitch.
FanficCzy przeprowadzka była dobrym pomysłem? Czy wredna dziewczyna dalej będzie taka pewna siebie? Czy może upaść aż tak nisko? Jest to moja pierwsza książka, więc proszę o wyrozumiałość. Opowiadanie jest mojego autorstwa i jeśli czytając to zauważycie p...