09. those words went out the day we were born

840 33 8
                                    

Od spotkania z różowowłosą minęło dobre parę godzin, a mimo to nadal zaprzątała moje myśli równie intensywnie, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Prawda jest taka, że często wracam do wspomnienia z liceum, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Ja – Sasuke Uchiha, casanova numer jeden, nie zaprzątałem sobie głowy niczym. Nie obchodziły mnie przyjaźnie, relacje i inne interakcje międzyludzkie. Liczyłem się ja i mój brat. Dopiero gdy poznałem głąba numer jeden – Naruto, całe moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Tak przynajmniej myślałem, dopóki blondyn nie zapoznał mnie ze swoimi przyjaciółmi, a w tym dziewczyną o różowych włosach. Nasze pierwsze spotkanie zapamiętałem szczególnie, bo jako jedyna, prócz potwora zwanego Temari, potrafiła zaleźć mi za skórę tak mocno, że głęboko skrywane przeze mnie emocje ponownie ujrzały światło dzienne. Była jesień, coraz częściej spotykałem się z Naruto przez co mój brat był wniebowzięty. Od dawna zadawał się z tym towarzystwem i cieszył się, że również mogę do niego dołączyć. Od zawsze zawracał mi głowę, bym przestał być samotnym egoistą i stworzył silne więzy. Twierdził, że to pomaga, jednak po śmieci naszych rodziców, nie potrafiłem od tak obcować z ludźmi. Moje relacje ograniczały się tylko i wyłącznie do kobiet, a dokładnie precyzując, do kobiet, z którymi spędzałem noce. Doskonale zdawałem sobie sprawę jak działam na kobiety, dlatego w każdy możliwy sposób wykorzystywałem to na swoją korzyść. To było proste, bezproblemowe i całkowicie bezuczuciowe, dlatego ten jeden jedyny raz, gdy Sakura Haruno wprost powiedziała mi, że jestem zwykłym gburem z zaburzeniami osobowości. Mówiła co jej ślina na język przyniosła, kończąc swój wywód nazywając mnie męską dziwką. Nie obeszłoby mnie to za bardzo, gdyby nie to, że powiedziała to przy pokaźnym gronie osób, które zaczęły ją za to podziwiać. A przecież to co dla Uchihy może być najgorsze to uderzenie prosto w dumę, z którą obnoszą się do wszystkich. Sakura zrobiła to, czego bał się każdy inny. Zaatakowała mnie psychicznie, od razu budząc moje zainteresowanie. Dzisiaj zrobiła to ponownie. Widząc, że to ona była kierowcą Dodge Chargera, musiałem panować nad sobą ze wszystkich sił, by nie zdradzić przed Ōtsutsuki, że ją znam. Prowadząc samochód, byłem naprawdę pod wrażeniem kierowcy oraz jego sposobu jazdy. Wysiadając z auta chciałem zobaczyć młodego chłopaka, zgrywającego nie wiadomo kogo. Prawda jak zawsze okazała się brutalna i przede mną stanęła ona. Moja zmora przeszłości i przeszłości. Nie chciałem, by brała w tym wszystkim udział, ryzyko było zbyt wielkie. Z drugiej strony zastanawiałem się co ona tu robi. Wiedziałem, że sama by się tutaj nie znalazła, więc kto kazał jej to zrobić? Miliony pytań, brak odpowiedzi. Frustracja murowana. Specjalnie zapamiętałem jej numer telefonu, który podała na kartce. Nie planowałem w ogóle się do niej odzywać, jednak w głębi serca pragnąłem z nią kontaktu. To dopiero jej ostatnie słowa wywołały we mnie wyrzuty sumienia. Wiedziałem, że nie powinienem na nią tak naskakiwać, powinienem z nią porozmawiać, jednak moja ukochana duma mi na to nie pozwoliła. Tak czy siak nadal byłem na nią zły, za wszystko. Pisząc do niej nad samym ranem poczułem wewnętrzny przymus, by to zrobić. Nie chodziło o to, bym się wybielił, tylko o to, by znała prawdę. A prawda jest jasna i klarowna, zrobiłbym dla niej wszystko, nie ważne jakie relacje nas łączą. Zawsze będzie mi bliska, bo to ona odkryła prawdziwego mnie. Wydobyła ze mnie wszelkie pozytywne uczucia i zachowania, o których już dawno zapomniałem.

Było już popołudnie, a mi niemiłosiernie burczało w brzuchu. Leżałem na leżaku, na balkonie, rozmyślają, zamiast iść do hotelowej restauracji i zjeść porządny posiłek. Zdążyłem dosłownie wstać i wejść do środka pokoju, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Sprzątaczka już dziś była, dlatego zaalarmowany wziąłem do ręki swoją 9mm z tłumikiem i otworzyłem drzwi celując w przybysza.

– Zwariowałeś?! Kogo się spodziewałeś, Sasuke?! – krzyknął mój najlepszy przyjaciel wpadając do pomieszczenia i wymachując rękami. – Miałeś zamiar do mnie strzelić? Albo nie odpowiadaj, nie chcę wiedzieć – paplał, a ja zirytowany rozejrzałem się na korytarzu i szybko zamknąłem za sobą drzwi, odkładając pistolet na swoje miejsce.

ride or die, remember? // sasusakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz