Louis leżal z Remmy'm, bo tak ostatecznie nazwali psa, na leżaku w ogrodzie delektując się prawdopodobnie ostatnimi promieniami słońca, pomimo że nie było ciepło jemu wystarczały te małe promyki. Pogłaskał pupila po głowie i pocałował w nosek.
Ostatni tydzień był dla niego bardzo męczący. Minął miesiąc od jego gorączki a on coraz częściej miał poranne mdłości. Pytał Stylesa czy ten aby napewno się zabezpieczał jednak ten był wręcz przekonany, że ani razu nie zapomniał prezerwatywy. Szatyn wiedział, że nie może zwlekać ze zrobieniem testu jednak za bardzo się bał. Cieszył się, że teraz w radzie zaczął się trudniejszy okres przez co Harry wcześnie wychodził z domu i nie widział jego częstych epizodów.
Spędził na świeżym powietrzu jeszcze godzinę dopóki nie zrobiło mu się zimno. Wziął psa na ręce i skierował się z nim w stronę domu. Gdy tylko przekroczył próg dostrzegł bruneta z jego nowym sztybletem w ręce, który teraz był pogryziony.
- Louis mówiłem coś o wpuszczaniu psa do korytarza? Jeśli nie jesteś w stanie go tam kontrolować to bierz go do salonu.
-Ale to tylko pies, po prostu wszedł i pogryzł. Naucz się chować je do szafki, z moimi nic nie robi. - wzruszył ramionami. Alfa westchnął wiedząc, że nic nie zdziała, to już kolejna ich rozmowa, która prawdopodobnie nic nie zmieni. Szatyn odłożył psa na ziemię i gdy poczuł, że robi mu się niedobrze ruszył szybkim krokiem na górę.
Gdy było już po wszystkim umył ręce i stanął przed lustrem. Podniósł koszulkę i spojrzał na swój brzuch. Nie mógł być w ciąży, jego zapach wciąż się nie zmienił, przecież Harry by to wyczuł. Westchnął cicho i wyszedł z łazienki wcześniej opuszczając koszulkę. Zszedł na dół gdzie brunet siedział na kanapie z psem na kolanach jakby zapominając o wcześniejszej sytuacji. Omega usiadł obok niego i położył głowę na jego ramieniu.
-Robimy coś do jedzenia? - spytał cicho.
-Może.. Babeczki warzywne? - uśmiechnął się do niego.
-Nigdy nie jadłem ale mogą być. - wzruszył lekko ramionami i wstał z kanapy idąc do kuchni. Ponad godzinę później brunet położył na stole ciepłe jeszcze parujące babeczki i Louisowi aż ślinka ciekła gdy na nie patrzył.
-Jeszcze nie. - brunet uderzył go lekko w dłoń, gdy ten sięgnął po jedną z nich. - Gorące, poparzysz się.
-Potrafię jeść gorące rzeczy. - wywrócił oczami.
-Być może, ale wolę być ostrożny. - odsunął od niego talerz. - Teraz możesz zjeść. - powiedział kilka minut później biorąc jedną babeczke, podmuchał ją i podstawił mu pod usta. Szatyn zaśmiał się i ugryzł kawałek zachwycając się smakiem.
-To jest pyszne. - mruknął cicho. - Musisz robić to częściej, zdecydowanie.
-Cieszę się, że ci to smakuje. - uśmiechnął się. Włożył mu do ust ostatni kawałek a szatyn nieświadomie otoczył jego palca wargami co bardzo zadziałało na bruneta. Omega zachichotał i otworzył usta, aby ten mógł wyciągnąć palce.
-Oops. - zaśmiał się zarumieniony.
-Hi! - brunet uśmiechnął się i wytarł palce w spodnie.
- Idę za chwilę do Nialla, dawno się z nim nie widziałem.
-Nie ma sprawy, ale wrócisz wieczorem? Myślałem nad obejrzeniem kilku filmów.
-Wrócę, tylko zrób coś słodkiego.
-Zrobię. - pokręcił głową. - Zawieźć cię?
-Nie, pójdę na nogach, spacer dobrze mi zrobi. - uśmiechnął się do niego lekko w głowie mając jedynie myśli o tym, aby po drodze wejść do apteki po test ciążowy. Dom blondyna to było chyba najbezpieczniejsze miejsce.
-Okej. - uśmiechnął się. - W takim razie miłego spotkania. - pocałował go w policzek. - Ja pójdę trochę popracować żeby mieć więcej wolnego. - skierował się na górę. Szatyn pokiwał szybko głową i skierował się do korytarza aby się ubrać. Założył grubą bluzę, wziął portfel z komody i wyszedł z domu.
Do Nialla ruszył dłuższą drogą, chciał mieć więcej czasu na przemyślenie całej sytuacji. Wiedział, że dziecko to nie koniec świata, ale jako omegą Harry'ego nie mógł usunąć dziecka, brunet z pewnością by się wściekł. Z resztą był luną stada, nie dałby dobrego przykładu innym omegom.
Pół godziny później stał już pod domem Zayna. Na jego szczęście otworzył mu blondyn, który już na wejściu poinformował go o nieobecności alf.
-Jaki jest powód twojej wizyty? - uśmiechnął się do niego lekko.
-Mam mały problem. - wyciągnął z kieszeni test ciążowy.
-Jesteś w ciąży?! - krzyknął ucieszony blondyn.
-Jeszcze nie wiem, mam kilka objawów, ale to nic pewnego. W domu tego nie mogę zrobić, z resztą za bardzo się boję. - westchnął.
-Harry na pewno się ucieszy.
-On na pewno, ale wiesz, że ja wciąż chce kogoś znaleźć.
-A ty jak zwykle o tym. - westchnął zirytowany. - Daj już spokój, dogadujecie się z Harrym. Daj mu wreszcie tą cholerną szansę. - wywrócił oczami. - Nie wiem czego ty oczekujesz? Masz kogoś komu wyraźnie się podobasz to szukasz między jakimiś idiotami.
-Ale on jest ze mną z przymusu.
-Nie zauważyłeś tego, że już dawno nie jest z tobą z przymusu? Cholera podobasz mu sie, nie widzisz tego?
-Nie i zostawmy to, okej?
-Jesteś takim idiotą. - warknął. - Chodź zrobić ten test. - wstał z krzesła i pociągnął go za rękę w stronę toalety.
-Ale ja nie jestem na to gotowy. - westchnął próbując się zatrzymać.
-Zwlekając nic nie wskórasz. - wywrócił oczami po czym wepchnął go do łazienki. - Po prostu go zrób.
Chwilę później szatyn wyszedł z łazienki.
-Zostawiłem go na umywalce, za chwilę go sprawdzimy. - złapał blondyn za rękę i poszedł do sypialni gdzie leżało już łóżeczko dla dziecka.
-Liam z Zaynem nie mogą się doczekać? - zaśmiał się.-Szaleją na punkcie tego wilczka. On będzie miał więcej rzeczy niż ja. - zaśmiał się. - Ale chodź już zobaczymy wynik. - poszedł do łazienki po czym wziął do ręki test ciążowy.
-I co? - spytal zestresowany patrząc na blondyna który był wpatrzony w test.
🏳️🌈🏳️🌈🏳️🌈
Mały Polsat!
Miłej niedzieli! ❤️
CZYTASZ
Little Omega | Larry a/b/o
FanficGdzie Louisa zostawiła alfa tuż po połączeniu. A Harry jako alfa stada musi mu pomóc przerwać to połączenie.