☆harry☆
Zamknąłem samochód i poczekałem chwilę na szatyna.
- Idziesz czy będziesz tak stał jak ten debil? - zaśmiał się piegus.
- Jak ja mam z tobą wytrzymać? - zapytałem podchodząc do niego.
Obiąłem go ramieniem w pasie i ruszyliśmy do środka wielkiego centrum handlowego.
Dzieci spędzają weekend u Jay żebyśmy mogli zrobić mały remont.
- Gdzie idziemy najpierw? - pogładziłem jego biodro.
- Nie wiem. Zależy co mamy kupić oprócz farb i mebli. - odpowiedział szatyn.
- Ubrania dla dzieci i rzeczy do szkoły. Oraz coś specjalnego dla ciebie. - pocałowałem go za uchem.
- A ty tylko o jednym. Dwójka dzieci Ci nie wystarczy? - pokręcił głową.
- Jakbym miał tak piątkę lub siódemkę szczeniaków to bym się nie obraził. - uśmiechnąłem się szeroko.
- Zgoda. - stwierdził. - Ale jak ty urodzisz połowę. - dodał po chwili.
- I tak wyjdzie na moje. - zacząłem go prowadzić między sklepy.
- Dupek. - pacnął mnie w ramię. - A pomyślałeś w ogóle o tym jak przytyję?
- Kolejny plus gromadki dzieci. Taka z ciebie chudzina, że parę kilo ci nie zaszkodzi. Wręcz przeciwnie. Będziesz wyglądał uroczo z brzuszkiem. - mówiłem z przekonaniem.
- Tak uważasz? - dopytał.
- Absolutnie. - pokiwałem głową.
- Rozważę twoją propozycję. - uśmiechnął się lekko.
W centrum spędziliśmy parę dobrych godzin. Zakupów było tyle, że zajęły cały bagażnik i tylnie siedzenia.
Gdy podejechalismy pod dom stał tam już wóz z naszymi meblami.
Robotnicy zabrali stare meble i pomogli nam z wniesieniem pudeł z nowymi do domu.
Jednakże wywaliłem ich w chwili, gdy jeden z nich zaczął się przystawiać do Louisa.
- Teraz czeka nas jeszcze więcej roboty. Gratuluję Styles. - szatyn przewrócił oczami.
- Grunt, że nikt się do ciebie nie zbliża. - mruknąłem.
- Żal ci dupe ściska, że ktoś w końcu starał się o moje względy? - zapytał obrażonym tonem głosu.
- Cokolwiek pozwoli Ci spać spokojnie. - westchnąłem.
- Jesteś beznadziejny. - stwierdził szatyn biorąc torby z zakupami i idąc na górę.
- Lou! - zawołałem za nim, ale jedyne co zrobił to pokazał mi środkowy palec.
Sapnąłem cicho i ruszyłem za tym krasnalem.
- Louis nie obrażaj się na mnie. - wszedłem do sypialni, w której nie było niczego prócz omegi i toreb.
- Pierdol się. - nawet na mnie nie spojrzał.
- Słońce. - podszedłem do niego i obiąłem od tyłu. - Nie obrażaj się kochanie. - pocałowałem go w szyję. - Przepraszam... - mruknąłem z ustami przy jego skórze.
- Jesteś do niczego wiesz. - obrócił się przodem do mnie. - Beznadzieja. - uśmiechnął się lekko.
- Nie masz farta do mężczyzn. - zaśmiałem się. - Nie obrażaj się skarbie. - spojrzałem mu w oczy.
Chłopiec pokręcił głową i wpił się w moje usta.
- Łap za wałek żabo. - zachichotał. - Ja idę się przebrać.
☆☆☆☆☆
Przepraszam, że dopiero teraz, a nie wczoraj.
Mam nadzieję, że mi wybaczcie.
Miłego wieczoru!
xxViakokxx
✨🌈✨🌈✨
CZYTASZ
What's The Truth? (✔️/✅)
FanficDecyzja Louisa była ciężka, ale uważał, że odpowiednia. Wiedział, że ciężko będzie znaleźć alfę, która zechciałaby omegę z dziećmi. Ale wiedział, że da radę. Musi dać radę. Dla Darcy i Blue. Tylko dla nich i dla swojej matki. Czyli druga część Tha...