(3)

1.5K 96 14
                                    

Zamknąłem za sobą drzwi, wchodząc do mieszkania. Byłem wściekły. Nawet nie wiem dlaczego. Miałem ogromną ochotę coś rozwalić z niewiadomych przyczyn. Miałem tego wszystkiego dość! Przychodzę na imprezę na której wcale nie miałem ochoty być, a kiedy spotyka mnie coś miłego, to oczywiście po kilku godzinach musi sobie uciec. Dlaczego ja mam takiego pecha?! Okej...Może trochę przesadzam...W końcu chodzimy do tego samego uniwersytetu. Pójdę na jej wydział. Popytam ludzi. Na pewno ktoś mnie do niej doprowadzi...

***

-Jak to jej nie znasz!-krzyknąłem na jakiegoś chłopaka. Spytałem się już chyba cały wydział czy zna Kim Sang Ae i cholera...Nikt!? Serio?! Przecież nie jest niewidzialna!-Przypomnij sobie. Sang Ae. Średniego wzrostu. Oczy z podwójną powieką. Ciemne włosy do ramion. Tatuaż na przedramieniu. No cholera musisz ją znać!-złapałem chłopaka za bluzkę. Już dawno zaczęły mi puszczać mi nerwy. Jak to możliwe, że nikt z tego cholernego wydziału jej nie zna?!

-Jakiś problem?-usłyszałem po mojej lewej stronie. Odwróciłem głowę widząc starszego mężczyznę. Ubrany był w idealnie wyprasowany garnitur. W dłoniach trzymał teczkę i gruby plik kartek. Na nosie nosił okrągłe okulary w których bez problemu mogłem dostrzec moje odbicie. Przekląłem pod nosem, puszczając chłopaka, który szybko pobiegł w przeciwną stronę.

-Nazwisko.-odezwał się, wyjmując z kieszeni spodni komórkę. Mam przerąbane...-Nazwisko...-powiedział ostro, zniecierpliwiony.

-Hwang.-odpowiedziałem. I tak byłem już wystarczająco zdenerwowany. Chcę po prostu mieć to już za sobą i wrócić na te przeklęte zajęcia.

-Hwang...-powtórzył, pisząc coś na telefonie.-Wydział?

-Medycyna sądowa.-odpowiedziałem, obojętnie. I tak zapewne mam już kłopoty, więc bez sensu jest kombinować.

-Dobrze...Zatem Panie Hwang, studencie medycyny sądowej, czy raczyłby Pani mi wytłumaczyć, co robi na wydziale psychologii?-zapytał stanowczo mężczyzna, wywiercając we mnie dziurę swoim surowym wzrokiem.

-Szukam kogoś.-odpowiedziałem, łapiąc za jedną z szelek mojego plecaka, patrząc się nonszalancko na wykładowcę.

-Aha. A czy byłby Pan tak miły i poszukał tego kogoś po zajęciach i nie napastował moich studentów?-zapytał mężczyzna.

-Oczywiście.-odpowiedziałem z przekąsem, chcąc pójść w swoją stronę i mieć ten przeklęty dzień z głowy, ale nagle mnie olśniło.-Przepraszam!-krzyknąłem za odchodzącym mężczyzną. Podbiegłem do wykładowcy. Jak on jej nie zna to...Mam chyba zwidy... Całowałem się z duchem...Świetnie.-Czy zna pan może dziewczynę o imieniu Kim Sang Ae?-zapytałem z nadzieją. To moja jedyna szansa.

-Tak. To jedna z moich studentek.-powiedział mężczyzna, podejrzanie mi się przyglądając.-Proszę, załatwiać swoje sprawy osobiste po wykładach.-odpowiedział, zaczynając odchodzić w stronę sali wykładowczej.

-Kamsahapnida*-ukłoniłem się z lekko poprawionym humorem. Czyli jednak jestem normalny. To dobrze...Ale w takim razie, dlaczego nie mogę znaleźć Sang Ae?

Do końca wykładów nie mogłem się na niczym skupić. Dlaczego nie mogłem znaleźć Sang Ae? Może zachorowała? A może gdzieś wyjechała? Nie wiem...Ale muszę ją znaleźć. Mimo że znam ją kilka godzin, to ten czas w zupełności mi wystarczył, aby dowiedzieć się, że jest niesamowita. Uśmiechnąłem się pod nosem, przypominając sobie naszą rozmowę na temat układu Tramp'a z Kim Dzong Un'em lub naszą zawziętą dyskusję na temat przymusowego poboru do wojska. Nie mogła rozpłynąć się w powietrzu, przecież...

-Hyunjin...Ja rozumiem, że jesteś studentem, ale ten tytuł zobowiązuje, również do innych rzeczy prócz bujania w obłokach.-usłyszałem głos wykładowcy, który natychmiast sprowadził mnie na ziemię. Ukłoniłem się lekko w celu przeprosin. Ahhh...Niech ten dzień się już skończy.

***

Leżałem na łóżku powtarzając coraz to trudniejsze definicje z podręcznika od anatomii człowieka. Mimo że czytałem na głos kolejne regułki, nie mogłem skupić się na wymawianych przeze mnie słowach. Cały czas w moich myślach krążyła Sang Ae. Kwestia po imprezowego kaca, nie wchodzi w grę...Wypiła ledwo co jedno piwo, a od latte raczej nie da się odlecieć...Nagle mnie olśniło. No przecież...Kakaotalk. Musi mieć Kakaotalk'a! Bez wahania chwyciłem za komórkę, przewracając się na plecy. Wpisałem odpowiednie imię i nazwisko, a mój zapał stopniowo zaczął opadać...No tak. Zapomniałem, że połowa koreańskiej populacji może nazywać się tak samo...Rzuciłem telefon na drugi koniec łóżka. Muszę ją jakoś odnaleźć. To było przeznaczenie, że się spotkaliśmy. Muszę mu pomóc.

***

-Yeoboseyo? Tak, cześć Hoseok. To ja Hyunjin. Dwa tygodnie temu płakałeś mi w ramię, że rzuciła cię dziewczyna. Taaaak...Ten Hyunjin. Słuchaj, mam pytanie. Co? Aha, czyli teraz na mnie to zwalasz? Wiesz co? Nie! To nie ja zrobiłem ci tą rysę w samochodzie..No kurde, a teraz się dziwisz!? Nie trzeba się było po pijaku się za kierownicę pchać! Dobra, wiesz co? Wal się.-rozłączyłem się wkurzony. Sprawdziłem listę kontaktów. Westchnąłem głośno. Jeszcze tylko jakieś 43 osoby...Super.

***

-Yoboseyo?Cześć, stary słuchaj...Robisz, może w tym tygodniu imprezę? Aha...Tylko dla naszego wydziału? Okej, nie było pytania. Mówię, że nie było...Ygrhh...NIE BYŁO PYTANIA!

***

-Annyeong! No, tak, tak, ja też się cieszę. Co? Sorry, ale w zeszłym tygodniu pożyczyłem ci notatki i do dziś mi ich nie oddałeś, więc...Yoboseyo? Yoboseyo? Kur*a...

***

-Tak...Cześć. Mam pytanie. Czy...Czy robisz mo...Kurde...PRZECIEŻ SŁYSZĘ, ŻE ZGNIATASZ KARTKĘ!

***

Opadłem na łóżko zmęczony. Dlaczego zawsze kiedy tego nie chcę, to zapraszają mnie na praktycznie każdą imprezę, a kiedy wręcz o to proszę, to nagle zgrywają cnotki! Z tego co wiem, to nie tak się kończą wszystkie filmy...A no tak. To nie film, tylko moje przeklęte życie...Zamknąłem oczy, chcąc porozmyślać nad swoją egzystencją, kiedy nagle usłyszałem melodię, wydobywającą się z mojej komórki. Złapałem urządzenie, nie otwierając oczu, odebrałem połączenie, przykładając komórkę do ucha.

-Czego?-zapytałem. Miałem już dość na dzisiaj wszystkiego i wszystkich. Jedyne o czym marzyłem to położenie się spać, powspominają rozmowę z Sang Ae. Oddałbym wszystko, aby móc przeżyć to po raz drugi...O pocałunku, nie wspominając.

-Jak zawsze miły...Robię imprezę w piątek. Wpadasz?-podnosiłem się do siadu, otwierając oczy. To musi być znak.

-Jasne. Oczywiście.-odpowiedziałem bez wahania. Jeżeli moje poświęcenie pójdzie na marne to...Chyba, rzeczywiście całowałem się z duchem...

-Serio? Nigdy nie byłeś zbyt pozytywnie nastawiony do imprez...

-Ale teraz zmieniłem zdanie.-powiedziałem, przez zaciśnięte zęby. Wziąłem głęboki oddech, masując się po czole.-Zapraszasz ludzi ze wszystkich wydziałów?-zapytałem, opierając łokcie na kolanach.

-Tak, moi znajomi, powiedzą swoim znajomym, a znajomi znajomych, powiedzą swoim znajomym...A co?-zapytał.

-Wiesz może, czy przyjdzie tam dziewczyna o imieniu Sang Ae?-zapytałem z nadzieją.

-Nie wiem...Nie znam. Ale pewnie tak...Wszyscy przyjdą, żeby tylko się napić. Czyli ma rozumieć, że będziesz?

-Tak.-odpowiedziałem krótko, odsuwając telefon.

-Super, to mógłbyś przynie....-rozłączyłem się, odkładając komórkę na szafkę nocną. Opadłem na poduszki, przecierając swoją twarz dłońmi. Nie wierzę w to co robię...Uśmiechnąłem się szeroko, patrząc się w sufit. Jestem nienormalny...Co ty ze mną zrobiłaś Sang Ae?

Seven parties to win (Hwang Hyunjin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz