08. i live my life a quarter mile at a time

790 31 4
                                    

Stałem na balkonie w moim apartamencie i paliłem papierosa, zły na siebie, że ponownie wróciłem do tego gównianego nałogu. Rana na mojej klatce piersiowej już prawie całkowicie się zagoiła, po tym jak tydzień temu zdjęto mi szwy. Czasem przez nadmierny wysiłek odczuwałem jeszcze ból, jednak szybko bagatelizowałem sprawę, wyładowując swoją frustrację na worku treningowym. Dostrzegałem wtedy karcący wzrok Naruto, który całkowicie ignorowałem. Nie kazałem mu przecież łazić za sobą krok w krok, to jego sprawa.

– Zwykły dupek z ciebie, zdajesz sobie z tego sprawę? – zapytał mnie podczas jednego z treningów, a ja prychnąłem głośno nie odpowiadając. Uzumaki to ostatnia z osób, która może mnie oceniać.

Wpatrywałem się w miasto, szukając sam nie wiem czego. Od zniknięcia Sakury wszystko było nijakie. Przeczesałem dłonią włosy i wyrzuciłem peta przez balkon. Miałem mętlik w głowie, nie wiedząc jak się zachować, co uczynić.

Pamiętam dzień, w którym obudziłem się w szpitalu, tuż po operacji. Na początku jasne światło jarzeniówki raziło mnie przeraźliwe w oczy. Ledwo mogłem zobaczyć kształty w sali szpitalnej. Dopiero po kilku minutach dostrzegłem sylwetkę nikogo innego jak mojego brata.

– Jak się czujesz? – Itachi usiadł na stołku przypatrując mi się uważnie.

– A jak mam się czuć? – warknąłem i spróbowałem unieść się do góry, jednak ból w klatce piersiowej skutecznie mi to uniemożliwił. – Wody – wychrypiałem. Itachi podniósł się i wyszedł z sali, by znaleźć pielęgniarkę. Zamknąłem oczy, a obrazy z ostatnich wydarzeń przelatywały mi przed oczami w przyspieszonym tempie. Otworzyłem ponownie oczy i westchnąłem głęboko. Poczułem, że nawet zwykłe łapanie powietrza przynosi mi ból. Myślałem, intensywnie myślałem tylko i jednej rzeczy.

Gdzie jest Sakura?

Po kilku minutach wrócił mój brat wraz z pielęgniarką, która podała mi wodę i zadała kilka standardowych pytań o mój stan zdrowia. Usatysfakcjonowana odpowiedziami spojrzałą jeszcze krótko na moją kartę pacjenta, przyczepioną do łóżka i wyszła, by powiadomić lekarza prowadzącego o moim wybudzeniu. Ponownie przeniosłem wzrok na brata, wyjątkowo milczącego.

– Gdzie jest Sakura? – Taksowałem go spojrzeniem, nie mogąc dłużej wytrzymać bez odpowiedzi na to pytanie.

– To skomplikowane – odpowiedział z grymasem na twarzy, a ja uniosłem pytająco brwi.

– Co oznacza „to skomplikowane"?

– Jest z Saiem – powiedział. Uniosłem się gwałtownie, nie zważając na rwące szwy. Itachi gestem ręki uspokoił mnie i położyłem głowę ponownie na poduszce. – Sami nie wiemy za dużo. Sai zostawił nam wiadomość, że zabiera Sakurę w bezpieczne miejsce. Nie wiemy ile w tym prawdy, szukamy jej. Sakura została oskarżona o zabójstwo, Sasuke – wytłumaczył, a ja prychnąłem głośno i złapałem się za skronie.

– Od tak z nim wyjechała? – Upewniłem się, jednak mogłem dostrzec w oczach Itachiego również to niezrozumienie, które sam odczuwałem.

– Nie wiemy – rzekł.

– A wiecie cokolwiek? – warknąłem nie mogąc powstrzymać emocji. Nim Itachi mi odpowiedział, do sali wszedł lekarz, który przedstawił się jako Orochimaru. Idąc za przykładem pielęgniarki, również zadał mi parę pytań i stwierdził, że za dwa dni będę mógł wyjść, pod warunkiem, że będę ostrożny.

Sakura została oskarżona o zabójstwo, Sasuke.

Nie wierzyłem. Przecież to nie było zabójstwo, tylko działanie w obronie własnej, do jasnej cholery. Gdyby nie ona, ucierpiałoby więcej osób, byłem tego pewny. Jakim cudem, nawet po śmierci, ten skurwiel może nam zatruwać życie? Miliony pytań kłębiło mi się w głowie.

ride or die, remember? // sasusakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz