*** 7 lipca ***
Polska był podłączony do respiratora. Lekarze mówili, że nie ma zagrożenia życia, ale Feliks dalej się nie obudził. Już cały świat obiegła informacja o jego próbie samobójczej i mimo zapewnień lekarzy, nie można było jeszcze stwierdzić czy jest nieudana, czy może wręcz przeciwnie. Wszyscy wierzyli w pierwszą opcję. Była bardziej sprzyjająca dla świata i kraju.
Prusy siedział obok blondyna. Trzymał jego dłoń i co jakąś chwilę wycierał twarz z łez. Tak jak pozostali, obwiniał się o jego skok z dachu. Mógł go przypilnować, ale trochę trudno, żeby być przy Polsce już o piątej nad ranem, żeby patrzeć gdzie idzie i w jakiej sprawie. Mocniej ścisnął jego dłoń i spojrzał na jego bladą twarz.
-Feliks, obudź się. - Powiedział cicho, chociaż wiedział, że jego prośba nic nie da. Nie miał na to wpływu. Tak bardzo chciał, żeby Polska się już obudził, chciał go przytulić, powiedzieć jak bardzo go kocha i najlepiej zostać ponownie parą. Słysząc, że ktoś wchodzi do sali, odwrócił się i zauważył pielęgniarkę.
-Coś zmieniło się w stanie pacjenta? - Spytała kobieta i sprawdziła rytm bicia serca blondyna. - Mam na myśli, czy się rusza, szepcze coś pod nosem, czy sposób oddychania się zmienił. - Dodała widząc niezrozumienie na twarzy albinosa.
-Nic się nie zmieniło. - Odpowiedział ze smutkiem w głosie. Pielęgniarka przytaknęła i sprawdziła coś w dokumantach z wynikami badań Feliksa.
-Poza złamaną nogą i siniakami nie ma żadnych powikłań. Tak jak już mówili inni lekarze, nie ma zagrożenia życia, ale jeszcze minie trochę czasu aż Polska się obudzi. Wylądował w dość szczęśliwej dla nas pozycji, a też nie skoczył z jakiejś ogromnej wysokości. - Gilbert przytaknął i ponownie spojrzał na twarz ukochanego. Miał nadzieję, że zaraz otworzy oczy i będzie dalej żył.
-Nie możecie go sami obudzić?
-Wolimy, żeby sam to zrobił. Trochę cierpliwości. - Prusy nic nie odpowiedział i schylił głowę. Kobieta westchnęła na ten widok. - Nie chcę wyjść na nie miłą, ale chciałabym przeprowadzić jeszcze kilka dokładnych badań, a pańska obecność trochę przeszkadza.
-Przeszkadzam? No dobrze, rozumiem. Przepraszam za robienie kłopotów. Ile będą trwały te badania?
-Zależy jak będą przebiegały. Najwyżej przyjdzie pan jutro. - Białowłosy zgodził się na taki układ i wyszedł z sali. Nie chciał jeszcze wychodzić, ale innej opcji nie było. Nie miał zamiaru kłócić się z lekarzami, że on zostaje czy tego chcą czy nie. Chwilę szedł po korytarzu, aż nagle spotkał Francję i Węgry.
-I jak się sprawa prezentuje? - Spytał Francis, puszczając Erizabetę. Było jej słabo i pewnie by się przewróciła, gdyby nikt jej nie trzymał. Teraz było z nią odrobinę lepiej.
-Bez zmian. Dzisiaj będą jeszcze robić jakieś badania i mamy przyjść jutro.
-Ja wracam do Wiednia, więc nie będzie mnie jutro. Rano mam samolot. - Odpowiedziała niepewnie Eliza, a pozostali spojrzeli na nią zdziwieni.
-Dlaczego wracasz do domu? I czemu do Wiednia, a nie Budapesztu?
-Chcę zobaczyć się z Austrią i nie widzę sensu w dalszym siedzeniu u Litwy. Kiedy Feliks się obudzi, to przyjadę. - Powiedziała i szybko się odwróciła. Nie miała ochoty na dalszą rozmowę i jedyne czego chciała, to szybki powrót do domu i położenie na łóżku. Pragnęła oddać się smutku i poczuciu winy. Odeszła trochę od towarzystwa i w pewnym momencie poczuła jak ktoś łapie ją za ramię.
CZYTASZ
Wycieczka po miłość [aph] [Pruspol]
FanficOPOWIADANIE DOSTĘPNE TYLKO NA WATTPADZIE. JEŚLI WIDZISZ JE NA INNEJ STRONIE, PISZ DO MNIE. Powiedziałbyś bliskim o swojej depresji? Bo Feliks by tego nie zrobił. On woli udawać, że wszystko jest w porządku. Decyduje się na założenie maski optymis...