Toussaint był dokładnie takie, jak zapamiętała. Kolorowa powłoka skrywała najmroczniejsze tajemnice, o których sama Księżna pojęcia nie miała. Wieczór wyostrzał ciepłe barwy architektury miasta. Wampirzyca podążała za towarzyszem, który szedł bardzo wolno. Zastanawiała się, czy Regis chce wzbudzić w niej tęsknotę, czy odwlec czekające ich spotkanie. Przemierzali przez zatłoczone doki, gdzie ludzi wyżerali oczyma towarzysza Eris. Ona sama chowała się pod kapturem długiego płaszcza. Zatrzymali się przed starą ruderą, której żółte drzwi odbijały promienie zachodzącego słońca. Wampirzyca zdjęła nakrycie głowy i dokładne przyjrzała się dwupiętrowej budowli.
- To tutaj? - kobieta spojrzała na partnera, wzrokiem pokazującym, że chce uciec. Jednak Regis znał Eris. Wiedział, że kiedy coś obieca, to uczyni dane słowa. - Szlachetna Oriana zaszyła się w takiej starej, śmierdzącej ruderze?
- Nie – mężczyzna zaśmiał się lekko, podchodząc do drzwi. Uchylił je przed wampirzycą, aby ta weszła. - To moja norka. Mieszkam tu z przyjacielem.
- Przyjacielem? - kiedy Regis zamykał za nimi drzwi, Eris rozglądała się po wnętrzu. - Mi wyznajesz nieprzemijalną miłość, a sam kogoś masz? Faceta?
- Nie śmiałbym – stanął przed towarzyszką, chwytając za pas, przerzucony przez ramię. - Dettlaff to wampir wyższy, który pozbierał mnie z zamku Stygga.
- Rozumiem. Donośne imię. Dosyć nietypowe.
- Tak samo, jak Eris – zza rogu wyłoniła się ciemna postać. Wysoki mężczyzna, o ostrym wyglądzie przyglądał się kobiecie. Miał na sobie długi, czarny płaszcz. Ruszył w stronę wampirzycy i wyciągnął do niej rękę. - Dettlaff van der Eretein.
- Eris de Clairva dux Ghara – podała drobną dłoń. Rosły mężczyzna złapał ją delikatnie i pocałował.
- Nie sądziłem, że usłyszę ten tytuł z Twoich ust – spojrzał w ciemne oczy kobiety, totalne przeciwieństwo jego własnych. - Nie sądziłem również, że będzie mi dane Ciebie poznać.
- Widzisz Dettlaffie, różne przypadki chodzą po ludziach. Nigdy nie zrezygnowałam z tytułu, jednak staram się nim nie unosić. Miałam rozmawiać z Orianą - zwróciła się do Regisa.
- Zatem chodźmy. Mieszka w posiadłości.
- Posiadłości dux Ghara? - wampirzyca spojrzała ostrym wzrokiem na mężczyznę. - Jakaś zwykła bruxa posiadła dwór szlachecki?
- Jest jedyną, która może godnie nas reprezentować – Regis starał się spokojnym tonem wytłumaczyć wszystko czarnowłosej.
- Owszem – wtrącił się van Eretein. - Zrobiła z niego lokal rozrywkowy dla szlachty.
- Tego nie musiałeś mówić przyjacielu.
*******************************************
Po niezręcznym spotkaniu cała czwórka usiadła przy dużym stole. Zostało podane czerwone wino, a Regis starał się rozładować emocje. Opowiadał najróżniejsze anegdotki, które rozbawiały rudowłosą Orianę. Dettlaff widział, jak Eris mierzy wzrokiem przepełnionym nienawiścią drugą kobietę. Czarnowłosa nie uczestniczyła w rozmowie, ba, nawet jej nie słuchała. Wyglądała, jakby chciała rzucić się na wampirzycę niższą. Rozszarpać i odebrać wszystko ca ma. Tak samo, jak zrobiła jej Orana.- Przejdźmy do rzeczy – rzuciła oschle Eris, przerywając luźną pogawędkę pozostałych. Oriana spojrzała na nią z uśmiechem. Fałszywym uśmiechem. - Mów, kto nam zagraża.
- Eris – rudowłosa odłożyła kielich i głośno westchnęła. - Wiem, że mnie nienawidzisz.
- To nie czas na rozmowę o moich uczuciach do twojej osoby – czarne oczy przeszywały kobietę w zielonej sukni. Na Twarzy Oriany pojawiło się zakłopotanie.
- Masz rację - bawiła się nóżką kielicha. - Zaczęły ginąć wampiry. Początkowo tylko z naszego klanu.
- Początkowo?
- Jest jedna ofiara, która nie należy do Gharasham. Mąż Ethy. Został znaleziony martwy – kobieta przestała mówić. Eris siedziała jak na igłach, chciała dowiedzieć się czegoś więcej.
- Został znaleziony martwy – pałeczkę przejął Regis, jakby chciał odciążyć Orianę. - Razem z Ethą – na ostanie słowa Eris zacisnęła pięści, jednak nie zareagowała.
- Doszły do mnie wiadomości, że to Khagmar - wtrąciła się Oriana.
- Co? - czarnowłosa rzuciła z niedowierzaniem. - To niemożliwe.
- Dlaczego? Wiesz, co się stało z Khagmarem, po tym, jak uciekł?
- Nie – Eris odpowiedziała ze zrezygnowaniem. Spuściła głowę, żeby nie pokazać bólu w jej oczach. - Więc co ja mogę z tym zrobić?
- Jako jedyna możesz pokonać Khagmara – na te słowa wampirzyca wyższa parsknęła śmiechem.
- Więc chcecie zrobić ze mnie zabójcę swoich? Tylko po to tu jestem?
- Nie – wtrącił się Regis. - Jako jedyna możesz mu dorównać. Tak samo, jak on nosisz tytuł dux Ghara. Nikt inny. Tylko wasza dwójka.
- Proszę Cię. Mnie możesz nienawidzić, ale wszyscy są zagrożeni – znowu zaczęła mówić Oriana.
- Nie wiem sama, co mogłabym zrobić.
- Udaj się do Ukrytego – pierwszy raz do rozmowy dołączył się Dettlaff. - Ciebie wysłucha, być może pozwoli zabić Khagmara – Eris biła się sama z sobą. Z jednej strony chciała pomóc, z drugiej chciała stąd uciec. Chwilę myślała, cisza ją dobijała.
- Dobrze, spróbuję pomóc – dopiła wino i wstała. - Tymczasem wychodzę.
CZYTASZ
Szałwia
FantasyWraz z odejściem jesieni, wiedźmini poszukują miejsca na zimowanie. Tym razem Eskel nie podróżuje sam, lecz z tajemniczą kobietą. Podczas pobytu w karczmie spotykają przyjaciela z lat młodości wiedźmina. Postanawiają razem wyruszyć do najbezpiecznie...