Rozdział V

462 35 2
                                    

 - Ba..... Uwa..... na niego z powodów dobrze znanych nam wszystkim.- Usłyszałem cichą rozmowę koło mnie, która z każdą chwilą stawała się głośniejsza. Nieprzyjemne, nie podoba mi się to...

 - Na pewno Będzie z nim dobrze? Zemdlał z nieznanych przyczyn, więc dlaczego sądzicie, że to jest dobre? Dlaczego nic z tym nie zamierzacie teraz robić? To nie jest naturalne...- To głos tego mężczyzny. Dlaczego jest tu ze mną oraz z jakiego powodu wypytuje o takie rzeczy? To tylko omdlenie... może zdarzyć się przecież każdemu. Po co jeszcze nad tym tyle diadolić?

 - Proszę nam zaufać. To nie Pan jest tu lekarzem o tak częstych spraw. Często widujemy go tutaj. Nie są nam obce takie poszczególne ,,wypadki", które mu towarzyszą. Sam Pan dobrze zdaje sobie sprawę, że jest on na bardzo niskim poziomie psychicznym i ciężko jakkolwiek z nim konwersować. To nie tak, że siedzimy i czekamy cały czas na cud z nieba.- Ciężko? Aż tak jestem postrzegany przez innych ludzi? Brutalnie.

 - Jednakże nie jestem przekonany do Pańskiej odpowiedzi. Martwię się, że u tego chłopaka nie Chodzi jedynie o problemy w fizycznym stopniu. Co jeśli za tym omdleniem kryje się coś o wiele gorszego niż "wypadek"?- Nie jestem pewny czy dalej udawać, że śpię czy jednak użyczyć im swojej osobowości. Cóż, niech znają łaskę Pana swego.

 - Możecie przestać rozmawiać o mojej osobie jakiegokolwiek uprzedzenia mnie przed tym?- Postanowiłem jednak wstać. Pierwsze co zrobiłem to rzuciłem swoim poirytowaniem prosto w dwie nachalne osoby obok mnie. Jak można być tak głośnym.

 - Uhm wybacz, lecz mam prawo przekazania danych na temat Twojego stanu aktualnej osobie trzymającej Ciebie w tymczasowej opiece.- Że... Słucham? Od kiedy on ma jakiekolwiek prawa do mnie?? Ja go praktycznie nie znam! A gdzie chociaż jedno pytanie zadane w moją stronę na ten temat??

 - Dlaczego nic o tym dotąd nie wiedziałem?- Tym razem swój wzrok skierowałem w stronę mojego ,,opiekuna". Tłumacz się, albo dostaniesz z buta w łeb.

 - Nie było dotąd osoby, która dzierżyła by jakiekolwiek prawa do Ciebie jako opiekun. Postanowiłem wziąć odpowiedzialność na siebie.- Powiedział nie pokazując żadnych emocji prócz lekkiego przejęcia moim stanem.

  - Oh... rozumiem. Właśnie tym czynem wprowadziłeś do swojego życia maszynę do niszczenia. Genialny wybór.- Lekko zaklaskałem z udawaną aprobatą. Jestem wręcz załamany tym facetem... Nie poradzi sobie w życiu, to widać.

  - Uwierz, że nie poddam się bez walki.- Powiedział, zbliżając się do mnie.- Jesteśmy na tej samej łodzi młody.- Skończył uśmiechając się cwaniacko, po czym oddalił się ode mnie wracając do rozmowy z lekarzem, kiedy ja znowu łapałem ustami muchy.

__

Oto kolejny rozdział!

Do następnego!

Do następnego!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
"Only My" [Zakończone✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz