6.

11.4K 603 375
                                    

Louis i Niall po dwudziestu pięciu minutach dotarli do parku i zamówili sobie gofry. Blondyn nadal był rozstrzęsiony ale szatyn wiedział że to dla jego dobra. Gdyby omega dłużej ukrywała to przed swoimi alfami, a później usunęła dziecko nie wróżyłoby to dobrze dla ich związku, szczególnie gdy ci dowiedzieliby się w końcu prawdy.

Usiedli przy jednym ze stolików budki ze smakołykami czekając na swoje zamówienie.

-Ni, wiem że jesteś prawdopodobnie zły na to że kazałem ci to powiedzieć, ale dobrze wiedziałeś że połączenie się z alfami wiąże się również z daniem im wilczków. Alfy sa zazwyczaj bardziej dojrzałe i odkąd się połączą chcą potomka.

-To dlaczego Jake tak bardzo nie chciał dziecka po połączeniu tylko od razu uciekł? - warknął, a szatyn uchylił usta w szoku. Kłamstwem by było gdyby powiedział, że to pytanie go nie zraniło.

-Bo on mnie nie chciał. Woli mieć dziecko z kimś innym.-szepnął próbując powstrzymać łzy. Nadal nie pogodził się z jego odejściem a słowa Nialla go jeszcze bardziej dobiły. - Daj sobie czas na oswojenie się z tą myślą i wtedy o tym pogadamy, a jeśli nadal nie zmienisz zdania to po prostu powiedz im, że chcesz je usunąć. Chociaż wątpię żeby pozwolili ci coś zrobić. - wywrócił oczami.

-Przepraszam, nie powiniem był mówić o Jake'u. - szepnął skruszony blondyn widząc jak ten zareagował. - Po prostu zostawmy temat dziecka, teraz narazie to jest zbyt nowe dla mnie. - złapał go za dłoń w geście pocieszenia.

-I tak uważam że będziesz świetną mamusią.- uśmiechnął się a blondyn zmarszczył nos i zaśmiał się.

- Ty lepiej powiedz mi jak było u Harry'ego. - Niall uśmiechnął się i zaczął jeść gofra, którego chwilę wcześniej przyniósł sprzedawca.

-Normalnie, zrywanie połączenia jest przyjemne, ale jedzenie jego obiadów chyba bardziej. - zachichotał.

-Jadłeś z nim obiad? - zmarszczył brwi zdziwiony.

-Tak, okazało się, że nasza alfa stada naprawdę nie ma tutaj znajomych. - wgryzł się w gofra budząc przy okazji bitą smietaną, którą od razu potem wytarł. - Ale gotuję naprawdę nieźle.

-A jak przebiegł cały ten proces przerywania? Kto został tym szczęśliwcem?

-Harry. - zaśmiał się widząc minę blondyna. - No nie patrz tak! Wszystkie wolne alfy wyjechały na połączenie watahy. Ale to akurat było bardzo przyjemne. Coś jak drugie połączenie.

-A ciągnie cię do niego?

-Na początku tak, to było naprawdę dziwne, ale później zmalało z czasem. - wzruszył ramionami.

-A kiedy następne? - blondyn rzucał pytaniami jak z karabinu.

-Nie wiem, nie gadałem z nim o tym. Ale wiem, że jego omega będzie miała cholernie dobre życie. Dobrze gotuję, ma ładny dom, jest troskliwy. Normalnie ideał alfy. - zaśmiał się.

-Tylko nie zaurocz się. - Niall wywrócił rozbawiony oczami.

- Spokojnie nadal kocham Jake'a i wątpię, żeby to się zmieniło w bliskim czasie.

-Jeszcze chwila, poznasz kogoś i tamten dupek pójdzie w zapomnienie. - zjadł swój deser mlaszcząc i oblizał palce.

- Oby, coraz bardziej tracę nadzieję, że kiedykolwiek wróci. - westchnął.

-Ty w ogóle miałeś nadzieję że wróci? Lou, on był nic nie wartym debilem, który kompletnie na ciebie nie zasługiwał. W sumie to nawet dobrze, że zostawił cię po połączeniu, bo gorzej gdyby najpierw zrobił ci dziecko a później uciekł. - powiedział zdenerwowany i zabrał z gofra szatyna malinę.

-Wiem.- westchnął cicho. - Chciałbym cofnąć czas i w ogóle go nie poznać. Tyle razy wyznawał mi miłość aby potem iść do kogoś innego i mówić mu to samo. Naprawdę wierzyłem w to, że będziemy ze sobą długo. - szepnął. - Specjalnie dla niego schudłem to cholerne 8 kg, żeby wyglądać idealnie. - zapłakał cicho.

-Ale wtedy też wyglądałeś idealnie, to on miał jakieś dziwne upodobania.

-Teraz wyglądam lepiej. - popatrzył na swoje ciało. - Wracamy do domu? - spytał po chwili.

-Możemy iść. - blondyn wzruszył ramionami i wstał od stolika. Szatyn po chwili zrobił to samo gwałtownie odchodząc od stolika przez co na kogoś wpadł.

-Uważaj. - poczuł dłonie na biodrach po czym usłyszał znajomy głos przy uchu i ciepłe powietrze owiewające je.

-Hej Harry. - zaśmiał się odchodząc od niego.

-Musisz uważać bo nie każdy będzie tak ostrożny jak ja. -  uśmiechnął się.

-Wiem, wiem. - zachichotał i spojrzał na blondyna, który stał obok niego. - Niall, to jest Harry. Harry to jest Niall. - przedstawił ich sobie. Obydwoje podali sobie ręce uśmiechajac się lekko. - Ogólnie cieszę się, że cię spotkałem ale idziemy już z Niallem do domu. - powiedział lekko zestresowany bawiąc się palcami.

-Och, jasne. Nie zatrzymuje cię. - uśmiechnął się. - W takim razie do zobaczenia. - zaczął już odchodzić ale odwrócił się jeszcze w ich stronę. - Lou, następne spotkanie będzie za dwa dni, ale nie obrażę się jeśli przyjedziesz jutro na obiad. - zaśmiał się i podrapał po głowie.

-Z chęcią. - zachichotał po czym złapał Irlandczyka za rękę i pociągnął w stronę wyjścia z parku.

-Louis! Ty go zawstydzasz! - zdziwił się blondyn.

-Nie prawda, po prostu był zestresowany bo ty byłeś. Przy mnie zachowuje się normalnie. - wywrócił oczami.

-Bo ty się po prostu nie znasz. - wzruszył ramionami. - A co ty na to, żeby iść dzisiaj do klubu?

-Niall, jesteś w ciąży. - westchnął.

-To nie oznacza że nie mogę iść do klubu. Przecież nie muszę pić, potrafię się kontrolować w takich sprawach.

-Najpierw musimy to obgadać z Liamem i Zaynem. 

-Po co? - spytał lekko zdenerwowany blondyn. Rozumiał, że jest w ciąży ale to nie oznaczało, że umiera. To nie był nawet pierwszy miesiąc, mógł spokojnie wyjść do klubu bez obawy że coś się stanie. Denerowowało go traktowanie go jak jajko.
-Nie potrzebuje ich zgody, żeby iść do klubu.

-Wiem, ale pomimo wszystko wolę się upewnić.

-Skoro chcesz. - westchnął.

Kilka minut później wrócili do domu. Szatyn od razu skierował się do salonu razem z blondynem.
Zauważyli tam Zayna siedzącego na kolanach Liama i ocierającego się o niego mocno podczas gdy szatyn całował jego szyję.

-Co wy robicie? - spytał zdziwiony blondyn, ale gdy zauważył oczy Zayna wiedział, że oznacza to tylko i wyłącznie ruję.

-Widzisz nawet nie masz szans żeby wyjść. - zaśmiał się i poklepał go po ramieniu. - Przenocuje w tym tygodniu u rodziców, ale powstrzymajacie się przez najbliższe dwadzieścia minut. Nie chcę stąd wychodzić w akompaniamencie waszych jęków.-pokręcił głową i ruszył na górę.

🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈

Ludzie, I'm back!
W końcu wyzdrowiałam I przychodzę z nowym rozdziałem.

Ogolnie to proszę zabicie mnie, muszę jeszcze jutro o 13 jechać do teatru na zajęcia z fotografii i chce umrzeć!

Pod ostatnim rozdzialem było 59 gwiazdek więc może dobijecie tutaj do 60?! I dacie kilka komentarzy? ❤️

Miłego wieczoru/dnia! 💕

Little Omega | Larry a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz