3.

11.3K 604 276
                                    

-Z tej strony Liam Payne, jestem członkiem stada.-wyjaśnił szybko.

-Tak wiem, znam wszystkich członków swojego stada. - mruknął od niechcenia, a szatyn tylko wywrócił oczami na jego zachowanie.

-Musimy się spotkać. -powiedział zdenerwowany.

-To jakaś ważna sprawa? Mam napięty grafik.

-Chodzi o zerwanie połączenia.

-Twoje? - mruknął cicho i ziewnął.

-Nie, mojego przyjaciela Louisa. Podobno znasz jego alfe Jake'a.-warknął zdenerwowany, emocje zaczynały brać nad nim kontrolę.

-Ah, tak. - zaśmiał się cicho. - Był idiotą. Spotkam się z Louisem jutro o 12, niech do mnie przyjdzie. - powiedział już bardziej poważnie.

-Nie da się tego przesunąć na wcześniej, nawet dzisiaj?

-Niech już będzie, za godzinę u mnie, ale dzisiaj tylko sprawy organizacyjne.

-Oh, tak dziękuję. - szatyn mruknął lekko zdziwiony. Nie sądził, że ten zgodzi się tak szybko.

-Brał tabletki hamujące pragnienie alfy? - spytał po chwili.

-Tak, brał je kilka godzin temu, ale niedługo przestaną działać.

-Niech ich nie bierze przed przyjściem do mnie.

-To bezpieczne? - zmarszczył brwi. - Będzie go ciągnęło do każdej alfy.

-Zaufaj mi, wszystko będzie dobrze.

-No dobrze, zadbam o to. - westchnął cicho.  Po chwili Styles po wymamrotaniu pożegnania rozłączył się.

-Jesteś gotowy Lou? - Zayn uśmiechnął się do niego.

-Nie. - mruknął cicho. - A co jeśli Jake wróci? Może on tylko sprawdza moją miłość do niego, chce sprawdzic ile jestem w stanie dla niego wytrzymać.

-Nawet jeśli to, to nie jest normalne. Nie mógł cię zostawić po połączeniu, dla omeg to zbyt ciężkie. - mulat przytulił go. - Ale pamiętaj, nie ważne co by się działo zawsze tutaj dla ciebie będziemy.

-Dziękuję. - schował twarz w jego szyję. - Muszę wziąć prysznic. - odsunął się od niego i wstał z kanapy. Poszedł na górę, zabrał swoje ubrania po czym zamknął się w łazience.
Rozebrał się do bielizny i skrzywił gdy zauważył kilka malinek na jego ciele. One tak bardzo przypominały mu o chwilach, o których wcale nie chciał pamiętać. Ściągnął bokserki i wszedł pod prysznic, od razu zaczął szorować swoje ciało. Docisnął gąbke do znaku połączenia i zaczął trzeć mocno jakby to miało sprawić, że ten zniknie.

Zapłakał cicho gdy ten był nadal wyczuwalny i powrócił to tarcia skóry dopóki ta nie zaczęła go boleć. Jak mógł być tak głupi? Dlaczego nie mógł poczekać kilku dni zrobić to gdy jego chłopak byłby trzeźwy.
Tak bardzo siebie nienawidził w tamtym momencie. Gdyby nie to, że pozwolił się oznaczyć teraz pewnie Jake nadal by z nim był i kto wie, może mieli gorącą sesje obściskiwania na kanapie w salonie jak to zawsze mieli w zwyczaju w wolne dni. Zmył z siebie pianę i wyszedł spod prysznica. Nałożył dresy i t-shirt po czym zszedł na dół. W salonie na kanapie leżał tylko Niall zajadając się czekoladą.

-Gdzie Zayn lub Liam? - przysiadł na podłokietniku.

-Poszli do garażu zrobić jakiś mały porządek.

-Dlaczego nie jesteś z nimi? - szatyn zdziwił się. Jego omega pragnęła alfy i nie wiedział jak blondyn to wytrzymuje.

-Mam na sobie ich zapach, dzięki niemu nie potrzebuje ich cały czas przy sobie. - pokazał na koszulkę któregoś z alf.

-No dobrze. - westchnął cicho. - Pójdę do nich, bo muszę już jechać. - wyjaśnił po czym wstał z kanapy. Założył trampki i ruszył w stronę garażu skąd dobiegły męskie głosy. - Może mnie któryś z was zawieźć? - założył ręce na piersi ściskając dłońmi ramiona. Ledwo powstrzymywał się przed wtuleniem w którąś alfe, wiedział, że to da mu chwilowe ukojenie, jednak wiedział również że to nie byłoby poprawne.

-Tak już jedziemy. - mulat wytarł szybko ręce w jakąś ściereczkę, która leżała na starych oponach i otworzył auto. Szatyn wsiadł do niego szybko, a Liam w tym czasie otworzył drzwi do garażu.

-A co, jeśli nic się nie będzie dało zrobić? - spytał cicho szatyn gdy wyjechali z podwórka.

-Od lat alfy stada robiły takie rzeczy i zawsze dało się zniszczyć połączenie, twoje też się uda. - starał się go pocieszyć. - Gdyby coś się działo to dzwoń. Nie ufam Harry'emu, Desmond był zupełnie inny. Do niego zawsze mogłeś przyjść nawet z najgłupszą sprawą, a ten ma niby cały grafik napięty. - prychnął wspominając zachowanie bruneta.

-Stał się alfą stada miesiąc temu, jestem pewien, że po prostu jeszcze nie potrafi sobie z tym do końca poradzić, trzeba dać mu czas. - uśmiechnął się lekko.

-Jak ty to robisz, że zawsze widzisz u kogoś dobrą ceche bez względu na to jaką byłby osobą? - mulat uśmiechnął się do niego.

-Mama zawsze uczyła mnie, żeby znaleźć dobrą stronę nawet najgorszej sytuacji i tak mi chyba zostało. - uśmiechnął się lekko. - W innym wypadku nie przyjaźniłbym się z tobą. - zaśmiał się.

- Ja byłem idealnym kandydatem na przyjaciela.

- Szczególnie, jak zabierałeś mi ostatni sok pomarańczowy na stołówce.

- Ej, to nie moja wina, że zawsze stałeś za mną. - pokrecił głową przypominając sobie czasy liceum.

-Nigdy nie była twoja wina. - wywrocił oczami uśmiechajac się. Odwrócił głowę w stronę okna i zaczął przyglądać się widokom. - Stresuje się Zee. - mruknął cicho gdy wjechali na bogatszą dzielnice.

-Ej skarbie, skoro zawsze potrafiłeś znaleźć dobra stronę wszystkiego, to dlaczego teraz nie możesz tego zrobić? Pomyśl o tym, że niedługo znajdziesz sobie alfę, której marzeniem będzie zostanie twoim partnerem.

-A właśnie jeśli nie znajdę? Nigdy nie myślałem o innej alfie gdy miałem Jake'a. - westchnął. - Ale chyba będę musiał zacząć się interesować. - zasmiał się cicho.

-Jeśli tylko zobaczą, że jesteś wolny to od razu do ciebie przylecą. - mulat parsknął cicho.

-Tak, tak. - pokrecił głową. Kilka minut później mulat zaparkował pod odpowiednim domem. Szatyn wypuścił drżący oddech.

- W razie czego dzwoń, pisz, cokolwiek. - uśmiechnął się lekko brunet.

-Dobrze - uśmiechnął się lekko i wyszedł z auta.

🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈

Przepraszam za kolejny polsat, ale chcę poświęcić cały rozdział na ich spotkanie.

Tak w ogóle to jak wam minął dzień? Działo się coś ciekawego?

Miłego dnia! 💕

Little Omega | Larry a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz