15.

10.5K 543 149
                                    

Następnego dnia gdy Louis się obudził Harry'ego nie było już w pokoju. Szatyn wyszedł z pokoju i skierował się do kuchni. Zastanawiał się gdzie jest Styles, bo mimo wszystko nie czuł się pewnie będąc samemu w jego domu.

Zrobił sobie kawę i postanowił rozejrzeć się trochę po domu bruneta. Wszedł na górę i zaczął zaglądać do każdego pomieszczenia. Niestety w większości z nich były pokoje, łazienki lub jakieś schowki. Otworzył drzwi do ostatniego pomieszczenia znajdującego sie na piętrze i zauważył tam Harry'ego ze stosem papierów, ten gdy tylko usłyszał otwieranie drzwi podniósł głowę i spojrzał z uśmiechem na szatyna.

-Hej, Lou. Jesteś głodny? Możemy pójść gdzieś zjeść. - odłożył długopis i oparł się o fotel. Chciał naprawić trochę stosunki między nimi.

- Możemy iść. - uśmiechnął się lekko. Nie chciał żeby między nimi była niemiła atmosfera. Skoro byli już na siebie skazani, to chciał żeby chociaż było miło.

-Dobrze, to ty idź się ubrać, a ja to tylko dokończę. - uśmiechnął się przysuwając do biurka. Młodszy pokiwał głową i wyszedł z jego małego domowego biura kierując się od razu do sypialni po ubrania.

Przebrał się szybko i poszedł do kuchni aby wypić kawę, która sobie zrobił gdy wstał. Usiadł z kubkiem przy stole i zaczął wolno pić wciąż ciepłą ciecz.

-Idziemy? - uśmiechnął się Styles.

-Nie wypiłem jeszcze do końca kawy. -
pokazał na kubek.

-Zostaw to, wypijesz tam. - zaśmiał się i złapał go za rękę. Ten tylko wywrócił oczami uśmiechajac się po czym założył buty i bluzę.

-Jedziemy autem? - wyszedł z domu.

-Tak, to nie jest daleko ale ta pogoda nie jest pewna. - spojrzał na niebo gdy zamknął drzwi. Szatyn pokiwał głową i skierował się w stronę auta, które brunet chwile wcześniej otworzył. Usiadł na miejscu pasażera i zapiął pasy. - Chociaż w tym nie muszę cię pilnować. - zaśmiał się i wskazał na pasy. Omega pokreciła głową i spojrzał na drogę, gdy Styles wyjechał z podwórka.

Kilka minut później byli już w małej knajpce, a Harry zamówił im śniadanie. Kelner chwilę później przyniósł im ciepłe tosty i kawy.

- Lou, w tym tygodniu muszę zaprosić swoich rodziców na obiad i przedstawić im ciebie jako swoją omege. - westchnął, wolał to zrobić jak najszybciej. Wiedział, że nie może z tym zwlekać, bo w końcu ktoś się dowie, że ma omege, a jego ojciec nie będzie zadowolony z faktu, że ten go oklamywał.

-A nie możemy tego trochę przesunąć? Boję się, że nie przyjmą mnie dobrze. - westchnął wgryzając się w tosta.

-Zaakceptują cię. Już dawno zaakceptowali to, że jestem biseksualny a ty jesteś wspaniały i szybko zdobędziesz ich serca. - uśmiechnął się do niego i napił się kawy.

-Ale co im powiesz? Że połączyłeś się ze mną przez przypadek i nie jesteś pewny czy nam wyjdzie?

-Im muszę powiedzieć, że znamy się już jakiś czas i jesteśmy zaręczeni. Mi się to również nie podoba, ale takie są zasady w mojej rodzinie. Po prostu kupimy jakiś pierścionek u jubilera, wymyślimy kilka historyjek i przeżyjemy ten trudny obiad, co? - zaśmiał się cicho i spojrzał na niego z nadzieją.

-No dobrze, w sumie to chyba nie mam innego wyjścia. - wzruszył ramionami i uśmiechnął się.

-O boże, ratujesz mi życie. - ucieszył się. - Gdyby mój tata dowiedział się, że mam omege a nawet ich o tym nie poinformowałem to jestem pewny że by mnie wydziedziczył. - zaśmiał się.

-Gdyby twój tata wiedział wszystko co robisz to też by cie wydziedziczył. - pokrecił głową.

Reszta śniadania minęła im w naprawdę przyjemnej atmosferze. Harry od razu po śniadaniu pojechał do jubilera aby kupić pierścionek przez co szatyna zamurowało widząc ile zapłacił za niego.

-Oszalałeś! Będę go miał na palcu jeden dzień, a ty wydałeś na niego tyle kasy. - wytrzeszczył oczy.

-I lepiej żebyś miał na palcu plastik, nie? - wywrócił oczami.

-Jesteś nienormalny. - pokrecił głową.

-Oh daj spokój. - złapał go za rękę, gdy zobaczył alfe, który przyglądał się szatynowi.

-Co ty? - spojrzał na niego.

-Gościu sobie prawie łapę w bokserki wsadził jak na ciebie patrzył. - warknął przez co omega zaczął się śmiać nie mogąc się powstrzymać.
Brunet tylko wywrócił oczami i otworzył mu drzwi gdy stali już przy samochodzie. Ten wsiadł do pojazdu cały czas się śmiejąc. - Ja nie widzę w tym śmiesznego. Nie powinien tak na ciebie patrzeć.

-Proszę cię, kto zwraca na to uwagę. - wywrócił oczami.

-Ja, bo jakby nie patrzeć jestem twoim alfą. - westchnął. - Tak w ogóle to chciałem porozmawiać o tym co działo się wczoraj. Ja naprawdę nie chciałem tego wszystkiego robić, ale nie potrafię kontrolować swojej alfy. Szczególnie, gdy zobaczyłem cię z Justinem. Po prostu następnym razem albo pójdziesz tam ze mną, albo w ogóle. - spojrzał na jego profil.
-Chociaz jeśli to była randka, to raczej nie wypada tam iść z innym alfą. - zaśmiał sie smutno. - Ale przede wszystkim przepraszam za tą malinke, nie wiem co we mnie wystąpiło. - pokrecil lekko głową.

-Gdyby nie to, że zrobiłeś to gdy tego nie chciałem podobałoby mi się to. - wzruszył ramionami, chcąc rozluźnić sytuacje. - Lubie taką władczość u alfy. - szepnął już ciszej.

-Zapamiętam to. - uśmiechnął się ukazując dołeczki.

-Ej, nie! Zaczniesz to później wykorzystywać przeciwko mnie. - zaśmiał się.

-Tylko podczas twojej gorączki. - mruknął uśmiechajac się przez co szatyn zarumienił się mocno.

-Ta rozmowa schodzi na zły tor. - odwrócił czerwoną twarz.

-Lou, a ile ty masz lat? W twoim wieku seks nie jest tematem tabu.

-Ja jestem inny i jest. - wywrócił oczami.

-No dobrze, to od teraz będziemy oglądać bajeczki, żebyś nie był zawstydzony. - zaśmiał się przez co omega uderzył go w ramię kręcąc głową. Chwilę później podjechali pod dom, Louis wysiadł z auta i wszedł do domu kładąc się od razu na kanapie.
-Aż tak się zmęczyłeś się jedzeniem? - spytał Styles wchodząc do salonu.

-Nie, zmęczyłem się smianiem z ciebie. - wywrócił oczami. Ten tylko pokręcił głową i usiadł na fotelu niedaleko kanapy. Włączył telewizje I zaczął oglądać zainteresowany. Śmiał sie razem z szatynem z jeden ze scen dopóki nie usłyszał dzwonka do drzwi. Westchnął zrezygnowany, bo ruszenie się teraz z fotela było ostatnią rzeczą jaką miał ochotę zrobić, jednak po chwili wstał i wolnym krokiem podszedł do drzwi.

Otworzył je i zdziwił się widząc w nich uśmiechniętego Jake'a. W tym momencie nagle się w nim zagotowało. Zdenerwowany popatrzył na niego niedowierzając i uderzył go z pięści w policzek przez co ten zachwiał się i upadł na ziemię nie rozumiejąc o co chodzi. Chwilę później do korytarza wszedł szatyn, gdy zobaczył swojego byłego alfe łzy niekontrolowanie zaczęły się zbierać w jego oczach.

🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈

Nie za bardzo rozpieszczam was tymi rozdziałami? 😏🤔

Wy cieszcie się lub nie cieszcie rozdziałem a ja idę się uczyć 🙋🏻‍♀️

Miłego dnia! 💕


Little Omega | Larry a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz