III

230 21 3
                                    

   Wampirzyca stanęła przed wejściem do jaskimi nieopodal zabudowań. Było już dawno po zmierzchu, w oddali można było dostrzec migające światła miasta. Eris miała przed sobą ważne zadanie, dzięki któremu sprawa z Khagmarem może zostać rozwiązana. Pamiętała, że rozmowa z Ukrytym nie należała do najprzyjemniejszych. Szczelina w skałach była dosyć duża, przyprawiała o dreszcze. Błędni rycerze nie raz wyruszali na potwora z groty, jednak żaden z nich nie okazał się szczęśliwcem. Kobieta pewnym krokiem ruszyła w głąb jaskini. Nagle została złapana za łokieć, zatrzymała się i spojrzała w tył.

- Uważaj na siebie – te słowa nie pasowały do wyglądu rosłego mężczyzny.

- Nie sądziłam, że jesteś taki uczuciowy Dettlaffie – odpowiedziała z wyraźnym uśmiechem.

- Pozory mylą – puścił mocny uścisk. Wampirzyca kiwnęła głową i ruszyła do kryjówki Ukrytego.

   Przeciskała się przez kolejne skały, aż doszła do otwartej przestrzeni. Była w niej całkowita cisza, żadne potwory nie miały odwagi tu wchodzić. Eris rozejrzała się po ścianach i suficie, ruszyła przed siebie. Musiała jeszcze tylko przecisnąć się przez jedną szczelinę w ziemi. Lekko zeskoczyła i znajdowała się w odpowiednim miejscu. Ukłoniła się z gracją i wystawiła rękę.

- Ceadmil, essea Eris de Clairva dux Ghara* – mówiła wolno i spokojnie. Poczuła czyjąś obecność przed sobą. Podniosła wzrok i ujrzała Ukrytego. Oczy miał przekrwione, skórę pomarszczoną i długie, czarne szpony u dłoni. Przeszywał wampirzycę wzrokiem.

- Rhena Gharasham** – usłyszała syczący głos. Kiwnęła głową na znak zgody. - Czego?

- Przychodzę w imieniu wampirów. Khagmar powrócił i poluje na swoich. Chcemy go uciszyć, ale potrzebujemy zgody Ukrytego.

- Khagmar? - stary wampir zaczął krążyć obok czarnowłosej. - Znów zagraża Twoim wampirom? Zabij go więc.

- Mam go zabić? - zapytała ze zdziwieniem.

- Zabić. Ostatnio uciekł. Teraz zabić, nie ucieknie. Potem wkroczysz na tron tak jak kiedyś.

- Nie jestem już królową.

- Jesteś – przeciągnął ostatnią literkę, przez co brzmiał jak wąż. Eris przyglądała mu się uważnie. Wiedziała, jak niebezpieczny jest. - Musisz być.

- Zabiję Khagmara, tak jak mówisz. Potem wampiry będą żyły jak dotychczas – Ukryty zniknął jej z oczu. Zaczęła rozglądać się po jaskini. Zauważyła postać wampira wiszącego na suficie.

- Gar'ean aen D'yaebl Ichaer.***

- Esse.****

- Va***** – usłyszała i skierowała się do wyjścia.

* Ceadmil, essea Eris de Clairva dux Ghara.-Witaj, jestem Eris de Clairva dux Ghara.
** Rhena Gharasham-Królowa Gharasham
***Gar'ean aen D'yaebl Ichaer. - uważaj na Diabła Krwi.
**** Esse-Będę
***** Va-Idź

*******************************************

   Zza okien cisze zakłócały drzewa porywane przez wiatr, a okiennice uderzały o ściany. Razem tworzyło to zgrany utwór mrożący krew w żyłach. W izbie panowała względna ciemność, która jedynie była rozpraszana przy dużym, dębowym biurku. Panowała tu cisza, przerywana charakterystycznym odgłosem pióra przejeżdżającym po papierze. Dźwięk ten musiał zaintrygować Regisa, który nagle ślęczał nad czarnowłosą. Kobieta nawet nie podniosła wzroku. Nie musiała, dobrze wiedziała, że przyjaciel wbija ciemne oczy w jej czubek głowy.

Szałwia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz