Przez cały tydzień nie mogłem się skupić na wykładach, ani nauce. W mojej głowie roiło się coraz więcej wątpliwości. A co jeśli nie przyjdzie? A co jak jej już więcej nie spotkam? Codziennie przychodziłem na jej wydział, mając nadzieję, że ją zobaczę. Zaczniemy rozmawiać, żartować...Tylko o tym myślałem. Pierwszy raz odliczałem dni do imprezy. Pierwszy raz miałem szczerą chęć się na niej pojawić. Pierwszy raz tak cieszyłem się na myśl, że zostałem na nią zaproszony. Tylko dlatego, że może tam być dziewczyna, którą znam krócej niż 3 godziny. Chyba naprawdę zwariowałem. Ale nie przeszkadza mi to...
***
Dziś jest ten dzień. Dzień rewolucji. Dzień, który nigdy nie miał nadejść. Dzień, w którym z wielką chęcią, wyruszam na imprezę napalonych studentów. Może w końcu czas stać się jednym z nich...Aż mi się niedobrze robi jak o tym myślę...
-Na co się tak stroisz?-zapytał mój współlokator, leżąc na kanapie, powtarzając materiał na kolejne zajęcia z analizy urazów powstrząsowych. Co chwile podchodziłem do wielkiego lustra wiszącego w naszym salonie w coraz to dziwniejszych outfit'ach.
-Chyba wolałem jak byłeś u rodziców.-odpowiedziałem, naciągając mocniej koszulkę w dół. Włożyłem ręce do kieszeni, wpatrując się w swoje odbicie. Odwróciłem się przodem do Minho, czytającego podręcznik, co chwilę podjadającego chipsy leżące na stoliku.
-I co?-zapytałem przyjaciela, okręcając się dookoła własnej osi. Chłopak spojrzał się na mnie obojętnie, po chwili wracając do czytania książki.
-Nie no spoko, tylko zrób coś z tą twarzą i będzie git.
-Idiota.-powiedziałem, ignorując jego głośny rechot. Odwróciłem się ponownie w stronę lustra. Nie wiedziałem jak się ubrać. Pierwszy raz zastanowiłem się nad strojem w którym mam wyjść. Wcześniej mnie to nie obchodziło. Chyba zwykła koszulka z jakimś nadrukiem i czarne dżinsy starczą...Mocniej roztrzepałem swoje włosy, tworząc na głowie artystyczny nieład. Ostatni raz przejrzałem się w lustrze, poprawiając dekolt koszulki. Wypuściłem powietrze podenerwowany. A co jak jej nie będzie? Nie, musi być...
-Wiem, że teraz zapewne prowadzisz w myślach dyskusję z samym sobą i broń Boże nie chcę ci w tym przeszkadzać, ale czas się zbierać Romeo...Julia wiecznie czekać nie będzie.-powiedział chłopak leżący na kanapie. Odwróciłem się w jego stronę z morderczym wyrazem twarzy. Gdybym chciał mógłbym go zabić moim jednym spojrzeniem, ale...Dziś jest w końcu dzień dobroci dla inteligentnych inaczej...Ma szczęście.
Zebrałem swój telefon i kluczyki, chowając je do kieszeni spodni. Zabrałem swoją bluzę, wiszącą na wieszaku.
-Nara.-powiedziałem, wychodząc z mieszkania. Zamknąłem drzwi, otwierając samochód. Wyszedłem z posesji, wsiadając za kierownicę. Obyś tam była Sang Ae...
***
Wyszedłem z samochodu, wpatrując się w dom, w którym ty razem będę musiał się męczyć. Głośna muzyka rozchodziła się po całej ulicy mieszając się z krzykami podekscytowanych studentów. Westchnąłem ciężko, zamykając drzwi od samochodu. Dom musiał należeć do kogoś bardziej majętnego. Jego budowa była bardzo nowoczesna, a w ogrodzie rozciągał się kilkunastometrowy basen. Rozejrzałem się dookoła widząc mnóstwo krzywo zaparkowanych samochodów i dopiero co przychodzących studentów, zachowujących się jakby już byli w stanie upojenia alkoholowego. Boże...Dlaczego ja to robię...Wziąłem głęboki oddech, ruszając na przód. Wszedłem do pięknie urządzonego ogrodu. Gdzieniegdzie były posadzone japońskie wiśnie, które zapewne jeszcze większe wrażanie sprawiłby w czasie zakwitu. Trawnik był idealnie wykoszony, jakby ktoś używał linijki do jego pielęgnacji...Do wrót domu prowadziła kręta ścieżka, utworzona z kolorowych światełek. Skąd można mieć tyle kasy...
-Hyunjin! Nie spodziewałem się ciebie w takim miejscu!-krzyknął jeden z moich "kumpli" z wydziału, zagradzając mi drogę.
-Taaa...Ciebie też miło widzieć Yoongi...-powiedziałem z lekkim obrzydzeniem, widząc jak z trudem, opiera się na ramieniu jakiejś skąpo ubranej dziewczyny.
- Cały czas jesteś na mnie zły o tą aferę z referatem...Weź się tak nie dąsaj...W końcu to impreza! Trzeba się bawić!-krzyknął, wymachując rękami. Miałem ochotę zwymiotować, czując od niego silną woń alkoholu. Błagam cię człowieku...Dopiero co tu przyszedłeś, a już schlałeś się w trzy dupy...
-Taaa Yoongi...Nie narzekałbym gdybyś już się ulotnił.-powiedziałem, uśmiechając się z niesmakiem, widząc jak bierze kolejny łyk piwa, chwiejąc się na boki, nie przejmując się tym, że może kogoś oblać. Ja rozumiem. Życie. Trzeba się wyszaleć dopóki trwa. Ale zachowujmy się jak cywilizowani ludzie, a nie dzikie szympansy...Chociaż...No dobra. Nie będą obrażał niewinnych zwierząt...
-Jak zawsze sympatyczny...-prychnął, odchodząc chwiejnym krokiem z ledwością opierając się na ramieniu swojej dziewczyny. Uśmiechnąłem się słodko na ten widok, machając na pożegnanie. Co za...
-Dupek.-usłyszałem za plecami. Odwróciłem się zauważając...Sang Ae? Stała uśmiechnięta, trzymając w prawej dłoni butelkę smakowego piwa. Jej ramiona były przykryte krótkim topem, mimo że niezbyt wyzywającym to jednak i tak zwracającym na siebie uwagę. Tak jak poprzednio jej zgrabne nogi, zakrywały zwykłe przetarte dżinsy. Spojrzałem w dół zauważając jej wynoszone, białe trampki.-Annyeong.-powiedziała. Błyskawicznie przeniosłem wzrok na jej uśmiechniętą twarz.
-Annyeong.-odpowiedziałem oniemiały. Nie tylko jej naturalnie piękną urodą, ale również tym, że po prostu tu jest. Że stoi przede mną, uśmiechając się tak ostatnim razem.
-Idziemy?-zapytała ukazując swoje śnieżnobiałe zęby, które idealnie uwydatniały jej szeroki uśmiech.
-Jasne...-odpowiedziałem. Na nic więcej nie mogłem się w tej chwili zebrać. Nie sądziłem, że zobaczę ją po raz drugi. Zaczęliśmy iść w stronę drzwi wejściowych. Żadne z nas nie wypowiedziało ani jednego słowa. Szczerze...Nawet nie miałem pojęcia jak zacząć rozmowę. Ironia losu...Tak bardzo na to czekałem, a kiedy już mogę to zrobić to zapominam jak się mówi...Spojrzałem się na dziewczynę. Była piękna. Była po prostu piękna...
-Mów o co ci chodzi.-powiedziała, patrząc się cały czas przed siebie. Odwróciłem przestraszony wzrok z jej profilu, próbując skupić swój wzrok na czymkolwiek innym, co nie ukrywam...Było trudne.
-Ale o co ma mi chodzić?-zapytałem głupio, co chwilę przenosząc wzrok na Sang Ae, udając, że nie wiem o co chodzi.
-Cały czas się na mnie gapisz.-stwierdziła, patrząc się na mnie wymownie. Prychnąłem cicho, uśmiechając się pod nosem.
Podeszliśmy pod drzwi, patrząc się na siebie z lekkim zawahaniem. Dla niektórych ludzi być może jest to zwykła impreza, ale dla mnie jest to pole bitwy. Istne szaleństwo, które po prostu trzeba przeczekać. Dziewczyna kiwnęła twierdząco głową w moją stronę, przygotowując się na to w czym jesteśmy zmuszeni brać udział. Złapałem za klamkę. Już nie będzie odwrotu. Trzeba się z tym zmierzyć. Otworzyłem drzwi, wchodząc do środka razem z moją towarzyszką. Głośna muzyka roznosiła się po całym domu, dekoncentrując wroga swoim rytmem i głośnością, która skutecznie ogłusza żołnierzy walczących o przetrwanie. Czuć było zapach poległych w walce. Na podłodze gdzieniegdzie leżały zwłoki naszych przyjaciół, którym niestety dziś się nie uda wyjść z tej imprezy trzeźwo...Byliśmy otoczeni ze wszystkich stron. A wróg czaił się na każdym rogu, chcąc pozbawić nas abstynencji alkoholowej...Spojrzałem się na Sang Ae. Nie była przekonana o naszym zwycięstwie. Ja też nie. Ale głęboko chciałem w nie wierzyć...
-Gotowa?-zapytałem, odwracając się w stronę dziewczyny. Wzięła głęboki oddech, kiwając twierdząco głową. Spojrzałem się z zaciętością na ple bitwy. Wolnym krokiem, zacząłem kierować się razem z Sang Ae w głąb istnej dziczy. Wyglądaliśmy razem jak bohaterowie amerykańskiego filmu o superbohaterach ratujących świat. Brakowało nam tylko okularów przeciwsłonecznych i kolorowych peleryn dla podkreślenia efektu.
Czas na imprezę...
CZYTASZ
Seven parties to win (Hwang Hyunjin)
FanfictionCzy ktoś poznany na imprezie mógłby być twoją bratnią duszą? Zagubionym kawałkiem układanki, lub osobą, której po prostu ci brakowało w życiu...Czy może być kimś bez kogo nie byłbyś w stanie dalej żyć? Książka powstała jako prezent urodzinowy, dla n...