-O boże, on jest taki malutki, Hazz. - zachwycił się szatyn gdy brunet wszedł do domu z niemowlakiem w nosidełku. Dzisiaj siostra Harry'ego postanowiła poświęcić wieczór sobie i swojemu mężowi. Nie bardzo chciała się rozstawać ze swoim dzieckiem jednak ostatecznie stwierdziła, że przyda im się wolny wieczór.
-Cichutko skarbie, bo dopiero zasnęła. - położył nosidełko na stoliku i przyglądał się chłopcu.
-Zostanie z nami do jutra do południa. Nie chciałem żeby Gemma się spieszyła, bo obydwoje dobrze zajmiemy się Danielem. - uśmiechnął się.
-Masz szczęście, że jutro jest niedziela, bo tak to nie mógłbym z wami zostać. - złapał dłoń dziecka.
-Spokojnie, wiedziałem kiedy go brać. - położył rękę na kolanie szatyn ściskając je mocno.
-Musisz sobie ogrzać obiad, bo byłem zbyt głodny i zrobiłem go trochę wcześniej.
-Dobrze, zrobię przy okazję mleko dla Danniego. - wstał z kanapy zostawiając szatyna w salonie.
Miał nadzieję, że spędzenie czasu z niemowlakiem dobrze na nich wpłynie. Wiedział, że Louisowi nadal było ciężko było myśleć o kolejnym dziecku, ale jego alfa codziennie marzyła o swoim wilczku. Nie chciał na niego naciskać, bo liczyły się dla niego uczucia omegi jednak nie mógł nic na to poradzić. Bał się również rozmowy z szatynem, bo ta najczęściej kończyła się łzami lub kłótnią. Siedział że Louis wszystkie emocje trzymał w sobie i nawet prośby o spotkanie z psychologiem nie pomagały.
Po długich rozmyśleniach, przez które przypalił sobie trochę obiad, zrobił mleko dla dziecka i biorąc butelkę razem z talerzem wrócił do pokoju.
-Nakarmisz? - podał szatynowi butelkę.
-Ale że ja tak sam? - spojrzał na niego wystraszony.
-No tak, kochanie. Nie bój się. - odłożył talerz po czym poszedł do nosidełka i pogłaskał chłopca po policzku budząc go przy tym. - Jakim cudem boisz się to zrobić jak masz tyle rodzeństwa?
-Mama nigdy nie pozwalała mi ich karmić. Pewnie obawiała się, że się zadławią. - wzruszył ramionami.
-Dobrze, to pomogę Ci. - wyciągnął wilczka z nosidełka, ściągnął z niego bluzę i ułożył w ramionach omegi. - To teraz ostrożnie włóż mu do ust smoczek. - pomógł mu to zrobić, a po chwili chłopczyk zaczął pić mleko. - Widzisz, idzie Ci świetnie! - pocałował go w czoło i zajął się jedzeniem swojego obiadu.
-Boję się, że coś mu zrobię, przecież on jest taki kruchy. - przysunął dziecko do swojej piersi.
-Spokojnie słońce, nic mu się nie stanie. - zaśmiał się. Odłożył talerz do kuchni i gdy wrócił usiadł na fotelu przyglądając się szatynowi. Bardzo podobał mu się ten obrazek, jego omega razem z wilczkiem w ramionach. Podkręcił lekko głową odganiając od siebie te myśli, jego alfa zdecydowanie przejmowała nad nim kontrolę, a nie mógł do tego dopuścić.
-Harreh, już mleko się skończyło, a mały przysypia. - szepnął.
-Chodź, położymy go w gościnnym, w nosidełku nie będzie mu wygodnie. - odebrał chłopca od szatyna i zaczął kierować się na górę.
-Ale nie mamy odpowiedniego łóżka. - pobiegł za nim.
-Dlatego rozłożymy wokół niego poduszki. - położył dziecko na środku łóżka po czym zabezpieczył aby ten nie spadł. - Chodź tutaj moja kochana omego. - przyciągnął go do swojego torsu.
-Hazz ja wiem ze ty chciałbyś już dziecko, ale ja nie wiem kiedy będę gotowy. - westchnął wyczuwając emocje swojego alfy.
-Wiem skarbie, ale nie rozumiem dlaczego nie chcesz iść do psychologa. Ciężko będzie Ci sobie samemu z tym pomóc a mi nawet niczego nie mówisz.
-Ale ty nic nie rozumiesz. - pokręcił głową po czym odsunął się od niego wychodząc z pokoju.
Styles westchnął zrezygnowany, bo tak kończyła się ich każda rozmowa. Louis w ogóle nie przyjmował pomocy i męczył się z tym. Alfa gdyby tylko mógł odebrałby mu to całe cierpienie. Usłyszał dźwięk zamykanych drzwi przez co zamknął zrezygnowany oczy. Nie wiedział jak ma rozmawiać z szatynem. Teraz nie naciskał na dziecko, tylko na psychologa, nie chciał żeby omega się nadal męczył.
Zostawił uchylone drzwi i zszedł na dół, od razu wysłał wiadomość do Liama, z którym ostatnio miał bardzo dobre kontakty, aby napisał mu czy Louis do nich przyjdzie. Zaczął robić małą przeprosinową kolacje czekając niecierpliwie na odpowiedź. Odetchnął z ulgą gdy alfa odpisał mu, że przyszedł chwilę temu. Wymienili jeszcze kilka wiadomości odnośnie tej sytuacji i brunet naprawdę cieszył się, że szatyn go rozumie i stoi po jego stronie.
Właśnie kończył robić kolacje, gdy przyszedł mu SMS od Liama, że jego omega wraca już do domu. Postawił wszystko w jadalni na stole po czym poszedł sprawdzić czy z Danielem wszystko w porządku. Ucieszył się, gdy zobaczył że dziecko spało jak zabite, Gemma mówiła że czasami potrafił przespać cały wieczór co znacznie ułatwiało mu sprawę.
Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, więc zszedł na dół zastając szatyna w korytarzu.-Cześć Lou. - podszedł do niego. - Przepraszam za tamto, nie powinienem był na ciebie naciskać. - rozłożył ramiona, w które omega chętnie wpadł.
-Nic się nie stało, rozumiem że się martwisz. - uśmiechnął się lekko. - Czuję bazylię.
- Zrobiłem na przeprosinową kolacje makaron z sosem bazyliowym. - zaprowadził go do jadalni. Usiedli przy stole i jedli spokojnie kolacje. Rozmawiali spokojnie na różne tematy, szatyn co jakiś czas zagadywał o niemowlę, martwiąc się o to że ten został sam w pokoju. Kilkanaście minut później obydwoje zjedli swoje posiłki i usiedli w salonie na kanapie. Nie zwracali uwagi na film lecący w telewizji, po prostu cieszyli się swoim towarzystwem.
-Hazz, a ty będziesz mnie kochać bez względu na wszystko? - szepnął Louis.
-Oczywiście, że tak skarbie, skąd w ogóle u ciebie takie wątpliwości. Stało się coś?
-Lekarz powiedział, że ja już nie będę mógł zajść w ciążę. - powiedział tak cicho, że gdyby nie to, że alfa siedział tuż za jego plecami nawet nie usłyszałby tych kilku łamiących jego serce słów.
🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈
Miał być rozdział w weekend i jest!
Dziękuję za wcześniejsze gwiazdki i komentarze ❤️
Możecie zrobić kolejny mały spamik bo uwielbiam je, a one przyspieszają kolejny rozdział.
Miłego dnia/ wieczora! ❤️
CZYTASZ
Little Omega | Larry a/b/o
FanfictionGdzie Louisa zostawiła alfa tuż po połączeniu. A Harry jako alfa stada musi mu pomóc przerwać to połączenie.