Chapter 10

201 21 8
                                    


miesiąc później

Drogi pamiętniku,

   Pierwszy raz od dawna mogę stwierdzić, że jestem naprawdę szczęśliwa. Moja relacja z Jamesem z dnia na dzień jest coraz silniejsza i jesteśmy sobie coraz bardziej bliscy, a myślałam, że to już niemożliwe. Udało mi się skończyć liceum, szczerze nienawidziłam tego miejsca. Przez wszystkie lata tam nie znalazłam prawdziwych przyjaciół, tylko zielonooki chłopak okazał się być moją bratnią duszą. Teraz czekają mnie studia, czas który chcę wykorzystać w stu procentach. Nie mam jeszcze konkretnego planu na ten etap, ale wiem jedno chcę spełnić marzenia i studiować sztukę na uniwersytecie razem z Jamesem. Ostatnio mieliśmy dużo czasu na rozmowy i kilkakrotnie rozmawialiśmy o tym. Doszliśmy do wniosku, że będzie lepiej dla nas gdy pójdziemy na uniwersytet w pobliżu naszego miasteczka. Zdaję sobie sprawę, że rodzice chłopaka tego nie zaakceptują, ale on stwierdził, że to jego decyzja i ma prawo pójść na takie studia jakie on chce. Ciekawe jak to będzie w praktyce…

   W domu sytuacja również się znacznie poprawiła. Związek z Sophie zmienił tatę nie do poznania, miło widzieć go tak radosnego. Co do samej partnerki mojego ojca to bardzo się polubiłyśmy. Mogę z nią porozmawiać o wszystkim, jak z przyjaciółką. Kobieta nie zastąpi mi matki, niestety. Nigdy nie powiem, że ją kocham, jakbym kochała matkę. Ciężko to wytłumaczyć, jednak jestem za nią wdzięczna. Zmieniła życie mojego taty, a co za tym idzie, moje też.

Marie xx

- Marie, proszę zejdź na dół. Pomożesz nam z walizkami! - krzyknął tata wchodząc do domu.
Nie odpowiadając zeszłam na dół i chwyciłam dwa kartony z rzeczami Sophie. Ich związek wszedł na wyższy etap i podjęli decyzję o przeprowadzce kobiety do nas. W tym celu tata zmienił wystrój sypialni. Pokój stał się bardziej przestronny i przytulny. Rozstanie ze starym pokojem mamy było dla taty bardzo ciężkie, ale wszyscy wiedzieliśmy, że to musiało kiedyś nastąpić.

- Wow, zmieściłaś się w dwóch walizkach i czterech kartonach. Jestem pod wrażeniem.- powiedziałam do wybranki ojca z uśmiechem na twarzy
- Gdybym chciała zabrać wszystko to nie zmieścilibyśmy się  w samochodzie- zaśmiała się kobieta.

Rozpakowywanie rzeczy trwało aż pół dnia. Ojciec opuścił nas po kilku godzinach, jak to stwierdził "obowiązki wzywają". Praca przez ostatnie kilka lat nie szła mu za dobrze, ale teraz wziął się za siebie. Sophie jest niesamowita, nie zdawałam sobie sprawy, że miłość aż tak zmieni życie mężczyzny.

 Pod obiedzie dostałam wiadomość od Jamesa: Musimy się spotkać. Pilnie. O 16 w naszym miejscu.
Zaintrygował mnie ten sms, chłopak nigdy tak nie pisał, chyba ta sprawa go zdenerwowała. Albo wręcz przeciwnie. Zafascynowała. Bez zbędnych przygotowań ubrałam buty i ruszyłam w drogę. Na polanie znalazłam się po kilku minutach, James spóźnił się kilka minut, ale nie miałam mu tego za złe.
- Dzwonił do mnie trener.- powiedział bez przywitania- Dostał e-mail od jednego z przedstawicieli Kalifornijskiej Drużyny Pływackiej*.
- To świetnie, ale co w związku z tym?- zapytałam, bo nie byłam pewna do czego zmierza nastolatek. Przeczuwałam co może się święcić, ale jednak liczyłam, że to coś innego. Niestety na marne.
- Chce przyjąć mnie do tej drużyny pływackiej. A co za tym idzie bez problemu przyjmą mnie na Uniwersytet Kalifornijski!- wykrzyknął uradowany chłopak.

Nie wiedziałam co mam zrobić. Cieszyłam się jego szczęściem i chciałam dla niego jak najlepiej, ale nie mogłam podzielać jego entuzjazmu. Bałam się, że gdy mnie opuści, zapomni o mnie i znajdzie sobie inną dziewczynę, której będzie mówił te wszystkie słodkie słówkach.
- Marie? Dlaczego nic nie mówisz? Ja też byłem zaskoczony, ale ty milczysz od kilku minut. Co się stało?- wychrypiał chłopak po długiej ciszy.
- James, nie zrozum mnie źle, cieszę się z tej propozycji, cieszę się twoim szczęściem, ale ja już wiem jak to się skończy. - powiedziałam szybko- I ja tak nie chcę…-dopowiedziałam.
- Co? Co ty wygadujesz? Mam ogromną szansę, a ty mówisz mi takie coś. - odpowiedział zaskoczony nastolatek- Poza tym jak to się ma niby skończyć? Bo nie w stanie sobie tego wyobrazić.
- Ugh, James. Naprawdę?- zapytała zirytowana tą rozmową- Wyjedziesz do Los Angeles, na początku będziemy utrzymywać kontakt, ty przyjedziesz do domu, a ja do ciebie. Tak będzie przez pierwsze miesiące. Potem kontakt zacznie zanikać aż w końcu nie będziemy rozmawiali. Później znajdziesz sobie lepszą dziewczynę, której się oświadczysz, weźmiesz z nią ślub, pojawią się też dzieci, pies i dom. No chyba, że od razu ze mną zerwiesz…- zakończyłam monolog.
- Dziewczyno, nadal nie rozumiem do czego zmierzsz. Chcesz ze mną zerwać? To poprostu to zrób.- niemalże krzyknął James.
- Nie, nie, nie. James to nie tak, spróbuj postawić się na moim miejscu, spróbuj mnie zrozumieć. Poprostu daj mi się wytłumaczyć- emocje sięgnęły zenitu, byłam bliska płaczu. Darzyłam tego chłopaka ogromnym uczuciem, myślałam, że przetrwamy razem najcięższe chwile, ale wiem, że to był błąd. Pierwszy raz się pokłóciliśmy o głupotę albo i nie, z mojej winy. Może mnie winić, ale niech spróbuje powiedzieć, że nie mówiłam prawdy. Prędzej czy później tak by się stało. Ja pomogłam mu z decyzją.
- Nie, już wystarczająco dużo powiedziałaś. Daj mi teraz czas, dużo czasu. Muszę to wszystko przemyśleć. - powiedział i odszedł.

Wiem, że to moja wina. Wiem, że ja okazałam niepewność. Ale nie mogłam powstrzymać łez zbierających się w moich oczach. Nie mam pojęcia ile płakałam, nie mniej jednak tak długo, że rozbolała mnie od tego głowa. Do domu wracałam dużo wolniej niż zawsze, moje kroki były ciężkie, jakbym miała nogi wykonane z ołowiu. Czułam się źle i bezsilnie. Na moje nieszczęście Sophie wyczuła, że coś jest nie tak i poprosiła mnie aby jej opowiedziała co się zdarzyło. Wyjaśnilam jej wszystko, siedziała w milczeniu i mi nie przerywała. Udzieliła mi jednej rady, niby banalnej, ale niezwykle prawdziwej: żyj tu i teraz, nie przejmuj się przyszłością. Nikt nie wie, jak będzie, jak potoczy się nasz los. Korzystaj z życia teraz żeby później nie narzekać, że mogłaś spędzić z nim więcej czasu. Później przytuliła mnie i zostawiła samą z kotłującymi się myślami w mojej głowie.

Drogie Jamesie,

Potraktowałam cię bardzo niesprawiedliwe, jestem pewna moich uczuć do ciebie, kocham cię. Poprostu cię kocham. Mimo, że nasze drogi kiedyś się rozejdą, bo jesteśmy całkiem inni, będę cię kochała do końca moich dni. Bo byłeś pierwszą osobą, która rozbudziła we mnie emocje. W osobie, która uczuć nie potrafiła odwzajemniać, zmieniłeś mnie. I jestem ci za to wdzięczna. Możesz się na mnie obrazić, możemy przestać ze sobą rozmawiać, ale uczucia między nami nie zatrzymasz. Proszę, przemyśl tę sprawę wiele raz. Jak coś to wiesz gdzie mnie szukać.
Twoja Marie xx

  Wystukałam ostatnie słowa e-maila i z zamkniętymi oczami wysłałam go do chłopaka. Proszę, uwierz mi. Z nikim nie byłam tak szczera jak z tobą...

*ta drużyna została przeze mnie wymyślona

my angelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz